22.08.2019  Jastrzębia - Jamna - Jastrzębia

Na zbiórkę przychodzi 9-cioosobowa grupa Łazików i z dworca autobusowego wyjeżdżamy do Jastrzębi. Wysiadamy na przystanku koło zabytkowego, drewnianego kościółka św. Bartłomieja i znaną trasą udajemy się w okolice pensjonatu "Uroczysko". Na parkingu obok leśniczówki stoi sporo zaparkowanych samochodów - to znak, że w lesie  są grzyby. Zatrzymujemy się na tarasie pensjonatu i po krótkim śniadaniu część z nas wyposażona w nożyki i torby,kosze, wiaderka udaje się na grzybobranie, a reszta zostaje i pilnuje naszych plecaków. W lesie spotykamy wiele osób zbierających i mających pełne wiaderka grzybów, więc my idziemy tylko pozbierać po nich resztki. Ale nie było tak żle, po godzinie chodzenia każdy coś tam uzbierał i był zadowolony. Tym razem borowiki były mniej okazałe niż poprzednio, ale za to zdrowe, więc tym większa nasza radość. Ruszamy dalej w drogę, ale nasze głowy i oczy wypatrują po drodze darów lasu. Wspinamy się na wzniesienia Jamnej i dochodzimy na wzgórze kościelne /III-ci centralny szczyt Jamnej/, gdzie odpoczywamy w Ośrodku oo. Dominikanów- pyszna kawa i drugie śniadanie.Udajemy się w drogę powrotną, przechodzimy obok drogi różańcowej a potem Kaplicy Pojednania i wychodzimy na polanę widokową, skąd rozpościera się piękna panorama Tatr . Drogą trawiastą dochodzimy do zadrzewień, skrzyżowania, a dalej lasu i krótkim stromym podejściem wychodzimy na V-ty zalesiony grzbiet Jamnej. Cały czas uzupełniamy nasze leśne zbiory. We wsi Soliska skręcamy w stronę oryginalnego ostańca skalnego " Wieprzek"- pomnika przyrody. Są to trzy skały zbudowane z piaskowca ciężkowickiego,  położone na wierzchowinie lasu bukowego, w widłach potoków Jastrzębianka i Siekierczanka. Powstały z jednej skały, która pękła w dwóch miejscach. Z czasem skały ulegały wietrzeniu i szczeliny poszerzały się. Po północnej stronie jednej ze skałek znajduje się schronisko, a 200m od "Wieprzka" jest skałka "Swinka".  Na tablicy informacyjnej opisane są legendy, tłumaczące skąd wzięła się taka nazwa skały. Następnie ładnym lasem, drogą utwardzoną, na końcu przez szlaban schodzimy na odkryte siodło/pola, kilka zabudowań/ i stromą ścieżką pośród pastwisk i łąk przechodzimy przez kładkę  nad potokiem i już jesteśmy w centrum Jastrzębi na przystanku.  Część osób wydłużyła sobie trasę, a za to łagodniej i drogą asfaltową zeszła do  przystanku w  Kąśnej. I tak po przejściu 19 km spotkaliśmy się w autobusie i razem wróciliśmy do Tarnowa.

Tekst Urszula Marzec

 

09.08.2019  Swoszowa - Gilowa Góra - Ryglice

Ze Swoszowej 7-osobowa grupa Łazików  drogą asfaltową dochodzi pod Gilową Górę, gdzie zatrzymuję się przy pomniku  AK. To tu 17.08.1944r. żołnierze AK przeprowadzili znaczącą akcję; zniszczono 9 samochodów, zdobyto dużo broni i amunicji, zabito 24 Niemców z tarnowskiego gestapo. Za pomnikiem wchodzimy już w las i cały czas idziemy szlakiem pasma Brzanki, mijając wzniesienia Krzyżowej, Kamionki i Wielkiej Góry. Po ostatnich opadach deszczu miejscami jest dość mokro, więc musimy omijać rozmiękniętą ziemię. Zaczęły się pojawiać grzyby i nasze oczy rozglądały się  na prawo i na lewo. W okolicach Wielkiej Góry zatrzymujemy się na posiłek i zbieranie grzybów. Trafiały nam się niezłe okazy borowików, ale radość była tylko w ich znalezieniu , bo po przyjściu do domu większość z nich znalazła  się w koszu. Tak to już bywa z tym naszym  grzybowym zbieractwem. Dalej schodzimy ostro w dół i ukazują nam się zabudowania Ryglic z wieżą Kościoła. Dochodzimy do rynku i od razu mamy autobus.  Nie była to za długa wycieczka, bo przeszliśmy tylko 15 km, ale humory dopisywały i wszyscy byli zadowoleni , a i pogoda też dopisała, bo świeciło słońce i ani kropli deszczu. Do zobaczenia.

Tekst Urszula Marzec

 

30.07.2019  Lipnica Górna - Połom Duży - Nowy Wiśnicz

Kontynuujemy zwiedzanie Wiśnicko- Lipnickiego Parku Krajobrazowego od Lipnicy Górnej. Zaczynamy od rezerwatu przyrody nieożywionej "Kamienie Brodzińskiego", który jest położony na na górze Paprotna/440 m.npm/. Nie jest co prawda tak rozległy i okazały jak "Skamieniałe Miasto" w Ciężkowicach, w zasadzie to kilka skałek z piaskowca istebniańskiego, ale warty zobaczenia . Skały mają formy grzybów, baszt, ambon i są położone blisko siebie w odległości kilkudziesięciu metrów. Największą jest najwyżej położony "Wielki Kamień" o wysokości 10m i szerokości 16m. W lesie na wzgórzu Paprotna napotykamy jeszcze mniejsze, pojedyncze sztuki skałek. Nazwa ich  pochodzi od nazwiska poety i historyka Kazimierza Brodzińskiego, który w tej okolicy spędził swoje dzieciństwo i często odwiedzał to miejsce i jest również związany z Tarnowem. Skałki Brodzińskiego to interesująca przyrodnicza atrakcja turystyczna, na której niestety widać ślady wandalizmu /liczne napisy farbami i śmieci/. Po krótkim odpoczynku i kawie w pobliskim zajeżdzie, ruszamy dalej przez lasy, pola i przepięknie ukwiecone łąki. Dominujące kolory łąk to zieleń połączona z różowo-fioletowymi , białymi i żółtymi kwiatami- coś pięknego. I tak dochodzimy do Połomu Dużego, gdzie na na stoku wzgórza Bukowiec znajduje się kolejny rezerwat "Kamień Grzyb", który został utworzony dla zachowania fragmentu buczyny karpackiej oraz pomnika przyrody nieożywionej-skały z piaskowca,  tzw. fliszu karpackiego. W rzeczywistości obiekt składa się z dwóch skał ; jedna w kształcie grzyba o wys. 7m, obwodzie czapy 26m i obwodzie trzonu 17m, a druga to duży oderwany głaz, częściowo zagłębiony w podłożu. Na płycie przy skale  oraz czapie grzyba wyryto kilka łacińskich imion i dat, które prawdopodobnie należały do zakonników z klasztoru Ojców Karmelitów w Nowym Wiśniczu. Schodzimy w dół do potoku Leksandrówka, zepsuta kładka i musimy przejść po kamieniach, i tu urywa nam się szlak, który w tym rejonie był bardzo żle oznakowany. Ponieważ w oddali widzimy Zamek i zabudowania więzienia w Nowym Wiśniczu , to idziemy przez łąki, pola, chaszcze do najbliższej drogi, nadrabiając parę km, a w sumie zrobiliśmy 15km. Wkrótce dochodzimy do miejsca, gdzie zostaliśmy zaproszeni przez Marysię S. do jej przyjaciół, na działkę w Nowym Wiśniczu. Czekało na nas zmęczonych 10/+2/ Łazików nie lada przyjęcie, grilowana kiełbaska i kiszka, cukinia z papryką i pieczarkami, sałatki i oczywiście ciasto. W miłym towarzystwie gospodarzy odpoczęliśmy i po skonsumowaniu pyszności trzeba było wracać. Jeszcze krótki spacer przez rynek w Wiśniczu, wstąpiliśmy do zabytkowego kościoła, zdjęcia pod pomnikiem Matejki i Lubomirskiego, ale może innym razem wybierzemy się na zwiedzenie całego Wiśnicza- bo warto. Krajobrazowo trasa była bardzo ładna, nie za trudna, małe i lekkie podejścia , ale duża wilgotność powietrza przy niezbyt wysokiej temperaturze, dała nam się we znaki, byliśmy trochę zmęczeni.  Potrójnie łączonym transportem dość szybko dostaliśmy się do Tarnowa.

Tekst Urszula Marzec

18.07.2019  Piwniczna -Piwowarówka- Eliaszówka - Obidza 

Za nami wspaniała całodniowa wycieczka w Beskid Sądecki. Powtarzamy po dwóch latach trasę na Obidzę , ale w inny sposób. Dojeżdżamy PKP do stacji Piwniczna i zaczynamy wędrówkę szlakiem zielonym od wysokości 400mnpm, a mamy się wspiąć na szczyt Eliaszówka 1020m.  Pierwszym punktem naszej wspinaczki jest Piwowarówka/ 695m/ z wyjątkowo malowniczą kapliczką- kościółkiem, skąd rozpościerają się wspaniałe widoki na na dolinę Czercza i jej górskie otoczenie, a za doliną Popradu na rejon Kicarza i pasma Jaworzyny Krynickiej. Po krótkim odpoczynku trafiamy na ładne gospodarstwo agroturystyczne i znów przerwa, ale tylko na kawę. Obok na hali pasą się urokliwe brązowe owieczki, przeznaczone na specjały kuchni owego gospodarstwa. Praktycznie cały czas idziemy wzdłuż granicy polsko-słowackiej i dalej podchodzimy pod górę, miejscami droga prowadzi drewnianymi schodami, co ułatwia wspinaczkę. Idziemy grzbietem i podziwiamy widoki po obu stronach, czasem napotykając na polany porośnięte borowinami, ale owoce są bardzo małe. I tak dochodzimy na szczyt Eliaszówki, najwyższe wzniesienie Gór Lubowelskich, na granicy polsko-słowackiej. Część z nas wspina się na wieżę widokową, skąd doskonale widać  Tatry Słowackie i nasze Trzy Korony. Pod wiatą drugie śniadanie, bo przed nami jeszcze długa droga, ale już tylko z górki. Najwyższy szczyt osiągnięty, z czego jesteśmy dumni, choć momentami nie dla wszystkich było łatwo. Tradycji stało się zadość i oczywiście idąc "owczym pędem" nie patrząc na znaki, musieliśmy zrobić małą nawrotkę do właściwego szlaku. Jesteśmy na Obidzy / 928m/ , skąd rozchodzą się szlaki turystyczne w wielu kierunkach. Zasiadamy na ławach przy bacówce, posilamy się i delektujemy przepięknym widokiem na Suchą Dolinę i pobliskie pasma górskie, dla tego widoku warto było zadać sobie trud wspinaczki. No niestety za długo nie możemy tu pozostać, bo musimy zdążyć na bus do Piwnicznej. Schodzimy drogą asfaltową ostro w dół i... znowu nam się udało, autobus czekał na nas.  W Piwnicznej mamy trochę czasu do odjazdu pociągu, więc smakujemy lody w"Magdalence". Piwniczna to miasto założone przez Kazimierza Wielkiego w 1384r. ,w rynku otoczonym zabytkowymi kamieniczkami  pośrodku usytuowana jest zabytkowa studnia z 1801r. Schodząc w dół do pociągu mijamy miejsce , w którym była kiedyś synagoga, położona na wzgórzu nieopodal kościoła parafialnego /1885r./ ze starym zabytkowym dzwonem/ 1523r./. Nadjeżdża pociąg, a nam pozostają wspomnienia fantastycznie, przy pięknej pogodzie, spędzonego dnia przez grupę 10 Łazików i przejściu 17 km.  Do miłego zobaczenia na kolejnych wędrówkach.

Tekst Urszula Marzec

 

08.07.2019 Brzeżnica - Lasy Radłowskie - Wierzchosławice

Postanowiliśmy odszukać piękne miejsce nad  stawami w Niwce , którym to zachwycaliśmy się w styczniu 2018 r. Zaczynamy w Brzeżnicy i od razu na skraju Lasów Radłowskich mijamy drewnianą leśniczówkę w ogródku pełnym  pięknych, kolorowych kwiatów. 11 osób ustawia się do zdjęcia przy tablicy informacyjnej przed wejściem w kompleks leśny i prostą , szeroką drogą zaczynamy naszą kolejną wędrówkę. Stary, wysoki las tętni życiem , bujne i obfite , zielone poszycie leśne, śpiewy ptaków i zapach żywicy ze świeżo ściętych drzew pozwala cieszyć się nam urokami natury. Po drodze mijamy pracujących przy czyszczeniu lasu leśników, wykrotów jest naprawdę sporo. Krótki odpoczynek i koleżanka Ela częstuje nas domowymi gołąbkami - pychota i jakie zaskoczenie. I tak dochodzimy do poszukiwanego pożwirowego zbiornika wodnego Niwka , maszyny wydobywcze pracują w dalszym ciągu. Zbiornik jest olbrzymi, a powierzchnia lustra wody wynosi około 100 ha przy głębokości nawet 18 m. Brzegi zbiornika porośnięte są roślinnością z pojedynczymi drzewami, łagodnie schodzące do wody, można znależć miejsca z piaskiem,  niczym jak plaża, a czysta  woda ma przepiękny kolor. Wędrujemy ścieżką wzdłuż zbiornika i spotykamy przy brzegu pasjonatów wędkarstwa, gdyż Niwka znajduje się na liście TOP 20 najlepszych łowisk w Polsce.  Stąd też tak duża ilość wędkarzy i zacumowanych łódek. Dominującymi gatunkami ryb w tym akwenie są: karp, amur, leszcz,sandacz, karaś, sum, szczupak, lin, węgorz, pstrąg tęczowy oraz jaż. Ponadto  na zbiorniku można zaobserwować wiele gatunków ptactwa wodnego. Ponieważ latem brzegi jeziora wyglądają zupełnie inaczej niż zimową porą, mijamy nasze , poszukiwane miejsce i udajemy się dalej w celu znalezienia odpowiedniego stanowiska na odpoczynek i śniadanie.  Wreszcie  zasiadamy na trawie i biesiadujemy, nasze Ele -solenizantki przygotowały nam nie lada ucztę, a w podzięce za to wszystko Kaziu zaśpiewał specjalnie dla Nich piosenkę / tekst ułożył po drodze/. Był nawet konkurs z nagrodami autorstwa Eli. Po mile spędzonym czasie udajemy się w drogę powrotną i wychodzimy na główną drogę wprost na dom- muzeum Wincentego Witosa. Aby ominąć  duży ruch liczny, skręcamy  w boczną drogę i po przejściu 14 km dochodzimy do centrum Wierzchosławic, gdzie po paru minutach mamy autobus do Tarnowa.

Tekst Urszula Marzec

 

03.07.2019   Bieśnik - Polichty - Gromnik

Zaczynamy trasę znowu w Bieśniku, ale tym razem udajemy się w przeciwną stronę.Przechodzimy przez most na Paleśniance, skąd oglądamy leśniczówkę " Bodzantówkę", usytuowaną obok nieczynnego, dużego kamieniołomu rud żelaza pracującego w XIX w. na potrzeby huty w Paleśnicy. Przez polany i pola wchodzimy w kompleks leśny rezerwatu Styr i niestety wspinamy się do góry, na przełęcz-siodło pomiędzy Styrem Pd. i głównym Styrem Pn. Przy pięknej pogodzie i dobrej widoczności podziwiamy panoramę szczytów Pogórza, Beskidów i Tatr. Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej skrajem dużego lasu porastającego pn. zbocze grzbietu Olszowej /465m/. Wśród pól i pojedynczych gospodarstw przysiółka Borys trawersujemy do doliny potoku Słonianka i dochodzimy do skrzyżowania dróg i szlaków przy kapliczce- krzyżu. Nasz  cel to Polichty i tam też się udajemy przez ładny, świerkowy las, ale "smutny" jak określiła go Basia- wysokie, smukłe drzewa bez zielonego poszycia, tylko sama ściółka, wokół brązowo, tylko w górze zieleń.  W lasach i na polach jest bardzo sucho, spękana ziemia, dlatego znajdywane pojedyncze grzybki są tak suche, że od razu nadają się na zimowe zapasy. Po drodze mijamy pięknie zadbane i ukwiecone gospodarstwa agroturystyczne i miejscowe winnice. Przechodzimy przez kładkę na potoku Brzozowianka i już jesteśmy w Ośrodku Edukacji Ekologicznej Polichty.  Tutaj robimy dłuższy odpoczynek , śniadanie i pogawędki, miejsca przy stołach jest dużo i nas też, bo aż 14osób.  Ośrodek jest ładnie zagospodarowany i zadbany, są miejsca na wspólne biesiadowanie i na grill, ale niestety nie było gospodarza obiektu i o kawie mogliśmy tylko pomarzyć. Pewnie jesienią wybierzemy się tu ponownie, bo lasy te obfitują w grzyby/sprawdzone/. Jeszcze tylko wspólne zdjęcia i ruszamy w drogę powrotną.Po wyjściu z lasów niestety czeka nas powrót drogą asfaltową do samego Gromnika. Podziwiamy dalej krajobraz i co nas zaskakuje, to w pełni dojrzałe zboża. Lekki wiaterek i śpiewy ptaków umilają nam czas powrotu. Po przejściu 19 km dochodzimy do Gromnika i od razu mamy transport do Tarnowa/nawet dobiegamy/. Do zobaczenia na następnej letniej wyprawie, Urszula.

Tekst Urszula Marzec

 

25.06.2019  Bieśnik - Ruda Kameralna - Czchów

Po dwutygodniowej przerwie spowodowanej upałami grupa 10 Łazików zatęskniła za wycieczką. Start w Bieśniku i od razu stromo wznosimy się drogą leśną, dalej boczną płytową i ścieżką, aż  na polany grzbietu. Krótki  odpoczynek pod lasem, podziwiamy wspaniałe widoki, zapach skoszonej trawy i śpiewy ptaków -pełny relaks. Kontynuujemy, teraz już  łagodne, podejście widokowym terenem pól, polan i lasu. Dochodzimy do miejsca martyrologii II wojny światowej. To drewniany szałas - prowizoryczny szpital wojenny: tu w 1944 r. lekarz Mossoczy i ranni partyzanci AK zostali zaskoczeni i wymordowani przez Niemców. Pochowano ich w zbiorowej mogile nieopodal szpitalika. Tutaj robimy przerwę śniadaniową , a koleżanka Ela częstuje wspaniałą drożdżówką z dżemem z żółtych malin, przywiezionym z Norwegii. Spiewamy "sto lat" wszystkim czerwcowym / i nie tylko/  solenizantom. Dalej szlak prowadzi do rozdroża na najwyższym wzniesieniu Mogiły /460 m/ i tutaj idziemy po nowo wybudowanej drodze, by za chwilę zorientować się, że nie ma szlaku. Wracamy więc do skrzyżowania i odnajdujemy właściwą drogę. Idziemy w dół przez las skomplikowanym terenem grzbietów i osuwisk, systemem ścieżek i dróg leśnych, różnorodnym drzewostanem , zadrzewieniami i zarastającymi polanami , do doliny potoku Rudzanka. I tak mijamy Rudę Kameralną i wchodzimy na bezleśny grzbiet w przysiółku Górzany, skąd pięknym wąwozem wśród pól i zadrzewień schodzimy do potoku, by znów stromą ścieżką dojść do przysiółka Głowaczka/365m/. Teraz już tylko strome zejście do doliny Dunajca, mając przed sobą rzekę, szczyt Mahulca  / tam byliśmy ostatnio/ i Czchów. Po zejściu do doliny wśród zabudowań wsi Piaski Drużków dochodzimy do przeprawy promowej przez Dunajec. Z promu "puszczamy piękny wianek", aby tradycji stało się zadość, niech płynie do morza. Przed nami widoczne ruiny baszty w Czchowie, ale może następnym razem uda nam się je zdobyć. Po pokonaniu 17 km zmęczeni  /bo słońce na tej ostatniej otwartej przestrzeni dało nam się we znaki/ ale zadowoleni, bo trasa naprawdę była piękna , dochodzimy do przystanku i od razu mamy autobus i to z klimatyzacją / można odetchnąć/.

Tekst Urszula Marzec

 

 

 

 

 
Podsumowanie roku akademickiego 2018/2019

W mijającym roku szkolnym kontynuowaliśmy działalność klubu turystyki pieszej "Łaziki". To już pięć i pół roku wspólnego wędrowania i zwiedzania bliższych i dalszych okolic Tarnowa.Ten rok był dla nas szczególny, bo uroczyście obchodziliśmy jubileuszową 200-tną wycieczkę.

Staramy się raz w tygodniu wyruszyć w teren, o ile pozwoli na to pogoda a trzeba przyznać, że mamy do niej szczęście. Chodzimy cały rok, niezależnie od pory roku, gdyż każda nasza aktywność sportowa daje nam wiele zadowolenia i satysfakcji. Tworzymy zgraną grupę i z utęsknieniem czekamy na kolejną wyprawę.

W minionym roku akademickim zorganizowaliśmy aż 41 wycieczek i przemaszerowaliśmy 614 km, co daje średnio 15 km na jedną wycieczkę. Każda nasza wyprawa jest inna i niepowtarzalna, mimo iż na niektóre trasy chodzimy kilkukrotnie.  Ale repertuar nam się nie wyczerpał i mamy w zapasie nowe trasy i nowe tereny. Zdarzają się wycieczki krótkie, bo około 12 km i bardzo długie, nawet 26-28 km. Oprócz samego maszerowania podziwiamy zmieniającą się przyrodę i wspaniałe widoki a także zwiedzamy zabytkowe obiekty, które znajdują się na naszej trasie.

Wszystkie wycieczki są dokumentowane, tzn. opisywane i fotografowane. Tworzymy taką naszą " Łazikową kronikę."

Mam nadzieję na kolejne wycieczki i wyzwania i życzę wszystkim uczestnikom- Łazikom przyjemności ze wspólnego wędrowania.

Przewodnik grupy Urszula Marzec

  

25.06.2019  Bieśnik - Ruda Kameralna - Czchów

Po dwutygodniowej przerwie spowodowanej upałami grupa 10 Łazików zatęskniła za wycieczką. Start w Bieśniku i od razu stromo wznosimy się drogą leśną, dalej boczną płytową i ścieżką, aż  na polany grzbietu. Krótki  odpoczynek pod lasem, podziwiamy wspaniałe widoki, zapach skoszonej trawy i śpiewy ptaków -pełny relaks. Kontynuujemy, teraz już  łagodne, podejście widokowym terenem pól, polan i lasu. Dochodzimy do miejsca martyrologii II wojny światowej. To drewniany szałas - prowizoryczny szpital wojenny: tu w 1944 r. lekarz Mossoczy i ranni partyzanci AK zostali zaskoczeni i wymordowani przez Niemców. Pochowano ich w zbiorowej mogile nieopodal szpitalika. Tutaj robimy przerwę śniadaniową , a koleżanka Ela częstuje wspaniałą drożdżówką z dżemem z żółtych malin, przywiezionym z Norwegii. Spiewamy "sto lat" wszystkim czerwcowym / i nie tylko/  solenizantom. Dalej szlak prowadzi do rozdroża na najwyższym wzniesieniu Mogiły /460 m/ i tutaj idziemy po nowo wybudowanej drodze, by za chwilę zorientować się, że nie ma szlaku. Wracamy więc do skrzyżowania i odnajdujemy właściwą drogę. Idziemy w dół przez las skomplikowanym terenem grzbietów i osuwisk, systemem ścieżek i dróg leśnych, różnorodnym drzewostanem , zadrzewieniami i zarastającymi polanami , do doliny potoku Rudzanka. I tak mijamy Rudę Kameralną i wchodzimy na bezleśny grzbiet w przysiółku Górzany, skąd pięknym wąwozem wśród pól i zadrzewień schodzimy do potoku, by znów stromą ścieżką dojść do przysiółka Głowaczka/365m/. Teraz już tylko strome zejście do doliny Dunajca, mając przed sobą rzekę, szczyt Mahulca  / tam byliśmy ostatnio/ i Czchów. Po zejściu do doliny wśród zabudowań wsi Piaski Drużków dochodzimy do przeprawy promowej przez Dunajec. Z promu "puszczamy piękny wianek", aby tradycji stało się zadość, niech płynie do morza. Przed nami widoczne ruiny baszty w Czchowie, ale może następnym razem uda nam się je zdobyć. Po pokonaniu 17 km zmęczeni  /bo słońce na tej ostatniej otwartej przestrzeni dało nam się we znaki/ ale zadowoleni, bo trasa naprawdę była piękna , dochodzimy do przystanku i od razu mamy autobus i to z klimatyzacją / można odetchnąć/.

Tekst Urszula Marzec

 

06.06.2019  Lipnica Murowana - Szpilówka - Czchów 

Odkrywamy nowe tereny , Beskid Wyspowy a w nim Wiśnicko - Lipnicki Park Krajobrazowy. Po łączonym ale sprawnym dojeździe startujemy w 11 - osobowym składzie ze słynnej Lipnicy Murowanej. Czworoboczny Rynek zabudowany drewnianymi podcieniowymi domami o konstrukcji zrębowej sprawia  wrażenie jakbyśmy cofnęli się do średniowiecza. Pośrodku Rynku na wysokiej kolumnie stoi posąg bł. Szymona z Lipnicy oraz rośnie lipa nawiązująca do herbu wsi. W tym to miejscu corocznie odbywa się  konkurs palm wielkanocnych więc Łaziki  zrobiły sobie pamiątkowe zdjęcie. Przy uliczce wychodzącej z Rynku stoi wczesnobarokowy kościół pw. św. Szymona z Lipnicy /XVII wiek/ oraz pomnik założyciela /niegdyś/  miasta króla  Władysława łokietka.  Naszym celem jest jednak najciekawszy zabytek wpisany na listę UNESCO , czyli drewniany gotycki kościółek cmentarny św. Leonarda z XV w. który stoi na miejscu dawnej pogańskiej gontyny.  Korzystamy z obecności Pani przewodnik, która otworzyła nam obiekt i opowiedziała o jego historii i zabytkach. Jest to jednonawowy kościół, budowany na zrąb, kryty gontem i otoczony sobotami. We wnętrzu cenne polichromie: gotycka z 1502 r. ,renesansowa i barokowa a w ołtarzu głównym gotycki tryptyk z ok. 1500 r., oraz dawna rzeżba Swiętiwita za ołtarzem.  W posadzce nawy znajduje się płyta nagrobna Ledóchowskich.  Przechodzimy obok dworu Ledóchowskich i wyruszamy na szlak. Początkowo idziemy wzdłuż  pachnących łąk i pól , by szybko wejść w kompleks leśny doliny Piekarskiego Potoku. Wysokie drzewa chronią nas przed słońcem a lekki wiaterek sprawia, że maszeruje się nam bardzo dobrze. Podejścia pod górkę są łagodne i nie męczące. W lesie zauważamy bardzo dużo połamanych gałęzi i przewróconych drzew oraz niespotykanie dużo wielkich mrowisk, są też grzybki. Pierwsze duże wzniesienie 515 m.n.p.m. to Piekarska Góra , na której znajduje się krzyż postawiony w 1864r. na pamiątkę uczestnictwa okolicznej ludności w powstaniu styczniowym. Korzystamy z altanki i zostajemy tutaj na śniadanie. Po krótkim odpoczynku idziemy dalej, szlak jest źle oznakowany i musimy bardzo uważać by się nie zgubić. Następna górka ta Szpilówka / 516 m.n.p.m./ z nowo wybudowaną wieżą widokową o wys. 30 m. Część osób wychodzi do góry na wieżę i przy dobrej widoczności podziwia wspaniałe  widoki na Pogórze Wiśnickie. Obok wieży powstały ławki, wiata oraz starodawna ziemianka, fajne miejsce na odpoczynek. Teraz już tylko z górki, mijamy Bukowiec Tymową i Mahulec ....i znowu kłopoty ze szlakiem.Ponieważ w dole widać wijący się Dunajec więc nie szukamy już szlaku tylko kierujemy się w dół do Czchowa. Trochę nam się wydłużyła trasa i po pokonaniu 26 km wchodzimy na czchowski Rynek. Zaglądamy do kościółka a na ruiny zamku i basztę wybierzemy się przy innej okazji. Znowu mamy szczęście i szybko trafiamy na połączenia do Tarnowa. Zmęczeni ale zadowoleni postanawiamy, że wrócimy jeszcze w te okolice.

Tekst: Urszula Marzec

 

 

27.05.2019 Swoszowa-Wisowa-Liwocz-Czermna-Szerzyny

Plan naszej kolejnej wycieczki był bardzo ambitny: trasa długa (chociaż jeszcze nikt nie zdawał sobie do końca sprawy jak bardzo), a na trasie najwyższy szczyt Pogórza Ciężkowickiego i pasma Brzanki – Liwocz (562 m n.p.m.). Jednak nie jego wysokość była wyzwaniem lecz dwa ostre podejścia na szczyt, zwłaszcza drugie – strome i długie. Ale wcześniej była jeszcze długa, kilkunastokilometrowa trasa, początkowo drogą asfaltową ze Swoszowej do Wisowej, a później drogą leśną, najpierw na Mały Liwocz (483 m n.p.m.), a dalej na ten „właściwy”. Podczas odpoczynku na Wisowej w leśnej wiacie, przypomniał nam się nasz pobyt tu przed kilkoma laty, jeszcze w większym składzie, kiedy to świętowaliśmy tu imieniny Zbysia. Na całej naszej trasie tym razem zachwycały nas przepiękne ukwiecone, pachnące łąki. Po drodze trafiło się nam też parę grzybów, w tym jeden borowik sporych rozmiarów, o średnicy około 20 cm – jednak to jeszcze nie wysyp i nie sezon grzybowy. Z Liwoczy do Czermnej doszliśmy już mocno zmęczeni po pokonaniu 27 kilometrów trasy, a czekał nas jeszcze 6-cio kilometrowy marsz do Szerzyn, gdzie mogliśmy dopiero „złapać” połączenie do Tarnowa. Nikt już nie miał siły i chęci na dalszą wędrówkę – szczęście nam jednak sprzyjało, bo trafił nam się bus kursujący na trasie do Jasła, który skończył właśnie kurs i wracał do bazy w Szerzynach, a uprzejmy kierowca zgodził się nas zabrać. Po blisko godzinnym oczekiwaniu na bus do Tarnowa szczęśliwie dotarliśmy do celu. A 9-osobowej grupie należą się gratulacje za wytrwałość.

Tekst Małgorzata Wielgus

 

17.05.2019 Bruśnik-Bukowiec-Przydonica-Bartkowa

Mimo całonocnego deszczu, a rano wciąż jeszcze zachmurzonego (a może tylko zamglonego) nieba, postanawiamy wyruszyć jednak na zaplanowaną wędrówkę. Zanim dojechaliśmy w 9-osobowym składzie do Bruśnika chmury i mgły się rozeszły i powoli zaczęło się pojawiać niebieskie niebo i przebłyski słońca, aż w końcu zrobiło się całkiem ładnie. Na trasie zachwyciły nas jaskrawo żółte od kwitnącego rzepaku pola. Znów mijaliśmy znany nam dobrze stary dąb, pod którym, według legendy, odpoczywał król Jan III Sobieski wracając spod Wiednia. Według posiadanych informacji mieliśmy mieć na trasie dwa miejsca widokowe, gdzie zamierzaliśmy zrobić postój. Ponieważ miejsc tych nie było widać, ostatecznie zatrzymaliśmy się na skraju lasku, na pociętych kłodach drzewa. Gdy ruszyliśmy dalej na niebieskim niebie pojawiła się niespodziewanie ciemna chmura nie wróżąca dobrze. I rzeczywiście, chmura w końcu nas dopadła i zmusiła do założenia peleryn. Na szczęście trwało to niezbyt długo i wkrótce ponownie pojawiło się słońce, które zostało z nami już do końca wycieczki. I znów zmyliliśmy trasę, dokładając sobie drogi, ale tym razem nie zawiniła nasza nieuwaga, lecz złe oznakowanie trasy, wyraźnie wskazujące skręt w lewo. Robiąc okrążenie przez niewielki lasek wyszliśmy na właściwą drogę. Po jakimś czasie ukazały się w dole zabudowania w Przydonicy wraz z nowym kościołem. Znajduje się tu również stary kościół z XVI w., niestety czas nie pozwolił na jego odszukanie i zwiedzenie. Później zaczęła się mozolna wspinaczka pod górę przy dość mocno już grzejącym słoneczku. Na górze (w przysiółku Zbęk) nie mogliśmy ominąć znajdującego się tu pomnika przyrody – starego dębu, kolejnego, pod którym miał rzekomo odpoczywać Jan III Sobieski. Próby objęcia go nie powiodły się bo było nas za mało (część grupy została przy szlaku). Pod dębem (i rozłożystym kasztanowcem) znajduje się XIX-wieczna kapliczka. Dalej było już z górki, chociaż jeszcze ponad godzinę marszu. Wreszcie ukazała się w oddali tafla Jeziora Rożnowskiego. Po dojściu do szosy głównej na granicy Gródka i Bartkowej zdecydowaliśmy się na dojście do przystanku w Bartkowej. Stąd bus dowiózł nas do Zakliczyna, a kolejnym busem wróciliśmy do Tarnowa. Może trasa nie należała do najdłuższych (20 kilometrów) jednak dała nam solidnie „w kość”.

Tekst Małgorzata Wielgus

 

 

10.05.2019 Gwoździec-Jaworsko-Łysa Góra-Dębno

Po dłuższej przerwie, spowodowanej majowymi świętami i niesprzyjającą pogodą, wreszcie ładny dzień i możemy ruszyć na trasę. Mimo, że od ostatniej naszej wędrówki minęło zaledwie 17 dni, jesteśmy stęsknieni za wspólnym wędrowaniem i naszym towarzystwem. Ruszamy więc dziarsko w 12-sto osobowej grupie, a naszym celem jest „szlak kwitnących jabłoni”. Pogoda rzeczywiście wymarzona. Startujemy w miejscowości Gwoździec i wśród soczystej zieleni młodych listków oraz radosnego śpiewu ptaków, po części polnymi drogami, a po części lasem dochodzimy do Wolnicy, gdzie pod wiatą myśliwską koła łowieckiego „Dunajec” (jak każe nasza już tradycja) robimy postój. Niemal od początku trasy towarzyszy nam sympatyczny piesek, który wyraźnie poczuł ducha turysty. Po odpoczynku ruszamy dalej, by przez Jaworsko i Łysą Górę dojść do naszego głównego celu – sadów jabłoniowych. Nie obeszło się bez drobnego pomylenia dróg (co ostatnio stało się już naszą kolejną „tradycją”) i nieco nadrobiliśmy drogi zawracając na tę właściwą. Niestety, jesteśmy trochę spóźnieni i nie możemy w pełni cieszyć się widokiem kwitnących drzew, chociaż niektóre, zapewne późniejsze odmiany, jeszcze są w rozkwicie. Kolejny odpoczynek robimy w sąsiedztwie sadów, na pustych skrzyniach czekających na zbiory owoców (długo jeszcze będą czekać). Piesek cały czas nam towarzyszy, co budzi nasze obawy, że może nie trafić do domu, ale nie znamy sposobu, żeby go zawrócić, bo chociaż chwilami tracimy go z oczu, po jakimś czasie jest z powrotem. Stwierdzamy u niego instynkty łowieckie – to pogoni sarnę, to znów bażanta. Basia próbuje nawet „zaczepiać” (zainteresować) spotykane osoby, ale nie ma chętnego do zaopiekowania się pieskiem. Po przejściu 22 kilometrów dochodzimy do przystanku w Dębnie i wsiadamy do nadjeżdżającego busa. Piesek zostaje na przystanku… Mamy nadzieję, że trafi z powrotem do swojego właściciela lub w jakieś dobre ręce. No i jeszcze Marysia znalazła pierwszego w tym roku grzyba – kozaka (ta to ma szczęście do grzybów).

Tekst Małgorzata Wielgus

 

 

23.04.2019 Tarnów - Zawada - Skrzyszów

Kolejna wiosenna wycieczka Łazików zaczęła się zbiórką pod tarnowskim Sądem ,skąd wyruszyliśmy na Marcinkę . Niestety  końca remontu wiaduktu nie widać /jak i żadnych pracowników/ , więc robimy małe kółko , dochodzimy do alei Tarnowskich i wychodzimy na górę św. Marcina .W Zawadzie skręcamy na szlak zielony i wchodzimy w kompleks leśny . Niewielki deszcz próbował nas przestraszyć , ale silny wiatr szybko przegonił  chmury i zaświeciło nam słoneczko . Podziwiamy pięknie rozwijające się krzewy i drzewa , cała przyroda budzi się do życia . Na trasie na niektórych drzewach , na "słusznej wysokości", jeden z mieszkańców Zawady zawiesił przepiękne kapliczki z figurkami świętych : Benedykta , Józefa , Franciszka , Anny , Teresy i wielu innych . Nie wszystkie widzieliśmy , ponieważ nie  były na naszej trasie . W połowie drogi do naszej szóstki dołączył Kaziu , który wyszedł nam naprzeciw  od strony Skrzyszowa. Dalej pokierowała nas Jadzia na piękne miejsce na odpoczynek i śniadanie . Duży stół zespolony z ławkami / ktoś musiał przywieżć ten zestaw ciągnikiem/ był idealny dla naszej gromadki . Po krótkim relaksie ruszamy dalej w stronę wąwozu straceń  "Kruk ". Tu w 1941 roku gestapo dokonywało masowych egzekucji ludności polskiej , ciała około 400 ofiar pochowano w zbiorowych mogiłach , upamiętnionych okazałym pomnikiem .  Na skraju lasu jeszcze krótki odpoczynek na ławeczkach , pożegnanie z Kaziem i po przejściu 14 km drogą dochodzimy do Skrzyszowa .Czekamy tylko około 10 minut na autobus i zadowoleni wracamy do Tarnowa. Do zobaczenia na kolejnej wycieczce .     Tekst Urszula Marzec .

 

05.04.2019 Bobowa-Bruśnik-Kąśna Dolna

W ostatnim roku często naszym środkiem lokomocji był pociąg, który to bardzo polubiliśmy. Tym razem również skorzystaliśmy z tego rodzaju transportu. W 15-osobowej grupie dojechaliśmy do Bobowej, skąd ruszyliśmy na zaplanowaną trasę. Wiosna rozbujała się już na dobre, wokół zielono i kwitnąco: w ogrodach kwitną magnolie, forsycje i wiosenne kwiatki, a na polach i w lasach czeremchy, pierwiosnki, zawilce, kaczeńce, ziarnopłon. Przez większą część trasy towarzyszył nam radosny śpiew ptaków. W Bruśniku zajrzeliśmy do kościółka, niestety tylko z przedsionka, przez okratowane drzwi, po czym skierowaliśmy się na wzniesienie z wieżą widokową. Tutaj stwierdziliśmy duże zmiany – postawiona została wiata z miejscem na ognisko/grill, a wokół ustawiono drewniane stoły i ławy. Jednak już ktoś zdążył po części zdewastować to miejsce, bo stoły wraz z mocującymi je kotwami były wyrwane z podłoża, o czym Basia nie omieszkała powiadomić telefonicznie pracowników gminnych. Ponieważ dość mocno wiało, na wieżę wejść zdecydowała się tylko Basia, więcej chętnych tym razem nie było, zwłaszcza że widok na linię horyzontu nie był zbyt ostro zarysowany. Po odpoczynku i posileniu się ruszyliśmy w kierunku Diablego Boiska, ale chyba sam diabeł coś tu zamieszał, (może „przykrył ogonem”), bo zmyliliśmy drogę i do diabelskiej skały nie dotarliśmy. Ale samo przejście przez las było i tak przyjemnością - robiąc okrążenie wyszliśmy na wcześniejszą drogę wśród pól, która doprowadziła nas do kolejnego terenu zalesionego. Po pewnym czasie ujrzeliśmy wśród drzew zabudowania Dworku Paderewskiego w Kąśnej Dolnej. Tutaj, na ławeczkach wokół pomnika mistrza, podjęliśmy debatę co do dalszej trasy i demokratyczną większością głosów zdecydowaliśmy, że do Ciężkowic już nie pójdziemy (zwłaszcza, że musielibyśmy iść ruchliwą szosą). I tak długość naszej trasy wyniosła 16 kilometrów. Jeszcze tylko zawitaliśmy nad parkowy staw, po czym udaliśmy się na przystanek autobusowy.

Tekst Małgorzata Wielgus

 

 

 

25.03.2019  Radłów-Łęka Siedlecka-Glów-Żabno

W 14-osobowej grupie dojeżdżamy do Radłowa, skąd ruszamy na kolejną trasę. Przechodząc obok tutejszego kościoła sprawdzamy, czy można zaglądnąć do wnętrza – niestety, jak to zwykle bywa, wszystkie wejścia są zamknięte. Idziemy więc dalej, drogą pomiędzy zabudowaniami i obserwujemy zmiany, jakie nastąpiły w przyrodzie w przeciągu ostatnich dni. W ogródkach wyraźnie już widać wiosnę – kwitną krokusy, narcyzy, ciemierniki, fiołki, krzewy forsycji. Na magnoliach pękają nabrzmiałe pączki, ukazując płatki  kwiatowe. Mijamy stawy po wyrobiskach żwirowych, z zarośli dochodzi donośny głos kaczek. W Łęce Siedleckiej kierujemy się w stronę Dunajca i dochodzimy do wału p.poż., którym prowadzi ścieżka rowerowa Velo. Pierwotnym planem było dojście do Ostrowa, ale spotkany cyklista informuje nas o nowo urządzonym punkcie wypoczynkowo-serwisowym dla rowerzystów w Glowie, zmieniamy więc plany i kierujemy się w stronę przeciwną do zamierzonej. Po przejściu 3 km trafiamy na porządną wiatę z przeszklonymi ściankami chroniącymi przed wiatrem, (który dość mocno wieje) oraz solidnym stołem i ławami. Tutaj robimy dłuższy postój. Ruszamy w końcu dalej, bo mamy ważne zadanie do wykonania: musimy rozprawić się z zimą, którą symbolizuje towarzysząca nam cały czas Marzanna. Zima jakby odczytywała nasze zamiary, bo nagle znienacka zaatakowała zimnym porywistym wiatrem i deszczem, zmieniającym się w coś na kształt grudek śniegu i gradu. Mamy tego dość, jesteśmy zdesperowani i przekraczając Dunajec (i tu nastąpiła pewna niesubordynacja) zrzucamy Marzannę z mostu do rzeki; z nurtem popłynęła „w świat”. Chyba zadziałało, bo w niedługim czasie przestało padać i nawet wypogodziło się. Tak dochodzimy do centrum Żabna, gdzie na przystanku stoi już bus, więc bez zwłoki wsiadamy, by wrócić do Tarnowa. Na naszej trasie mijaliśmy 3 cmentarze z okresu I wojny światowej (w Radłowie, Glowie i Żabnie), świadczące o przebiegającym tu froncie i toczących się walkach. A długość trasy wyniosła 14 kilometrów.

Tekst Małgorzata Wielgus

 

15.03.2019 Ołpiny-Żurowa-Ryglice

Od rana dzień nie zachęcał do wędrówki, zachmurzone niebo i siąpiący deszczyk nie wróżyły najlepiej. Mimo to 14 osób wyruszyło busem z Tarnowa na naszą kolejną wędrówkę. Wysiedliśmy w pobliżu kościoła w Ołpinach, więc na początek skierowaliśmy swoje kroki w tym kierunku. Kościół, o dziwo, był otwarty, bo trafiliśmy na moment sprzątania, więc mieliśmy okazję oglądnąć jego wnętrze. Jest to kościół neoromański, zbudowany w latach 20-tych ub. wieku na miejscu poprzedniego, który uległ zniszczeniu podczas działań wojennych w 1915 r. Ściany zdobią polichromie figuralne i ornamentalne z 1948 r. Ołtarz główny i niektóre elementy wyposażenia(ambona, chrzcielnica) to neobarok. Po opuszczeniu kościoła okazało się, że deszcz nadal pada, co zmusiło nas do nałożenia peleryn, dzięki którym świat zrobił się nieco kolorowy. Raźno, z optymizmem na poprawę pogody, ruszyliśmy przed siebie i przeoczyliśmy skręt w lewo, co skutkowało dodatkowymi kilometrami. Zamiast w Żurowej znaleźliśmy się na granicy Szerzyn i Swoszowej. Tutaj, na przystanku autobusowym rozważaliśmy różne warianty dalszej trasy. Ponieważ w ciągu najbliższych godzin nie było żadnego autobusu do Tarnowa, postanowiliśmy poszukać jednak drogi do Żurowej. Ale wcześniej musieliśmy przeczekać atak dość silnego deszczu. W międzyczasie opuścił nas Jasiu, którego do wcześniejszego powrotu zmusił telefon z UTW (konieczność podpisania ważnego dokumentu). Towarzystwa dotrzymała mu Basia. W zmniejszonym składzie osobowym ruszyliśmy dalej. Deszcz akurat przestał padać, zaczęło się przejaśniać i nawet chwilami pokazywało się słońce, chociaż ciemne chmury wciąż wisiały na horyzoncie. W dobrych humorach dotarliśmy w efekcie do naszego punktu docelowego - Żurowej. Tutaj wreszcie mogliśmy odpocząć nieco dłużej na ławeczkach pod zadaszeniem. Na trasie do Ryglic mijaliśmy zakład produkujący różne przedmioty z drewna, więc wstąpiliśmy żeby pooglądać i zakupić jakieś drobiazgi. Na większe zakupy nie pozwalała pojemność plecaków i perspektywa ich dźwigania. Dalszy odcinek prowadził drogą leśną, miejscami błotnistą, ale w sumie ładną. Do Ryglic dotarliśmy przed godziną 14-tą i tu okazało się, że na autobus musimy czekać ponad godzinę. Nie pozostało nic innego jak wstąpić do pobliskiego lokalu gastronomicznego i poczekać przy plackach ziemniaczanych, herbatce, tudzież piwie. A dystans pokonany w tym dniu wyniósł 18 kilometrów.

Tekst Małgorzata Wielgus

 

07.03.2019  Tuchów-Meszna Opacka-Łowczów-Piotrkowice

To już nasza dziesiąta wędrówka w tym roku. Do Tuchowa docieramy busem, po czym kierujemy się na szlak prowadzący do Łowczowa i dalej. Pierwszy odcinek prowadzi pod górę, ale pokonanie go jest nagrodzone wspaniałą rozległą panoramą na okolicę, z Tuchowem na pierwszym planie. Idąc dalej, napotykamy przy drodze, na skraju lasu, cmentarz wojenny nr 158 (w przysiółku Tuchowa o nazwie Garbek) z okresu I wojny światowej,  jak zwykle bardzo ładnie zaprojektowany (przez Heinricha Scholza) i jak to jest na terenie całego powiatu tarnowskiego, starannie utrzymany. Pochowanych jest tutaj 27 żołnierzy armii austro-węgierskiej i 10 armii radzieckiej, w tym Polacy z 1. i 5. pułku piechoty Legionów Polskich. Obok ustawiono drewniany stół i ławeczki, więc korzystamy z tego i robimy krótki postój, po czym ruszamy dalej. Droga szeroka, przyjemna, o małym natężeniu ruchu kołowego, wije się pośrodku lasu pod górę, a potem znowu w dół (taki to już los turysty – wchodzi pod górę, żeby po chwili zejść w dół i znów pod górkę, tak w kółko na zmianę). Kolejną wsią na trasie do Łowczowa jest Meszna Opacka, w której mijamy pomnik - kamień, upamiętniający zamordowanych przez Niemców w marcu 1944 r. 5-ciu mieszkańców tej wsi. Dalej szlak prowadzi grzbietem wzniesienia, wśród pól, pustych jeszcze o tej porze roku, z ładnymi widokami na okolicę. Kolejny postój wyznaczamy w miejscu, w którym byliśmy już na koniec ubiegłego roku. Stąd już niedaleko do cmentarza legionistów w Łowczówku, ale tym razem nie mamy w planie odwiedzenia go. Po odpoczynku i posileniu się ruszamy w dół, w kierunku przystanku kolejowego w Łowczowie. Przekraczając tory kolejowe (jak zawsze nieprzepisowo) oraz most na rzece Białej, gdzie tradycyjnie już robimy zdjęcie grupowe (mamy na swoich trasach takie „obowiązkowe punkty”), pniemy się znów pod górkę, drogą prowadzącą w większości przez las. Uderza nas tu i złości niezliczona ilość śmieci - butelek, puszek i plastików porzuconych wzdłuż drogi. Docieramy do Piotrkowic, skąd busem wracamy do Tarnowa. I uwaga: zauważyliśmy już pierwsze wiosenne kwiatki – podbiał, miodunkę, stokrotki. W 16-to kilometrowej trasie uczestniczyło 13-tu Łazików. Niektórzy znaleźli jeszcze siły i czas, by wziąć udział w Muzealnym Salonie III Wieku.

Tekst M.Wielgus

 

01.03.2019 Szynwałd-Trzemesna-Łękawka-Piotrkowice

Marzec rozpoczynamy wędrówką, której punktem wyjściowym jest Szynwałd. Jest nas tym razem 12 osób. Idziemy pod górkę, trochę drogami polnymi a trochę na przełaj przez pola, aby dojść do niebieskiego szlaku, który zaprowadzi nas do miejsca biwakowego obok gajówki w lesie trzemeskim. Przyroda jeszcze uśpiona, więc wokół raczej szaro, ale widać już pierwsze oznaki nadchodzącej wiosny – nabrzmiewające pączki na drzewach i krzewach, kwitnące bazie, co napawa nas optymizmem i nową energią. Zbliżając się do naszego pierwszego celu, naszym zdziwionym oczom ukazuje się nakryty obrusem stół, a na nim kolorowo udekorowane jajka od kurek własnego chowu oraz wspaniałe domowe wypieki. To nasza „dobra dusza”  Krysia (żona Kazia) sprawiła nam taką miłą niespodziankę. Ponieważ wkrótce Kaziu ma urodziny, składamy mu życzenia (życząc przede wszystkim oczywiście zdrowia)  i odśpiewujemy mu tradycyjne „Sto lat”. Po miłej pogawędce i skonsumowaniu smakołyków, żegnamy się z Krysią i ruszamy dalej. Obok przydrożnej kapliczki w lesie nasze oczy ucieszyły kwitnące białe przebiśniegi - to już niezbity dowód nadchodzącej wiosny. Przez Łękawkę dochodzimy do Piotrkowic, gdzie wkrótce „łapiemy” busa do Tarnowa. Długość trasy wyniosła 14 kilometrów.

Tekst M.Wielgus

 

25.02.2019  Wola Rzędzińska-Lasek Lipie-Krzyż

Na starcie naszej wycieczki w Woli Rzędzińskiej stawiły się wszystkie aktualnie aktywne Łaziki, nawet Kaziu, który po długiej rehabilitacji stopniowo powraca do formy –  w sumie 15 osób. Nieobecna była jedynie Ala, która z wiadomych nam przyczyn jest chwilowo „urlopowana”. Trasa nasza prowadziła przez Lasek Lipie, ulubione miejsce rekreacyjne wielu tarnowian i rzeczywiście na trasie spotkaliśmy kilka osób spacerujących z kijkami lub bez, biegających, a także cyklistów, zwłaszcza, że pogoda była wymarzona, a w powietrzu czuć było już pierwsze powiewy wiosny. Na skraju lasu dołączyła do nas Ela i wspólnie uwieczniliśmy się na zdjęciu, na tle znajdującej się tu kapliczki. Trasa była łatwa, przyjemna  i stosunkowo krótka – licząca zaledwie 6 kilometrów. Na przeciwnym skraju lasu zrobiliśmy sobie krótki postój na łyk herbaty, a niektórzy próbowali wzmocnić formę na urządzonej tu plenerowej siłowni. Jeszcze krótki odcinek trasy przez sympatyczny zagajnik, a potem kolejny wzdłuż ruchliwej ulicy, który nie należał do najprzyjemniejszych. Ale wkrótce skręciliśmy w spokojniejszą okolicę, by wśród domków jednorodzinnych dojść do naszego celu. Tutaj czekała na nas gościnna altanka, w której zajęliśmy miejsca wokół okrągłego stołu. Potem były śledziki, bigos, barszczyk z pasztecikami, pączki, faworki, placek makowy, grzaniec, a także gry i zabawy plenerowe. To był pod każdym względem bardzo udany dzień. Dziękujemy przemiłym gospodarzom – Eli i Włodziowi za serdeczne przyjęcie nas na „swoich włościach”.

Tekst M.Wielgus

 

15.02.2019 Bruśnik-Bukowiec-Jamna-Jastrzębia

W 10-cio osobowym składzie wyruszamy busem z Tarnowa by dotrzeć do Bruśnika, skąd zaplanowaliśmy kolejną wycieczkę. Jest z nami po raz pierwszy „nowa” Marysia. Z Bruśnika idziemy wygodną szeroką drogą, w większości pod górę, a zalegające po bokach drogi zwały śniegu przypominają o niedawnej jeszcze śnieżnej zimie. Dodatnia temperatura, powodująca ich topnienie, wyrzeźbiła w nich dziwaczne kształty. W drodze do Bukowca zahaczamy o część Falkowej, gdzie przy drodze rośnie wiekowe drzewo. Lipa liczy przeszło 500 lat, a obwód jej pnia wynosi prawie 6 metrów. Według podań ludowych, odpoczywał pod nią, wraz ze swoim rycerstwem, król Jan III Sobieski, gdy wracał spod Wiednia. Niestety „staruszka” jest już mocno nadwerężona zębem czasu. Idąc dalej ukazuje się nam na kolejnym wzgórzu sylwetka kościółka w Bukowcu. Jest to drewniana cerkiew grekokatolicka, przeniesiona tutaj z Kamiannej k/Krynicy. Cerkiew, niegdyś p.w. Św. Parascewy, została zaadaptowana na kościół katolicki i obecnie nosi imię Niepokalanego Serca NMP. Na ławeczkach w pobliżu kościółka i plebani robimy krótki postój i ruszamy dalej. Niedaleko znajduje się rezerwat skalny nazwany „Diable Skały”, składający się z 9 skał z piaskowca, mających swoje własne nazwy – my „zaliczamy” cztery z nich (Skała Diabeł, Bloki Skalne, Dwie Skały, Urwisko), po czym kierujemy się do Jamnej. Teraz idziemy lasem, w większości pod górę, drogą przeważnie błotnistą. W Bacówce na Jamnej robimy kolejny odpoczynek, wzmacniając się kawą i barszczykiem. W drodze powrotnej mijamy Ośrodek Duszpasterski OO Dominikanów i kierujemy się do Jastrzębi. Wybieramy drogę, która powinna być najwygodniejsza i najszybsza, jednak okazuje się wkrótce, że taką nie jest. Szeroka droga dojazdowa, nie osłonięta drzewami, przy dodatnich temperaturach odtajała (a nawet prawdopodobnie stała się torem dla spływających z góry topniejących śniegów), została następnie zmrożona i jest mocno oblodzona. Musimy więc poruszać się ostrożnie poboczem. Na szczęście wszyscy bezpiecznie zeszliśmy w dół. Zatrzymujemy się jeszcze na łyk herbaty przy domku należącym do nadleśnictwa, ale chociaż na drzwiach zawieszony jest klucz, nie próbujemy wejść do środka. Jeszcze tylko około trzech kilometrów marszu i jesteśmy na przystanku w Jastrzębi. Pokonana dzisiaj trasa wyniosła 22 kilometry.

Tekst M.Wielgus

 

 

07.02.2019 Biadoliny-Wokowice-Łęki-Przyborów-Szczepanów

Utrzymujemy kierunek obrany tydzień temu, ale wysiadamy z pociągu dużo wcześniej, bo już w Biadolinach. Kierujemy się na drogę, która ma być wygodniejsza i krótsza od tej właściwej, ale wkrótce okazuje się że prowadzi do ……… nikąd. Ale dla nas to nie problem i wkrótce znajdujemy wyjście z sytuacji, bo nie lubimy zawracać i cofać się. Idziemy więc wzdłuż torów kolejowych i po pewnym czasie dochodzimy do właściwej drogi. Tutaj kierujemy się na Wokowice, wieś należącą niegdyś do biskupów krakowskich. Atrakcją wsi jest XIX-wieczny dwór, więc robimy sobie na jego tle zdjęcie. W pobliżu znajduje się kamienny krzyż z 1847 roku z ciekawymi inskrypcjami. Kolejną wsią, do której docieramy są Łęki. Znajduje się tu dużo starych drewnianych domów, ale nas zachwyciły liczne przydrożne zabytkowe kapliczki, szczególnie te kamienne, w większości z XIX wieku. Najstarszą datą jaką udało się nam odczytać to 1813 r., chociaż podobno są jeszcze starsze. Łęki leżą w gminy Borzęcin, na terenie której znajduje się aż 51 kamiennych krzyży i figur oraz sześć kapliczek budynkowych (z czego 4 napotkaliśmy właśnie w Łękach). Do najcenniejszych należy kapliczka św. Floriana, postawiona przez mieszkańców wsi w 1760 r. w kształcie przypominającym dzwonnicę, wewnątrz której znajduje się licząca 250 lat drewniana figura św. Floriana wykonana przez anonimowego snycerza. Mijając Łęki wchodzimy do wsi Przyborów. Tutaj znajdują się dwa ciekawe zabytkowe obiekty: dwór Łasińskich z drugiej połowy XIX wieku, (w którym obecnie ma siedzibę Gospodarstwo Rybackie) oraz tzw. Bezardówka, dawny dom Jana Bezarda, austriackiego pułkownika, wynalazcy wojskowej busoli. W parku okalającym dwór , wśród okazałych starych drzew, robimy sobie „posiadówkę”. Zbieramy siły, aby dotrzeć do Szczepanowa. Tutaj urodził się około 1040 r. Stanisław, biskup i męczennik, kanonizowany przez papieża Innocentego II w 1253 r. Tutejszy kościół neogotycki, murowany, z początku wieku XX został połączony z istniejącym tu wcześniej kościółkiem pw. św. Marii Magdaleny z 1441 r. Ołtarz ozdabia tryptyk, którego centralnym punktem jest XV-wieczny obraz przedstawiający św. Stanisława. W starym kościółku, stanowiącym obecnie nawę boczną, również znajduje się tryptykowy ołtarz z XV/XVI wieku. Po zwiedzeniu kościoła i jego okazałego otoczenia (to przecież miejsce pielgrzymek) udajemy się na główny plac Szczurowej. Według planu powinniśmy dojść jeszcze do Brzeska, ale sąsiedztwo przystanku autobusowego kusi, zwłaszcza że niedługo będzie bus, więc po krótkiej debacie i demokratycznym głosowaniu wsiadamy do busa, by dojechać do Brzeska, a stamtąd do Tarnowa. W nogach mamy i tak 17 kilometrów, a uczestników wycieczki było tym razem 13-tu, w tym jeden nowy kolega - Ryszard, (mamy nadzieję, że nie zniechęci się do kolejnej).

Tekst M.Wielgus

 

31.01.2019  Kłaj - Puszcza Niepołomicka - Szarów 

Przez Puszczę Niepołomicką prowadzi wiele szlaków . Tym razem , dla odmiany , grupa 8 Łazików rozpoczęła wędrówkę w Kłaju , gdzie zatrzymaliśmy się przy nowym pomniku z 2018 r. przy 3 Regionalnej Bazie Logistycznej w Krakowie , dla uczczenia 100-lecia niepodległości Polski . Wędrując wzdłuż terenów wojskowych podziwialiśmy piękno puszczy , stare drzewa , wykroty , poszycie leśne " przeorane "przez dziki , cieki wodne ,  gdzieniegdzie zamarznięte  a śnieg leżał już tylko na ścieżkach . Wokół słychać było śpiew ptaków  . Na " Drodze Królewskiej " minęliśmy kapliczkę św. Huberta i zatrzymaliśmy się przy " Dębie Augusta II " posadzonym w 1875 r. Poprzedni dąb , powalony przez burzę  był tak duży , że mogło go objąć 12 mężczyzn i my , próbując sobie go wyobrazić ,  utworzyliśmy krąg trzymając się za ręce -musiał być naprawdę ogromny . Przy Nadleśnictwie Niepołomice znajduje się pięknie zagospodarowane miejsce na ognisko i odpoczynek , z którego skorzystaliśmy . Po przejściu 18 km  dotarliśmy na skraj puszczy , czyli do Szarowa . Tylko 2 km dzieliły nas od  Zamku w Niepołomicach  , ale może następnym razem uda nam się tam dotrzeć . 

Tekst Urszula Marzec

 

24.01.2019  Zalasowa -Trzemesna - Poręba Radlna 

Za nami kolejna zimowa wędrówka , tym razem wybraliśmy się trochę dalej od Tarnowa , czyli wystartowaliśmy z Zalasowej . Od razu powitał nas zimowy krajobraz , dużo więcej śniegu niż w Tarnowie i ostry , chłodny wiatr . Podziwiając piękną zimę po przejściu części trasy boczną ale ruchliwą drogą weszliśmy w kompleks leśny , gdzie już nie był odczuwalny zimny wiatr . Na granicy Zalasowej , Trzemesnej i Karwodrzy odwiedziliśmy cmentarz choleryczny , jeden z większych w Małopolsce . Niedawno zadbano o to miejsce , postawiono krzyż i umieszczono tablicę z napisem  : " Tutaj znajduje się miejsce wiecznego spoczynku około 500 mieszkańców Zalasowej i okolic , ofiar epidemii tyfusu i cholery zmarłych w latach 1847- 1853 . Niech spoczywają w pokoju . Pamiętajcie o nas ". Jak wspominają miejscowe kroniki   pochówki odbywały się cicho i bez żadnych ceremonii  . Ciała zmarłych przywożono wozem konnym i wrzucano do wspólnego grobu - dołu wysypanego wapnem . Ponieważ na tym cmentarzu chowano także innowierców czy samobójców , stąd nazywano ten cmentarz "wisieluchem " . Takie to były czasy .... Po krótkim odpoczynku w Trzemesnej na  zagospodarowanym miejscu biwakowym obok leśniczówki , udaliśmy się w dalszą drogę . Przez Łękawicę  dotarliśmy do Poręby Radlnej  .  I tak grupa Łazików pokonała 14 km . Zadowoleni z wycieczki i z myślami o następnej , wróciliśmy do Tarnowa .

Tekst Urszula Marzec.

 

18.01.2019 - Czarna -Jodłówka Wałki

Kolejną zimową wędrówkę grupa 10 Łazików rozpoczęła w Czarnej , gdzie przy zabytkowej studni naprzeciw Urzędu Gminy zrobiliśmy grupowe zdjęcie i dalej ruszyliśmy już szlakiem w kierunku lasu . Droga jednak okazała się bardzo śliska i musieliśmy iść bardzo ostrożnie. Trasę tą pokonywaliśmy już wielokrotnie i za każdym razem odkrywamy coś nowego . Część trasy prowadzi wzdłuż torów kolejowych / pędzący pociąg głośno nas pozdrowił / i tu zaskoczenie - w niewielkim cieku wodnym zadomowiły się bobry  . Widoczne żeremia i pościnane małe i duże drzewa wyglądały niesamowicie . Przyglądając się uważnie efektom pracy bobrów, ich niestety nie było widać  , bo pracują nocą , zobaczyliśmy pomyłkę budowniczych żeremia . Jedno z drzew nie przewróciło się tak jak powinno , zaczepiło się o inne drzewo i cała praca poszła na marne - bywa i tak .  Po dojściu do Jodłówki zauważyliśmy nadjeżdżający autobus i szybkim krokiem , pokonując 10 km , udało nam się do niego wsiąść  . Do zobaczenia na następnej wyprawie  . 

Tekst Urszula Marzec

 

10.01.2019 – Wierzchosławice-Dwudniaki

Za cel kolejnej zimowej wycieczki obraliśmy Wierzchosławice. Bus dowiózł nas pod dom Wincentego Witosa, w którym obecnie znajduje się Muzeum jemu poświęcone. Ale my nie zatrzymywaliśmy się tutaj lecz ruszyliśmy w stronę Dwudniaków. Po drodze mijaliśmy stary dom Witosów, w którym przyszedł na świat przyszły premier Polski i tu zboczyliśmy nieco z drogi, żeby zobaczyć z bliska. Po chwili ruszyliśmy dalej bo naszym celem była wiata na skraju lasu, skąd rozpoczyna się ścieżka edukacyjno-przyrodnicza. Na miejscu okazało się, że nie jesteśmy sami; w sąsiedztwie wiaty stał biały jegomość z marchewkowym nosem i rękami-gałązkami. Ale nam nie przeszkadzało jego towarzystwo i rozgościliśmy się przy stole pod zadaszeniem. Dzięki suchym drewienkom, których całą torbę „przytargała” Ela, udało się nam rozpalić na śniegu ognisko oraz upiec kiełbaski i kaszanki z kapustą w folii, które również przygotowała Ela. Ona też zorganizowała cały program rozrywkowy, na który składały się różne konkursy i zabawy, po części na śniegu, a my cieszyliśmy się i bawiliśmy jak dzieci. Pan Bałwan przyglądał się nam trochę zdziwiony a trochę rozbawiony i chętnie pozował do zdjęć. A Ela była w tym dniu niezastąpiona - dziękujemy ci Elu za świetną atmosferę i zabawę. Przebyta trasa nie była długa bo liczyła zaledwie 8 kilometrów, ale jak na warunki śnieżnej zimy wystarczy. Było nas 12 osób.

Tekst M.Wielgus

 

 04.01.2019 – Wola Rzędzińska-Pogórska Wola

Pierwsza w tym roku trasa prowadziła z Woli Rzędzińskiej do Pogórskiej Woli. Była to wędrówka w prawdziwie zimowej scenerii, drogami i leśnymi ścieżkami pokrytymi świeżym puchem śnieżnym. Postój miał miejsce w lesie, w pobliżu stawu, przy zwalonym drzewie, przy którym już kiedyś biwakowaliśmy (ciekawe, że nikt go dotąd nie uprzątnął). Oczywiście był obrus rozłożony na śniegu, a na nim różne smakołyki, a także toast szampanem za pomyślny 2019 rok. Wycieczkę zakończyliśmy w Zajeździe u Kazika w Pogórskiej Woli – żurkiem, barszczykiem a także aromatyczną kawą. Trasa, w której uczestniczyło 12 osób liczyła 9 kilometrów. Wielką niespodziankę i radość sprawił nam nasz Kaziu – rekonwalescent, który odnalazł nas w lesie i nawet kawałek z nami przemaszerował, a potem towarzyszył nam do końca spotkania.

Tekst M.Wielgus

 

Bilans roku 2018:

Łaziki zrealizowały w mijającym roku 42 wycieczki i przemaszerowały w tym czasie 634 kilometry, co daje średnio 15,1 km na jedną wycieczkę.

Tak trzymać i zapraszam do wędrowania w nadchodzącym roku, życząc wszystkim dobrej kondycji,

             Urszula

 

28.12.2018 – Piotrkowice-Łowczówek-Pleśna

Nasza ostatnia w tym roku piesza wędrówka prowadziła znanym nam dobrze szlakiem, który pokonywaliśmy już wielokrotnie (w tym roku po raz trzeci), ale przez nas ulubionym i chętnie uczęszczanym. Była nas siódemka, tym razem bez przedstawicieli „płci brzydszej”. Początek marszu w Piotrkowicach, obok Restauracji pod Grzybem, rozpoczął się przy padającym deszczyku, na szczęście niezbyt silnym i trwającym niezbyt długo. Mijając kolejno rzekę Białą, przystanek kolejowy w Łowczowie, przydrożny krzyż, przy którym zwykle robiliśmy postój, jednak nie tym razem, gdyż pogoda i mokra ławeczka nie zachęcały do tego, dotarłyśmy do cmentarza wojennego w Łowczówku. Tutaj stwierdziłyśmy z żalem, że stara drewniana wiata ze stołem i ławkami już nie istnieje, a w nowej wiacie (a właściwie scenie estradowej) brak jest jakiegokolwiek wyposażenia. Natomiast imponującym obiektem jest nowo wybudowana toaleta, w pełni zautomatyzowana. Zmuszone byłyśmy rozłożyć się przy nowych stołach bez żadnej osłony przeciwdeszczowej i przeciwwiatrowej. Tutaj szefowa Łazików Ula dokonała podsumowania naszych osiągnięć w kończącym się roku, po czym szampanem pożegnałyśmy stary rok i wzniosłyśmy toast za pomyślny nowy 2019 rok. Zdegustowałyśmy świątecznych wypieków, które się jeszcze ostały po świętach. Drogą leśną, nieco błotnistą, zeszłyśmy do Pleśnej. Ledwo doszłyśmy do drogi głównej zobaczyłyśmy nadjeżdżającego busa, a uprzejmy kierowca na nasze machanie zatrzymał się, pomimo, że do przystanku było jeszcze kawałek. Dzięki temu w Tarnowie byłyśmy stosunkowo wcześnie. Przeszłyśmy pieszo 12 kilometrów.

Tekst M.Wielgus

 

 

14.12.2018 – Gołkowice (przys.Gaboń)-Przehyba-Gaboń

Już po raz szósty nasz Uniwersytet wspólnie ze Szkołą im. Jana Szczepanika zaplanował kolejny zimowy wypad integracyjny seniorów i młodzieży szkolnej w Beskid Sądecki. I tak grupa seniorów, w sile 18 osób, pod wodzą Prezesa Stanisława Wiatra oraz młodzieży pod kierownictwem Dyrektora Szkoły Pana Sławomira Susa, wczesnym rankiem, przy lekkim mrozie, wyruszyła autokarem z ulicy Goldhammera. Obecny był również b. Dyrektor Szkoły, a zarazem Przewodnik Beskidzki – Pan Piotr Kukułka, uczestnik wszystkich poprzednich naszych wędrówek na Przehybę  W grupie studentów UTW przewagę stanowiła grupa Łazików (10 osób). Wędrówkę pieszą rozpoczęliśmy w Gaboniu, przysiółku wsi Gołkowice, obok leśniczówki i kamienia upamiętniającego Jana Bielaka, długoletniego kierownika schroniska na Przehybie, który w tym miejscu zginął śmiercią tragiczną 17.XII.1994 r. ;  jadąc o zmroku skuterem śnieżnym wpadł na szlaban zagradzający drogę, który zazwyczaj nie był zamykany. Do dzisiaj schroniskiem zarządza żona p.Bielaka z dziećmi. Pierwszy odcinek trasy prowadził drogą, która była odśnieżona i posypana żwirem, mimo to trzeba było uważać, bo zdarzały się miejsca śliskie. Droga, chociaż dość łagodnie, jednak cały czas prowadziła pod górę, wśród ośnieżonych drzew, wzdłuż strumienia, który wił się raz z jednej, a raz z drugiej strony (w sumie przekraczaliśmy go czterokrotnie). Po drodze wymijaliśmy ciężki sprzęt pracujący nad utrzymaniem drogi, a nawet dźwig wymieniający słup elektryczny. Ale naprawdę prawdziwą zimę zobaczyliśmy wyżej, na drugim odcinku trasy. Tu droga nie była już odśnieżona i wędrowaliśmy po białym puchu i choć stromizny były większe to szło się o wiele przyjemniej. Drzewa przy szlaku, pokryte śniegiem i szronem, tworzyły baśniowy krajobraz. Tylko z uwagi na mgłę dalsze widoki były nieosiągalne. Do schroniska doszliśmy w różnym tempie, chociaż seniorzy nie ustępowali młodzieży. Tutaj po ogrzaniu się gorącą herbatą i posileniu się, nastąpiły wspólne śpiewy. Pomimo miłej atmosfery, trzeba było jednak zbierać się w drogę powrotną, by przed „szarówką” zdążyć zejść z góry. Jeszcze tylko wspólne zdjęcie przed schroniskiem. W Tarnowie byliśmy przed godziną 18-tą. Trasa piesza wyniosła 16,5 kilometra.

M.Wielgus 

 

 

07.12.2018 - Łętowice - Biadoliny Szlacheckie - Dębno 

Kolejną wycieczkę grupa Łazików rozpoczęła w Łętowicach i już na samym początku mijamy zabytkową figurę św. Floriana pochodzącą z 1812 roku , następnie klasycystyczny dwór z początku XIX wieku i zabytkowy kościół wybudowany ok. 1927 roku z drewnianą wolnostojącą dzwonnicą /1945 r./  . Tuż przy kościele znajduje się pomnik poświęcony mieszkańcom Łętowic walczącym w I wojnie światowej.  Wchodzimy w Lasy Radłowskie na Wielką Drogę Królewską , będącą częścią szlaku bursztynowego . Droga prosta , szeroka , utwardzona z licznymi bocznymi przecznicami . Las o każdej porze roku  jest zachwycający , mijamy strumyki i miejsca pamięci narodowej . Zatrzymujemy się na krótki odpoczynek , bo droga przed nami jeszcze długa. Na skraju lasu mijamy boisko LKS "Pogoń" a to znak , że jesteśmy już w Biadolinach Radłowskich i drogą wzdłuż linii kolejowej dochodzimy do Biadolin Szlacheckich / jak je odróżnić to nie wiem /.  Na terenie lasu znajduje się cmentarz wojenny nr 271 z czasów I wojny światowej projektu Roberta Motki . Obok niego na jednym z drzew przy drodze wisi obrazek Matki Boskiej malowany na szkle przez siostrę ostatnich  właścicieli Dębna hr. Amelię Ponińską .  Dalej droga prowadzi przez zaniedbany las , mijamy pamiątkowy krzyż i zakosami leśnymi  dochodzimy do przysiółka Perła a stąd droga asfaltowa . W dali widać cel naszej wędrówki ale do pokonania jeszcze sporo km . Podsumowując  , wycieczka w większości prowadziła przez las / co nam odpowiada /, pogoda też dopisała /choć chwilami padała mżawka/ a humory zawsze dopisują i w sumie przeszliśmy 18 km. 

Tekst Urszula Marzec.

 

29.11.2018 - Lubaszowa- Brzanka - Burzyn

Mimo mroznego poranka /termometr na DA wskazywał -6 stopni /ale za to słonecznego  , grupa 8 Łazików wyruszyła na kolejną wycieczkę . Początek trasy to Lubaszowa , która należy do najstarszych osad Małopolski ; za Bolesława Chrobrego był tu mały gród strzegący szlaku handlowego prowadzącego do do Bardejowa i  na Węgry. Odwiedzamy zagrodę hodowlanych danieli na czele z osobnikiem o pokaznym porożu .Stromo podchodzimy przez zadrzewienia niewielkiej , bocznej doliny i odkrytym widokowym terenem mijamy kilka gospodarstw a przy jednym z nich zatrzymujemy się . Jest to Siedlisko Zagacie z hodowlą koni , podziwiamy stare i nowe oraz młode konie .   I tak  docieramy do położonego w lesie Ośrodka Redemptorystów . W obiektach klasztoru mieści się dom rekolekcyjny i kaplica. Otoczenie ośrodka stanowi pięknie zadbany park z licznymi alejkami, stawkami, fontanną, zródełkiem św. Antoniego i Drogą Krzyżową; całość tworzy doskonałe warunki do modlitwy , kontemplacji i odpoczynku . Dalej wychodzimy na polany podszczytowe góry Morgi . Za polaną wkraczamy w ciemne, ponure lasy bukowe ale już w zimowej szacie , przypruszone niewielką ilością śniegu .Zamarznięte kałuże wyglądały jak dużych rozmiarów agaty .  Podchodzimy do punktu widokowego na Brzance . Tu na nowo wybudowanym miejscu do biesiadowania , zatrzymujemy się na odpoczynek . Rozpalamy nawet ognisko , smażymy kiełbaski i posilamy się . Pogoda piękna , słoneczna stąd i piękna panorama Beskidu Niskiego , Pogórza Ciężkowickiego i Grybowskiego, Beskidu Sądeckiego i Tatr. Z Brzanki wracamy drogą leśną a potem   asfaltową do Burzyna , gdzie jeszcze robimy zakupy w  masarni , pokonując w sumie 16 km

Tekst Urszula M.

 

22.11.2018 – Dębno-Porąbka Uszewska-Bocheniec-Jadowniki

Kolejny raz Łaziki udowodniły, że nie zniechęci ich do „włóczęgi” byle co, nawet siąpiący deszcz, który przywitał nas po wyjściu z busa w Dębnie i nie wróżył najlepiej.  Pomimo to, w  11-osobowym składzie dziarsko ruszyliśmy pod górkę. Na szczęście deszczyk w niedługim czasie przestał padać, ale ciemne chmury wciąż wisiały nad naszymi głowami, a mgła przesłaniała widoki na okolicę. Przekraczając granicę Dębno - Porąbka Uszewska szliśmy dalej drogą, którą można by nazwać „szlakiem kapliczkowym”, bowiem co jakiś czas mijaliśmy kolejne, w większości liczące 100 lat i więcej, kapliczki – bardzo ładne, chociaż nie wszystkie w dobrym stanie. W Porąbce Uszewskiej odwiedziliśmy najpierw Sanktuarium NMP z Lourdes, z grotą nawiązującą do tej francuskiej, a następnie zatrzymaliśmy się pod wiatą przy tamtejszym zajeździe (niestety nieczynnym o tej porze) na posilenie się i gorącą herbatę z termosu. Dochodząc do granicy Jadownik skręciliśmy na zachód, na wzniesienie Bocheniec (394 m) z XVII-wiecznym kościółkiem p.w. św. Anny. Z Bocheńca roztacza się rozległy widok na okolicę, a nawet na Tatry – niestety, nie tym razem. Na Bocheńcu, w ostatnim dniu roku, gromadzą się piechurzy (i pielgrzymi), aby przywitać tu Nowy Rok – może kiedyś też się wybierzemy ? Schodząc do wsi mijaliśmy wzdłuż drogi drzewa zaatakowane przez jakąś chorobę i całe pokryte chropowatymi naroślami, a także stare, opuszczone, rozwalające się domy – widok smutny i przygnębiający. Ale potem było już lepiej – domy w znacznej mierze nowe i zadbane. Były też dwie kolejne kapliczki z jasnego piaskowca – oczyszczone i odnowione, a co najistotniejsze nie „upiększone” kolorową farbą, co szczególnie ucieszyło Pawła. Po dojściu na przystanek przy głównej trasie wkrótce nadjechał bus, który dowiózł nas do Tarnowa.  Nasza trasa piesza w tym dniu wyniosła 16 kilometrów.

M.Wielgus 

 

16.11.2018 – Łękawica-Trzemesna-Las Tuchowski-Tuchów

Pomimo minusowej temperatury utrzymującej się jeszcze nad ranem 10 Łazików stawiło się na starcie zaplanowanej trasy wycieczkowej. Z dworca autobusowego w Tarnowie bus dowiózł nas do Łękawicy, skąd skierowaliśmy się do Trzemesnej – naszego pierwszego celu.   W Łękawicy już od samego początku droga prowadziła dość stromo pod górę, początkowo wśród zabudowań, a następnie pośród pól, pustych i szarych o tej porze roku, aż na koniec doprowadziła nas na skraj lasu w Trzemesnej, gdzie przy znanej nam dobrze leśniczówce, na urządzonym tu miejscu biwakowym przy stawie, zrobiliśmy pierwszy postój, rozgrzewając się gorącą herbatą i posilając się czym kto miał. Dalej droga prowadziła w większości przez las. Obraliśmy drogę asfaltową, obawiając się, że leśna ścieżka będzie zbyt rozmokła i śliska. Na parkingu przy wejściu do „Lasu Tuchowskiego” stał już Matiz Zbysia, świadczący o tym, że nasi przyjaciele, z którymi umówiliśmy się na wspólną „posiadówkę” już tu są. I rzeczywiście piątka „Łazików bis” czekała już  pod wiatą, a nawet rozpaliła już ognisko.  Tutaj wspólnie „biesiadowaliśmy”, śpiewaliśmy piosenki, niektórzy piekli kiełbaski nad ogniskiem, po czym grupa Łazików powędrowała w kierunku Tuchowa, a pozostali wrócili na parking do swojego pojazdu. Zaskoczeniem na naszej wycieczce były znaleziono jeszcze o tej porze roku grzyby – rydze,kanie, sitówki, borowiki ceglastopore, a w szczególności prawdziwki. W „grzybobraniu” królowała Marysia, to ona właśnie zebrała te najszlachetniejsze okazy. Przebyta trasa wyniosła 15 kilometrów.

M.Wielgus 

 

 

 

09.11.2018 – Łaziki patriotycznie: Piotrkowice-Łowczówek-Rychwałd

Tradycją już się stało, że w okolicach dnia Święta Niepodległości idziemy do Łowczówka, miejscowości przez którą w grudniu 1914 roku przebiegał front toczącej się wojny pomiędzy naszymi dwoma zaborcami - Rosją i Austrią i gdzie rozegrała się jedna z największych bitew tej wojny. W bitwie po obu stronach, obok żołnierzy wrogich armii, uczestniczyli również Polacy wcieleni przymusowo do armii zaborczych, ale także legioniści z I Brygady Józefa Piłsudskiego. Tak więc na znajdującym się tu cmentarzu wojennym, obok żołnierzy rosyjskich, austriackich, węgierskich, czeskich (i innych narodowości), spoczywają także żołnierze polscy. Do Łowczówka, w składzie  10-osobowym, wyruszyliśmy z Piotrkowic. Towarzyszyła nam mgła, ograniczająca znacznie widoki na okolicę. Po drodze obserwowaliśmy różne przejawy wybryków przyrody spowodowanych nietypową temperaturą tej jesieni m.in. urodziwe jeszcze maliny na krzakach, a w ogródkach typowo letnie kwiaty jak mieczyki czy lwiepaszcze. Na naszych różnych trasach mamy miejsca, gdzie obowiązkowo (tradycyjnie) robimy przerwę na odpoczynek i posilenie się. Również na tej trasie zatrzymujemy się każdorazowo w Łowczowie, w pobliżu Remizy OSP, na ławeczce obok przydrożnej kapliczki. Tym razem niespodziankę (i frajdę) zrobiła nam Ela, serwując barszczyk (z torebki – zalany wrzątkiem z termosu) z krokietami z kapustą i grzybami. Wybierając się do Łowczówka myśleliśmy, że będziemy tam sami, ponieważ główne uroczystości z udziałem Prezydenta RP miały miejsce w minioną niedzielę. Jednak idąc szlakiem spotykaliśmy różne grupy dzieci i młodzieży. Okazało się, że właśnie w tym dniu w Łowczówku odbywa się „złaz szlakami legionistów” organizowany przez PTTK dla młodzieży szkolnej. Na miejscu były już tłumy – dzieci i młodzież ze szkół tarnowskich i okolicznych, a także harcerze. Zdążyliśmy jednak jeszcze przed ich uroczystością zapalić znicze na grobach legionistów, po czym wycofaliśmy się żeby nie być intruzami. Stwierdziliśmy, że budzimy pewne zainteresowanie, no bo skąd tu nagle taka „młodzież mocno już wyrośnięta”. Na górze spotkaliśmy się z grupą naszych Łazików, którzy już nie chodzą z nami regularnie, a doszli tu z Rychwałdu i wspólnie zeszliśmy poniżej, aby zrobić sobie relaks. Wspólnie też zdegustowaliśmy wino otrzymane na naszą „dwusetkę” od Pani Prezes, przegryzając serami zakupionymi przez Ulę. Teraz kierunki marszu się odwróciły  – my poszliśmy w kierunku Rychwałdu, a grupa która przybyła z Rychwałdu zeszła do Łowczowa. W ten to sposób Łaziki uczciły 100-Lecie Niepodległości. Trasa wyniosła 12 km.

M.Wielgus 

 

26.10.2018 – Gwożdziec-Wolnica-Łysa Góra-Dębno

Kolejną „setkę” zaczęliśmy trasą po Pogórzu Wiśnickim. Z Gwoźdźca, gdzie dowiózł nas bus, skierowaliśmy się drogą asfaltową na północny wschód, aby dojść do drogi leśnej prowadzącej na wzgórze Wolnica (408 m n.p.m). Po drodze podziwialiśmy krajobrazy mieniące się jeszcze kolorami jesieni, a w lesie pod nogami słał się nam złoto-brązowy, szeleszczący kobierzec z opadłych liści. Zbieraliśmy jeszcze, ostatnie pewnie już w tym roku, opieńki. Pod wiatą myśliwską na Wolnicy, tradycyjnie już, zrobiliśmy sobie postój i odpoczynek. Z Wolnicy, mijając po drodze Jaworsko, dotarliśmy do Łysej Góry, wchodząc już na teren powiatu brzeskiego. Po drodze mijaliśmy sady jabłoniowe, w większości już pozbawione owoców. Jednak część jabłuszek nie została jeszcze odtransportowana do skupu i oczekiwała w skrzyniach kusząc zapachem i kolorami. Nie oparliśmy się więc pokusie i pokosztowaliśmy co nieco. Stąd już pozostało dojść do Dębna. Jeszcze tylko jeden krótki odpoczynek na ławkach przy drodze, naprzeciwko drewnianego krzyża upamiętniającego żołnierza AK, zamordowanego przez Gestapo na oczach matki w dniu Bożego Narodzenia 1943 roku. Jego wstrząsającą historię opowiedział nam sympatyczny gospodarz sąsiadującej z tym miejscem posesji. Do przystanku w Dębnie doszliśmy po godzinie 14-tej. Trasa wyniosła 20 kilometrów, a pokonało ją 8-miu Łazików.

M.Wielgus 

 

19.10.2018 – Jamna  - Tarnowski marsz po zdrowie

Na zakończenie projektu „Z radością odkrywamy świat” nasz Uniwersytet zorganizował wyjazd do Jamnej pod hasłem „Tarnowski marsz po zdrowie”. Około 70 osobowa grupa słuchaczy UTW dotarła do Bacówki w Jamnej, gdzie w ramach wolnego czasu, według swoich możliwości i zainteresowań każdy spędzał czas na swój sposób. Jedni zwiedzali najbliższą okolicę, w tym Ośrodek Duszpasterski OO Dominikanów, inni oddawali się rekreacji na miejscu, niektórzy nawet szukali grzybów (z powodzeniem). Łaziki oczywiście wybrały pieszą wycieczkę. Jako cel wyznaczyliśmy sobie wzgórze „513”, którego pomimo wielokrotnych pobytów w Jamnej nie udało się nam dotychczas „zaliczyć” ze względów czasowych. Teraz była ku temu okazja. To właśnie tu, 25 września 1944 r., rozegrała się największa bitwa Batalionu „Barbara” 16 p.p. AK w czasie akcji „Burza”. Batalion liczący 600 żołnierzy został otoczony przez przeważające siły wroga w liczbie 4.000 żołnierzy. Partyzanci odpierali atak Niemców przez cały dzień, a pod osłoną nocy wymknęli się cudem z okrążenia. Co istotne - w czasie walki poległo tylko 4 partyzantów. Straty wroga były o wiele bardziej bolesne. Staraniem płk Jerzego Pertkiewicza, uczestnika tej bitwy, na wzgórzu „413” został postawiony metalowy krzyż, jako wotum wdzięczności akowców za ocalenie. Wokół krzyża na 6-ciu kamieniach usytuowane są granitowe tabliczki z nazwami kompanii wchodzących w skład Batalionu (Wanda, Grażyna, Regina, Ewa, Janina, Aza). Również z inicjatywy płk Pertkiewicza i jego staraniem 3 lata temu na wzgórzu stanęły kolejne dwa krzyże: upamiętniające poległych partyzantów i ludność cywilną Jamnej zamordowaną przez Niemców w odwecie. Od niedawna wzgórze 413 otrzymało nazwę „Wzgórza Trzech Krzyży”. Od kilku już lat, corocznie we wrześniu w rocznicę bitwy, na wzgórze w drodze krzyżowej wędrują środowiska akowskie, harcerze, młodzież szkolna oraz okoliczni mieszkańcy. Schodząc ze wzgórza postanowiliśmy „zobaczyć co słychać u Zbigniewa Preisnera”. Niestety przez okalające szczelnie rozległą posesję drewniane ogrodzenie niewiele było widać. Przez szparę w ogrodzeniu podglądnęliśmy tylko siedzącego kamiennego Piotra Skrzyneckiego (wierną kopię tego z krakowskiego Rynku). Gdy wróciliśmy do Bacówki akurat była pora na obiad, który po przejściu 7 kilometrów smakował wyśmienicie. Wcześniej jednak zmierzyliśmy sobie jeszcze ciśnienie i poziom cukru we krwi u przesympatycznych studentek z PWSZ-etki. Okazało się, że wycieczka nie podniosła nam ciśnienia, natomiast podejrzanie wzrósł nam poziom cukru – no cóż, na trasie częstowaliśmy się słodkościami i innymi delicjami. Po konsumpcji, przy ognisku (wygaszonym) śpiewaliśmy, przy akompaniamencie akordeonisty pana Krzysia, piosenki – niektóre dość sprośne, ale przecież już od dawna jesteśmy dorośli. Były też tańce, do których również przygrywał pan Krzysiu – multiinstrumentalista. Nasz pobyt w Jamnej uwieczniliśmy grupową fotografią i okrzykiem pozdrowienia dla Pana Marszałka. Zrelaksowani wróciliśmy do Tarnowa.

M.Wielgus  

 

15.10.2018 – Tarnowiec - Zawada („Mazurowy Dwór”)

To była rekordowo krótka trasa, bo licząca zaledwie 2 kilometry – od przystanku linii autobusowej 225 w Tarnowcu do Zawady, a konkretnie do „Mazurowego Dworu” w tej miejscowości. Właśnie to miejsce wybraliśmy na świętowanie naszego kolejnego jubileuszu: dwusetnej wycieczki pieszej Łazików. Obiekt jest imponujący pod każdym względem: wielkości, architektury (wszystko z drewna i kamienia), zagospodarowania rozległego terenu wokół itd. Na uroczystość przybyli wszyscy czynni aktualnie członkowie naszej grupy, kilku mniej czynnych, jednak nadal związanych z Łazikami dawnymi przeżyciami i sentymentem, a także zaproszeni goście tj. wieloletnia a obecnie honorowa Prezes UTW – Pani Maria Kanior oraz nowo wybrany Prezes – Stanisław Wiatr. Władze uczelni reprezentowali również  V-ce Prezes oraz Skarbnik w jednej osobie Jan Starostka i Starosta Rady Słuchaczy Zosia Rech – no, ale to przecież Łaziki. Ula - szefowa Łazików, po powitaniu gości przedstawiła pokrótce najważniejsze fakty i dane dotyczące istnienia i działania grupy, od jej powstania w  kwietniu 2013 r. do chwili obecnej. Okazuje się, że przeszliśmy w tym czasie 2500 kilometrów, a najdłuższa trasa liczyła 26 kilometrów. Ula podziękowała przedstawicielom władz UTW za okazane wsparcie w niektórych przedsięwzięciach. Pani Maria Kanior pogratulowała nam wyników, a także niezwykłej więzi i przyjaźni, które wytworzyły się między członkami grupy. Otrzymaliśmy też prezent w postaci butelki wina. Z kolei Prezes Stanisław Wiatr, oprócz gratulacji i życzeń, zadeklarował dalsze wsparcie ze strony Uniwersytetu, w tym również finansowe w postaci dofinansowania bardziej odległych wypadów. W imieniu Łazików Marysia Stec podziękowała Uli za jej wysiłki wkładane w przygotowanie naszych wycieczek, opracowywanie tras oraz nieskończone pomysły urozmaicające nasze spotkania, a Marysia Turak przekazała upominek od grupy. Był oczywiście tort i toast szampanem. W części mniej oficjalnej odśpiewaliśmy nowy Hymn Łazików z tekstem naszego Kazia, który niespodziewanie zdradził zdolności poetyckie. Kaziu „śpiewająco” powitał też naszych gości, a następnie poświęcił każdemu z Łazików jedną zwrotkę swoich kupletów, co wywołało ogólną wesołość obecnych. Również interesująco zaprezentowała się Jadzia z poezją o tematyce górskiej oraz opowiastkami w gwarze góralskiej (jak przystało na rodowitą góralkę z Istebnej). Niespodziankę przygotowała nam Ula, która uhonorowała 15-tu aktywnych Łazików „Legitymacją Łazika”, w której będziemy odnotowywać swoje uczestnictwo w kolejnych wycieczkach. Oczekując na zamówione ciepłe danie śpiewaliśmy piosenki ze śpiewnika Łazików, przygotowanego przez Marysię Turak, a Ela Bielaszka z Marysią Stec odegrały zabawną scenkę policjantki i uwiedzionej dziewczyny (według scenariusza Eli).  Epizod w scence miał też nasz Kaziu. I tak w wesołym nastroju szybko minął czas spotkania. Na koniec imprezy zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcia uwieczniające nasz jubileusz.

No i wkrótce rozpoczynamy kolejną „setkę”.

M.Wielgus 

 

09.10.2018 –Czerwony Klasztor-Droga Pienińska-Szczawnica

W ramach wycieczki w Pieniny, zorganizowanej przez nasz Uniwersytet, przewidziane było przejście tzw.„Drogą Pienińską”. Łaziki oczywiście nie przepuściły okazji do pieszej wędrówki. Po zwiedzeniu zamku w Niedzicy podjechaliśmy autokarem do Sromowców Niżnych, skąd „kładką przyjaźni” udaliśmy się na słowacką stronę do Czerwonego Klasztoru. To tutaj rozpoczyna się malownicza trasa wzdłuż przełomu Dunajca prowadząca aż do Szczawnicy.  Po drodze z mostu obserwowaliśmy przepływające tratwy flisackie wiozące turystów, a także wspaniały widok na najwyższy szczyt Pienin – Trzy Korony, cieszący tym bardziej, że długo utrzymujące się do południa mgły nie wróżyły najlepiej. Jednak mgły akurat ustąpiły, a świecące słońce ogrzało powietrze na tyle, że kolejno zrzucaliśmy z siebie cieplejsze okrycia. Droga Pienińska jest jednym z najpiękniejszych szlaków w Pieninach. Prowadzi wschodnim brzegiem Dunajca, przez Pieniński Park Narodowy, w większości po stronie Słowacji, a tylko w 20 % po stronie polskiej. Jest alternatywą dla spływu tratwami – wędrując nią można podziwiać najwspanialsze zakątki przełomu Dunajca. Została wybudowana pod koniec XIX w., później wielokrotnie była niszczona przez kolejne powodzie, a następnie remontowana i modernizowana.  Na trasie widoki rzeczywiście zapierały dech w piersiach – wybarwione na złoto i czerwono liście drzew, na tle zieleni drzew iglastych, mieniły się mozaiką kolorów, zwłaszcza w promieniach świecącego słońca. Woda w Dunajcu także przybierała wielorakie odcienie w zależności od roślinności nadbrzeżnej – od złotych aż po szmaragdowo-turkusowe gdy na wodę padał cień od skał lub brzeg porastały drzewa iglaste. Dunajec wił się wśród skał ukazując co chwilę inne oblicze. Dodatkową atrakcją były przepływające tratwy, zwłaszcza dwie ostatnie unoszące kilkunastu flisaków w strojach regionalnych i śpiewających gromko. Wycieczkę zakończyliśmy w szczawnickiej karczmie „Pieniny” smacznym pstrągiem i zimnym piwem. W wędrówce uczestniczyło 11 Łazików, a dystans wyniósł około 13 kilometrów.  Była to 199 wędrówka naszej grupy. Następna – dwusetna - już wkrótce.

M.Wielgus 

 

 

05.10.2018 – Kociołek u Tereni i Antosia

Nastała „złota polska jesień”, a wraz z nią „babie lato”, jest więc czas na spotkanie przy ognisku. Jak ognisko to pieczone ziemniaczki oraz potrawa przyrządzona w kociołku. „Kociołek” zaplanowaliśmy w Zaczarniu u Tereni i Antosia.  Ale wcześniej trzeba było dojść pieszo z Woli Rzędzińskiej, dokąd dojechaliśmy autobusem miejskim linii „210”. Dodatkową okazją do spotkania były imieniny gospodyni – Tereni. Na miejscu ochoczo wszyscy zabrali się do szykowania składników do kociołka, na który składały się: kapusta, ziemniaki, cebula, boczek, kiełbasa, pieczarki, papryka i inne dodatki oraz przyprawy. W międzyczasie zostaliśmy ugoszczeni pysznym żurkiem (z jajkiem, ziemniaczkami, białym serem), a także wspaniałym tortem i innymi wypiekami, z których słynie Terenia. Oczekując na kociołek i ziemniaki z ogniska śpiewaliśmy wesoło, wspominaliśmy wakacyjne wyjazdy, a także układaliśmy program na nasz kolejny jubileusz, tym razem związany z 200 łazikową wycieczką. Kociołek smakował wyśmienicie, jak też ziemniaczki z masłem i koperkiem. Jeszcze tylko dojście do przystanku w Lisiej Górze, skąd odjechaliśmy busem do Tarnowa. Słońce właśnie zachodziło, rzucając ostatnie promienie i barwiąc niebo na czerwono. Piesza trasa wyniosła 8 kilometrów, a w wycieczce uczestniczyło 20 osób. Było to wspaniałe zakończenie lata.

M.Wielgus 

 

21.09.2018 – Rdzawka-Kulakowy Wierch-Stare Wierchy-Maciejowa-Rabka Zdrój

Wykorzystując ostatni słoneczny dzień lata zaplanowaliśmy wycieczkę w Gorce. Było to ułatwione dzięki finansowemu wsparciu naszego Uniwersytetu (opłacenie busa). Pieszą wędrówkę rozpoczęliśmy w miejscowości Rdzawka. Naszym pierwszym celem były Stare Wierchy (998 m n.p.m.) – przez Kulakowy Wierch. Droga, prowadząca w większości przez las, była całkiem przyjemna, chociaż prowadziła nas pod górkę, a podejścia były stosunkowo łagodne , a te bardziej strome niezbyt długie, więc nie były tak odczuwalne. Początkowe mgły stopniowo ustępowały i zaczęły wyłaniać się widoki na okolicę. Po drodze, jak zwykle, wypatrywaliśmy grzybów i nawet trochę się trafiło, chociaż zbiory nie były imponujące, no cóż - jest zbyt sucho. Na trasie mijaliśmy bardzo wielu turystów, w różnym wieku – począwszy od całkiem małych dzieci, aż po seniorów. Na Starych Wierchach znajduje się schronisko, więc zatrzymaliśmy się tu na dłuższą chwilę, posilając się przyniesionym prowiantem i popijając kawą oraz piwkiem zakupionymi w schronisku. Skosztowaliśmy też oscypków zakupionych u „wędrownego sprzedawcy” – górala. Przyjemność rozkoszowania się specjałami zakłócały nam osy, które zleciały się do naszych smakołyków i których była cała chmara, więc trzeba było uważać, żeby przypadkiem nie skonsumować którejś. Były zakusy, aby udać się stąd na Turbacz, ale nie pozwalał na to czas, więc obraliśmy kierunek na Maciejową. Droga wiodła w większości w dół, chociaż były też podejścia, bo wysokość na którą mieliśmy się wspiąć to 852 m. Tu też, obok schroniska PTTK, zrobiliśmy postój, ale już znacznie krótszy, bo czas nie pozwalał na więcej. Stąd już pozostało zejście do Rabki Zdroju, gdzie czekał na nas „nasz” busik.  W drodze powrotnej do Tarnowa spotkała nas niemiła niespodzianka – kilkudziesięciominutowy postój w korku w okolicy Jurkowa, w związku z wypadkiem na drodze. Ale to nie zepsuło nam dobrego nastroju i samopoczucia, bo wycieczka była bardzo udana i przyjemna – wspaniały akcent na zakończenie lata. W 16-to osobowym składzie pokonaliśmy 17 kilometrów.

Była to nasza 197 wyprawa i odliczamy teraz czas do naszego kolejnego małego „jubileuszu” – 200 wycieczki.

M.Wielgus  

 

13.09.2018 Gromnik- Polichty - Gromnik /196 wycieczka /

 
Wielkie grzybobranie czas zacząć! Chcąc połączyć wędrówkę ze zbieraniem "po drodze" grzybów zaplanowaliśmy trasę na Polichty.Tam w ubiegłych latach udało nam się sporo ich nazbierać. A jak będzie w tym roku?
Do Gromnika chcieliśmy pojechać pociągiem, ale z uwagi na remont torów ,PKP podstawiło nam /byliśmy jedynymi pasażerami/ autobus. Podjeżdżając na każdy przystanek kolejowy dotarliśmy do Gromnika.
Grupa nasza i tym razem liczy 7 osób, czyżby to jakaś magiczna liczba!
Idziemy zielonym szlakiem turystycznym dość stromo pod górę, mijamy nieliczne domostwa ,sady, winnice. Słońce coraz bardziej przygrzewa, ale wczesna pora i ocieniony szlak nie daje nam za bardzo we znaki. Super widoczność pozwala podziwiać piękne widoki Pogórza Rożnowskiego. Najczęściej spotykane przy drodze drzewa owocowe to- stare damachy,nikt ich nie opryskuje ani też nie zrywa, na drzewach pozostały resztki owoców ,tak jakby czekały na nas.
Dochodzimy do skrzyżowania w Polichtach, gdzie w Domu Ludowym trwają przygotowania do imprezy " Święto Darów Lasu" jaka ma się odbyć w sobotę , na którą dostajemy zaproszenie od organizatorów. Pod olbrzymią "babą z warkoczem ",Marysia S. robi nam pamiątkowe zdjęcie. Marysia S. to nasz łazikowi fotograf, stara się uwiecznić wszystko co piękne, ciekawe i niezwykłe, dokumentując w ten sposób nasze łazikowanie. Nieraz buntujemy się, gdy nas ustawia nakazując "wciągnąć brzuchy, uśmiechnąć się, nie jeść itp.",ale później oglądając nasze fotki jesteśmy jej bardzo wdzięczni. Najbardziej fajne są zdjęcia zrobione " z ukrycia", o których dowiadujemy się oglądając naszą stronę zdjęciową.
Przy skręcie do Ośrodka Edukacji Ekologicznej w Polichtach spotykamy kobiety z pełnymi koszami prawdziwków - no to mamy z głowy grzybobranie - wszystko nam wyzbierały !
W znanym ze swej gościnności Ośrodku zatrzymujemy się na śniadanie i odpoczynek. Przy lampce pysznego wina Porto /przywiezionego przez Ulę z Portugalii /,słuchamy opowiadań Uli o wrażeniach z pobytu w Lizbonie i Porto .Zachęceni jej relacją i zdjęciami postanawiamy tam kiedyś pojechać. Ale jeszcze bardziej interesująco Ula opowiada o spotkaniu z kolegami ze studiów na tzw.Łosiowisku.Złoty indeks jaki otrzymała od "J.M.Rektora" z okazji 50lecia rozpoczęcia studiów świadczy o dużej pomysłowości i poczuciu humoru uczestników spotkania po latach.
Na hasło "grzybobranie czas zacząć" idziemy na grzyby!. Za niecałą godzinę udaje nam się dość sporo znaleźć, Kaziu musiał nawet ściągnąć koszulę by je schować. Trochę jednak jego zbiory uszczupliła nasza selekcja.
Od pracownika Ośrodka dostajemy nowe mapy i foldery reklamujące walory Ciężkowicko-Rożnowskiego Parku Krajobrazowego.
Zgodnie z planem mamy iść do Zakliczyna szlakiem czarnym. Idziemy szlakiem żółtym ,który wg mapy ma połączyć się ze szlakiem czarnym. Mijamy Źródło Geologów ,charakteryzujące się znaczną zawartością siarkowodoru i po kilkunastominutowym podejściu dochodzimy do Suchej Góry /396 m/.W rejonie Suchej Góry trwały walki partyzantów Armii Krajowej z Niemcami. Metalowy krzyż znajdujący się na kamiennej pryzmie stanowi symboliczną mogiłę poświęconą pamięci partyzantów poległych w walce z Niemcami we wrześniu 1944r.
Sucha Góra - to nie tu mieliśmy dojść !! W tym momencie przypominają mi się słowa ballady o błądzących turystach
-" Pomyśl o tych, co dobrym poszli szlakiem Ale w złym kierunku "....
Ponieważ jest dość późno, postanawiamy nie szukać czarnego szlaku i wrócić zielonym do Gromnika. W Domu Ludowym w Polichtach /scena plenerowa/ trwają próby do przedstawienia "Czerwony Kapturek" w wykonaniu nomen omen Klubu Seniora. Trochę skracamy trasę poranną i dochodzimy wprost na dworzec PKP, gdzie ku naszej radości podjeżdża "pociąg -autobus".
Trasa liczyła 20km uwzględniając w tym grzybobranie.
 
Maria Turak
 
  
      07.09.2018 Skrzyszów - Las Kruk -Zawada -Tarnów
 
    Po dwóch latach powracamy na jeden z bardziej uczęszczanych szlaków wokół Tarnowa. Trasę w grupie 7-mio osobowej rozpoczynamy w Skrzyszowie, rodzimej miejscowości Kazia, przewodnika dzisiejszej wycieczki. I tu miła niespodzianka/ nie pierwsza już/, Kaziu z Krysią witają nas, jak na gospodarzy tego rejonu przystało, jajkami /z własnego chowu /na zielonych liściach sałatki !
Aby trasę wydłużyć Kaziu prowadzi nas sobie tylko wiadomymi drogami przez pola i lasy/ dość błotniste/ do Lasu Kruk.
  " Ot,i las skrzyszowski, co się Krukiem zowie,
     Przyciąga tu teraz takie liczne tłumy.
     Dla jednych jest miejscem radości i śmiechu,
     Dla innych wspomnieniem cierpienia, zadumy ".
                                       /autor E.Stepska -Kot/
Znajduje się tu pomnik poświęcony pamięci  400 osób rozstrzelanych w latach 1939-1945,większości więźniów tarnowskiego gestapo .Oddawszy cześć pomordowanym, zjedzeniu śniadania na pobliskiej polanie opuszczamy to miejsce, miejsce z wyjątkową atmosferą .Trasa do Zawady prowadzi przez tereny zalesione jak i bardzo widokowe ,szczególnie przy takiej pięknej pogodzie. Docieramy do kościółka w Zawadzie na Górze św.Marcina, znajdującego się na Szlaku Architektury Drewnianej. Tym razem mamy szczęście ,kościółek jest otwarty/poprzednio był zamknięty/ i opiekująca się nim Pani przybliża jego historię.
Kościół św.Marcina Biskupa to niewielki drewniany gotycki kościółek jednonawowy z XV wieku, dach świątyni pokryty gontem,  nawa otoczona jest przez charakterystyczne soboty, a wnętrze posiada barokowy wystrój. W ołtarzu głównym znajduje się obraz z wizerunkiem patrona kościoła i rzeźby świętych Wojciecha i Stanisława.Po obejrzeniu panoramy Tarnowa z punktu widokowego przy kościółku schodzimy przez Park na Górze Św.Marcina/obecnie "Park Niepodległości Miasta Tarnowa im.Romana Księcia Sanguszki powstańca 1831 roku - Sybiraka "/,następnie Aleją Tarnowskich i ulicą Lotniczą dochodzimy do Gumnisk. Tu w gospodarstwie "Zdrowa Żywość " Kaziu zaplanował nam degustację kozich serków. Gospodarze zachwalają nam również inne swoje wyroby: mleko i serki kozie, jajka, miód ,owoce. Serek kozi smakuje wybornie,ale nie wszyscy chętni mogą go zakupić gdyż gospodarze nie dysponują większą ich ilością. Smakosze wyrobów kozich będą musieli ponownie tu się pofatygować.Po przejściu przez Park Sanguszków, dawnej rezydencji magnackiej ostatnich właścicieli Tarnowa, rozstajemy się.
Trasa nasza liczyła ok. 10 km.
 
 Maria Turak

 

29.08.2018   Gromnik - Wał - Pleśna
 
Na kolejną naszą wędrówkę wybraliśmy się grupą 7-mio osobową, bez przebywającej na zasłużonym urlopie Szefowej Uli.
Spotkaliśmy się na dworcu PKP, gdyż w ostatnim czasie pociągi stały się naszym ulubionym środkiem transportu, znacznie wygodniejszym od rozklekotanych busów.Zaplanowaną trasę chcieliśmy rozpocząć od zwiedzenia zabytkowego kościółka św.Marcina Biskupa w Gromniku. Wybudowany w 1727 r. kościółek leżący na szlaku architektury drewnianej
w woj.małopolskim jest obecnie nieużytkowany i niestety okazał się niedostępny.
Idąc  dalej drogą asfaltową / duża część szlaków turystycznych prowadzi obecnie taką drogą / dochodzimy do pierwszego cmentarza wojennego w Siemiechowie, znajdującego się na szlaku frontu wschodniego I wojny światowej. Zarośnięty drzewami i porośnięty trawą jest mało widoczny od strony drogi. Ten i kolejne spotykane przy naszym szlaku cmentarze to nie tylko interesujące zabytki architektoniczne, to pomniki będące swoistym świadectwem minionej historii Ziemi Tarnowskiej. Duża ilość cmentarzy wojskowych /106/ przypomina o walkach toczonych na terenie Galicji na przełomie lat 1914/1915 pomiędzy armią rosyjską i armią C.K Austrii. Leżą na nich pochowani żołnierze różnych narodowości ;Polacy, Austriacy, Niemcy ,Rosjanie, Węgrzy, Czesi ,Włosi.
Wkomponowane w sieć szlaków turystycznych pozwalają wędrowcom na ich odnalezienie oraz chwilę refleksji nad przeszłością.
Wędrując dalej mijamy sady i pojedyncze drzewa owocowe, których gałęzie uginają się od ciężaru owoców /klęska urodzaju?/.Niektórym drzewom postanowiliśmy ulżyć częstując się gruszkami,jabłkami i śliwkami.
Na pierwszy krótki odpoczynek zatrzymujemy się w miejscu /nowe ławeczki/ z którego rozpościera się przepiękny widok na Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie, Beskidy i najbliższą "Jurasówkę". Wchodząc w kompleks leśny napotykamy pojedyncze grzyby, których najwięcej udaje się zebrać Eli.
Zgodnie z planem na dłuższy odpoczynek wybieramy "Chatę pod Wałem".Agroturystyczne gospodarstwo usytuowane jest pod szczytem Wału /523  m n.p.m./ na słonecznej polanie otoczonej lasami. Od naszego ostatniego tu pobytu znacznie się rozbudowało ,nie zmienił się tylko niezbyt sympatyczny gospodarz obiektu. Przy zastawionym stole świętujemy narodziny Oli - wnuczki Pawła. Świeżo upieczony dziadek dumnie pokazuje nam zdjęcia malutkiej Oleńki, a my gratulując mu przyjmujemy go do grona "dziadków ".
Nie omieszkujemy też zadzwonić do Uli z pozdrowieniami i życzeniami wspaniałego wypoczynku.
Wszystkim dopisują humory, a piękna słoneczna pogoda sprawia że niechętnie opuszczamy to miejsce. Do Pleśnej pozostało nam jeszcze około dwóch godzin marszu ale idąc szybkim tempem zdążamy na zaplanowany autobus do Tarnowa.
Nasza trasa wg mapy turystycznej liczyła 13 km, a wg endomondo aż 17 km/coś się tu nie zgadza !/
 
Maria Turak

 

22.08.2018 - Jastrzębia - Jamna - Jastrzębia 

Upały minęły i pogoda pozwala na wędrowanie . Grupa 7 osób stawiła się na zbiórce na dworcu autobusowym , skąd pojechaliśmy do Jastrzębii . Naszym zamierzeniem było przejście na Jamną i powrót do Jastrzębii , ale inną trasą . Zaczęliśmy wędrówkę spod kościoła i drogą boczną doszliśmy do pensjonatu "Uroczysko" . Miłe zaskoczenie - nowe miejsce na odpoczynek i grill , stoły i ławki , gdzie część osób została , a część poszła w las na grzyby . Udało nam się trochę prawdziwków pozbierać , a po ubiegłorocznym  wysypie grzybów pozostały tylko wspomnienia , może następnym razem ....Po odpoczynku ruszyliśmy w górę i tu kolejna niespodzianka - nowo utwardzona szeroka droga z miejscami do składowania drewna , wyczyszczonym odpływem i zboczem - trwają jeszcze prace wykończeniowe .  Jamna to Ośrodek Duszpasterstwa Dominikanów zwany Domem św. Jacka , odwiedziliśmy znane obiekty , odpoczęli w kawiarni przy rozmowie z bardzo sympatycznym małżeństwem z Poznania , którzy dyżurowali w ośrodku. Następnie zeszliśmy do nowego ogrodu różańcowego , zajrzeliśmy do kościółka i szlakiem wzdłuż Kaplicy Pojednania - Jamna  to także tragiczne wydarzenia września 1944 roku -udajemy się w powrotną drogę . W lesie podchodzimy do oryginalnego ostańca skalnego  zw. "Wieprzek". Stąd stromo z górki ładnym lasem, drogą utwardzoną , na końcu przez szlaban schodzimy na odkryte siodło . Krótki odpoczynek na skraju lasu z widokiem na kościół i panoramę Jastrzębii kończy naszą 19km wędrówkę . Tekst Urszula M. 

 

26.07.2018 – Stróże-Maślana Góra-Szymbark-Gorlice

Już od rana wiszące ciemne chmury nie wróżyły najlepiej. Prognozy pogody również były niejednoznaczne i niezbyt optymistyczne. Mimo to 7-miu odważnych podjęło ryzyko i skoro świt wyruszyło pociągiem z Tarnowa. W Stróżach drogą lokalną doszliśmy do granicy lasu, skąd rozpoczęła się mozolna wspinaczka na Maślaną Górę (753 m n.p.m.). Ale wcześniej zatrzymaliśmy się na posiłek i nabranie sił, na ładnie urządzonym punkcie rekreacyjnym.     Już w lesie, na samym początku Marysia natknęła się na rosnące „w kupie” prawdziwki w liczbie 6. To rozbudziło nasze apetyty i wyzwoliło w nas czujność i instynkt łowczy – idąc pod górę wypatrywaliśmy kolejnych grzybów, dzięki czemu podejście stawało się znośniejsze. Dochodząc do szczytu Maślanej Góry najgorsze prognozy sprawdziły się i z nieba polały się rzęsiste strumienie deszczu. Teraz schodziliśmy w dół drogą (a gdzie nie było to możliwe – lasem), po której spływały w dół koleinami dwa brunatne potoki wody. Pomimo założonych peleryn i tak nie „uszło nam to na sucho”, zwłaszcza buty i spodnie od kolan w dół były kompletnie przemoczone. Deszcz padał dobrą godzinę i ustał już pod koniec zejścia z Maślanej.  Na trasie trafiły się nam, a dokładnie Eli i Kaziowi, rekordowe grzyby – borowiki. W Szymbarku spotkało nas rozczarowanie w restauracji „Stary Dworek”, bowiem danie pod nazwą „przysmak jaśnie pani”, na które robiliśmy sobie apetyt przez całą drogę, a które znaliśmy z poprzedniej tu bytności, okazało się nieaktualne (zmiana właściciela i menu). Zadowoliliśmy się więc tylko kawą, strudlem jabłkowym i piwem. Z Szymbarku, w składzie zubożonym o 2 osoby, które wybrały dalszą podróż autobusem, grupa Łazików ścieżką rowerową, wzdłuż wzburzonej po deszczu rzeki Ropy, pokonała pieszo jeszcze blisko dwugodzinną trasę do Gorlic, co dało w sumie wynik   26 kilometrów.

 M.Wielgus 


 

 

12.07.2018 - Brzeźnica - Dwudniaki - Wierzchosławice Po nocnych i porannych opadach deszczu  dzień okazał się bardzo słoneczny i gorący  . Przez znane nam tereny mijając piękną leśniczówkę w Brzeźnicy , weszliśmy w lasy radłowskie . O tej porze roku lasy są urokliwe , rozbujała zieleń , gęste poszycie , wijące się strumyki leśne , no i te przepiękne śpiewy ptaków . Co jakiś czas mijamy stawy pełne ptactwa wodnego i staramy się dojść do pięknej , piaszczystej plaży nad jednym ze stawów , którą to odkryliśmy przypadkowo  w styczniu . No niestety nie udało się nam tam trafić , może innym razem . Doszliśmy więc nad stawy w Dwudniakach i tu zaskoczenie , to już nie te Dwudniaki z plażą , które pamiętamy sprzed 30-40 lat temu . W większości to już są tereny prywatne , ale udało się nam znaleźć wolny kawałek trawnika z dostępem do wody . Rozłożyliśmy się na trawie ze śniadaniem i na dłuższy odpoczynek . Większość z pomostu /prywatnego/ moczyła nogi w stawie , a jedna odważna  osoba zażywała kąpieli . Po mile spędzonym czasie 13- osobowa grupa łazików po pokonaniu 13 km , ale nie 13 w piątek , przez Wierzchosławice wróciła do  Tarnowa . Do zobaczenia na następnej,  nieco dłuższej , wycieczce . Serdecznie zapraszam , Urszula M.

04.07.2018 - Grybów - Góra Chełm - Jezioro Klimkowskie .     Tym razem celem naszej całodniowej wycieczki było zdobycie szczytu góry Chełm , którą często widywaliśmy z różnych miejsc naszych wędrówek , a następnie odpoczynek nad jeziorem Klimkowskim . Trasa zaczynała się przy dworcu PKP w Grybowie i po przejściu przez miasto zaczęła się dość długa wędrówka pod górę do kapliczki na Podchełmiu.  Miejscowy opiekun kościółka umożliwił nam zwiedzenie go i opowiedział o jego historii , a także o wątkach tarnowskich . Urodziwy i bardzo zadbany kościółek został zbudowany w 1934 roku przez braci Dziedziaków /ks. Ignacy i ks. Bernardyn / dla swoich rodziców , którzy z powodu podeszłego wieku nie mogli już chodzić do kościoła parafialnego w Grybowie . Jest to drewniany kościół z wieżą w stylu regionalnym kryty blachą, otoczony drewnianym płotem wykładanym gontami i osłonięty starymi lipami. W czasie ostatniej wojny nieraz przychodzili do niego na mszę świętą okoliczni partyzanci , dlatego Niemcy nazwali go " kościołem bandytów ".  Na tamtejszej plebani w czasie okupacji w tajnym nauczaniu zdawał maturę śp. biskup Józef Gucwa , który pochodził z pobliskiej Kąclowej i działał  w ruchu oporu . Był żołnierzem ZWZ , następnie AK , a od 1942 roku walczył  w  oddziale partyzanckim , który sam współorganizował . Spod kościółka rozciąga się daleka panorama Pogórza i Gór Grybowskich .  Dalej droga prowadzi w stronę lasu na kopułę Chełmu . Dość monotonne, ale ostre , podejście pod górę wśród jednostajnej kolumnady bukowych pni nie nagradza niestety żaden wspaniały widok ze szczytu /781 m.n.p.m./, gdyż cała góra jest gęsto zadrzewiona . Po również ciężkim i miejscami stromym zejściu ukazuje się daleka perspektywa Beskidu Niskiego . Traso piękna widokowo , ciągnąca się grzbietem oddzielającym dolinę Białej od doliny Ropy . I tak przez Wawrzkę i przysiółek Flasza dochodzimy nad jezioro Klimkowskie . Jest to sztuczny zbiornik wodny na Ropie , utworzony w 1994 roku i zamknięty zaporą betonową o wysokości 34m i rozpiętości korony 210m. Jezioro w malowniczym otoczeniu  " Pienin Gorlickich" stało się scenerią  ujęć przedstawiających Dniepr w filmie " Ogniem i mieczem " . Natomiast byliśmy zawiedzeni bardzo kamienistą plażą i  zamuloną wodą w jeziorze  , a przy braku zaplecza sanitarnego i gastronomicznego / tylko 1 mały punkt / pozostało nam nie najlepsze wrażenie z pobytu nad jeziorem .  Po odpoczynku   i przejściu 24 km  grupa 10 łazików wróciła zmęczona ale zadowolona . Piękna słoneczna pogoda i wspaniałe widoki przy bardzo dobrej widoczności nagrodziły trud i zmęczenie . Tekst Urszula M.

15.06.2018 – Szczawnica-Palenica-Wysoka-Jaworki

Ostatni wypad w góry związany był z wycieczką zorganizowaną przez UTW. W Szczawnicy spośród wycieczkowiczów wyłoniło się kilka grup z różnymi trasami, z których najkrótsza to była „trasa po Szczawnicy”. Drugą grupę stanowiły osoby, które obrały przejście z Jaworek do Wąwozu Homole. Wśród „wytrawnych piechurów” również nastąpił podział; jedna grupa, pod wodzą Stasia Sitki, po wyjeździe wyciągiem na Palenicę poszła pieszo do Jaworek. Łaziki w liczbie 13 osób ambitnie wybrały trasę najdłuższą. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Szczawnicy obok schroniska „Orlica” i już na początku zaczęło się ciężkie podejście pod górę, tym bardziej, że po nocnej ulewie droga była błotnista i śliska. Mocno ubłoceni i upoceni pokonaliśmy ten odcinek. Z góry roztaczał się widok na Sokolicę i Krościenko. Po odcinku łagodnym nastąpiła kolejna stromizna przed Palenicą – tym razem po głazach i korzeniach drzew. Na Palenicy zrobiliśmy krótki odpoczynek na posilenie się. Zejście z Palenicy było również strome i kamieniste. Ale potem szliśmy pięknymi halami z widokiem na całą okolicę, w tym na Trzy Korony. Na trasie minęliśmy się z grupką młodzieży ze szkoły „19-tki” z Tarnowa, prowadzonej przez młodego księdza Pawła i nie omieszkaliśmy zrobić sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie. Przed Wysoką – najwyższym szczytem Małych Pienin (1050 m) czekało nas jeszcze jedno podejście - tu już wspinaliśmy się wspólnie z grupą Stasia, którą spotkaliśmy po drodze. Na sam wierzchołek Wysokiej jednak nie zdecydowaliśmy się wejść, bo brakowało już czasu (musieliśmy zdążyć na obiad o 17-tej), a trochę także i sił. Teraz czekało nas zejście do Jaworek przez Wąwóz Homole. Pierwszy odcinek po głazach był dość ciężki, ale w samym Wąwozie były już schodki i mostki, po których przejście to była już „łatwizna”. A ja pamiętam jeszcze z lat 60-tych i 70-tych, kiedy idąc wąwozem pokonywało się potok kilkakrotnie, skacząc po kamieniach, głazach i powalonych drzewach (niejeden wtenczas zamoczył buty). Nieco spóźnieni na obiad, dotarliśmy jednak szczęśliwie do celu. Pokonany dystans wyniósł 17 kilometrów.

M.Wielgus

 

 

07.06.2018 – Bobowa-Szalowa-Gorlice

To była naprawdę mordercza wyprawa, ale 8-miu wytrwałych Łazików dało radę. A zaczęło się całkiem niewinnie i łagodnie. W Bobowej, idąc lekko pod górę, zboczyliśmy nieco ze szlaku, aby odwiedzić tamtejszy cmentarz żydowski. Widok nieco nas rozczarował; cmentarz nie jest imponujący ani rozmiarami, ani zagospodarowaniem, chociaż oglądaliśmy go tylko pobieżnie przez ogrodzenie gdyż był zamknięty. Pierwszy postój na trasie wypadł przy lokalnym sklepie w szczerym polu, przy którym ławeczki i stół przykryty ceratowym obrusem zapraszały wręcz do odpoczynku. W Szalowej nie mogliśmy ominąć zabytkowego kościółka p.w. św.Michała Archanioła. XVIII-wieczny, drewniany, trzynawowy, z pięknym barokowym wnętrzem i rokokowymi polichromiami z połowy XVIII w. robi wrażenie. Drugi postój wyznaczyliśmy sobie na skraju lasu z ładnym widokiem na okolicę. Wędrując polami i lasami raczyliśmy się napotykanymi po drodze darami natury - były więc czereśnie: ogrodowe i dzikie tzw. „cześnie”, poziomki, a nawet pierwsze borówki. Za Szalową trasa prowadziła przez łąki - niestety, nie były skoszone, więc przedzieraliśmy się przez trawy po pas trochę na oślep, a ścieżki wytyczały prawdopodobnie sarny, co wprowadzało nas w błąd i co chwilę zbaczaliśmy ze szlaku. Błądząc nieco trafiliśmy w końcu na właściwy szlak prowadzący teraz przez las. Potem było już łatwiej, ale wcześniejszy wysiłek i zmęczenie dawały się odczuć. Tym bardziej, że temperatura znacznie przekroczyła tę zapowiadaną. Na leśnej drodze zdarzyła się niezbyt miła przygoda, szczególnie dla jednej osoby, która zaliczyła kąpiel błotną. Szczęśliwie dotarliśmy w końcu do Gorlic, skąd po godzinie 17-tej Voyagerem wyjechaliśmy w kierunku Tarnowa. No i tym razem wyznaczyliśmy nowy rekord długości trasy  wynoszący 26 kilometrów.

M.Wielgus 

25.05.2018  Bobowa - Bruśnik - Kąśna     

I tym razem wybraliśmy się w trasę pociągiem do Bobowej . Zajęliśmy wygodnie miejsca , pociąg prawie pusty , a tu nasz nowy łazik , koleżanka Ela zrobiła nam  niespodziankę  przynosząc duży pojemnik świeżych truskawek ze swojego ogródka. Uczta dla podniebienia . Ze stacji kolejowej drogą główną przez tory i most na rzece Białej rozpoczęliśmy bardzo długie, ale stosunkowo łagodne podejście polną , odcinkami kamienistą , drogą grzbietową . W trakcie wznoszenia przybywało widoków znanych , zdobytych gór  i tych , gdzie zamierzamy w najbliższym czasie się udać , jak góra Chełm . Dochodzimy do Bruśnika - jednej z najstarszej wsi na Ziemi Tarnowskiej , odwiedzamy murowany neogotycki Kościół z 1903 roku. Pod wieżą widokową robimy krótki odpoczynek , po czym na nią wchodzimy i podziwiamy piękne , rozległe widoki , a przy tak pięknej pogodzie  widoczność doskonała .Następnym punktem naszej wycieczki jest dawno nie odwiedzane przez nas " Diable Boisko ". Jest to położony w lesie jodłowo - świerkowym zespół skałek piaskowca ciężkowickiego. Elementem centralnym " Diablego Boiska" jest beczkowo sklepiona brama skalna o wysokości 15 m i średnicy u podstawy 20 m . Jak mówi legenda :"skała to wrota do diabelskiego lokum , gdzie biesy wypoczywają , a polanka nad skałą to plac diabelskich zabaw". Dalej lasem ,  już z górki  , schodzimy do Kąśnej , przez park wokół Dworku Paderewskiego . Zatrzymujemy się na lody i kawę w nowo otwartej kawiarence " Maestro" . Wokół Dworku dużo zmian , trwają przygotowania do obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości - mistrz Paderewski jest zaliczany do grona bohaterów narodowych i uzyskał miano Ojca niepodległości. Z Dworku idziemy nowo wybudowaną drogą i mostem prosto na przystanek autobusowy i przez Ciężkowice , gdzie na rynku stoi nowy pomnik - mistrz Paderewski przy fortepianie , wracamy do Tarnowa.I tak 11 osób  pokonało dystans 15 km .  Tekst : Urszula Marzec .

 

 

10.05.2018 – Ptaszkowa-Rosochatka-Jodłowa Góra-Nowy Sącz

Tak nam się spodobała ostatnia wycieczka w Beskidy, że postanowiliśmy ponownie odwiedzić te tereny. Tym razem wybraliśmy trasę z Ptaszkowej przez Rosochatkę i Jodłową Górę do Nowego Sącza. Wyjechaliśmy z Tarnowa pociągiem, jednak w drodze dowiedzieliśmy się, że z powodu prac remontowych na torach część trasy pokonamy komunikacją zastępczą. I tak w Grybowie przesiedliśmy się do podstawionego autobusu. W Ptaszkowej najpierw podeszliśmy do zabytkowego, drewnianego,  pochodzącego  z XVI wieku kościółka – oczywiście był zamknięty, więc tylko obeszliśmy go dookoła. Minąwszy  wiadukt kolejowy naszym oczom ukazała się już Rosochatka (753 m n.p.m.) - najwyższe wzniesienie Pogórza Rożnowskiego i  jednocześnie najwyższy punkt naszej wycieczki. Zanim jednak osiągnęliśmy szczyt musieliśmy pokonać trasę wzdłuż ruchliwej drogi do miejscowości Cieniawa, a następnie wspiąć się dość stromym podejściem. Na Rosochatce znajduje się drewniany zadaszony podest pełniący funkcję polowego ołtarza, a także wysoki metalowy krzyż postawiony w 1982 roku. Szczyt jest całkowicie zalesiony, więc widoki zerowe. Teraz czekało nas strome zejście do przełęczy,  po to by za chwilę znów wspiąć się stromo w górę na szczyt o podobnej wysokości – Jodłową Górę (715 m). Idąc dalej szlakiem doszliśmy do nowej, wykonanej przez Lasy Państwowe drewnianej wiaty, skąd roztaczał się iście imponujący widok na  Pasmo Radziejowej, Tatry, Gorce i Beskid Wyspowy. Wiata znajduje się na terenie rezerwatu przyrody "Cisy w Mogilnie”. Była to więc okazja do nieco dłuższego postoju, odpoczynku i nasycenia oczu widokami. Przy szlaku natknęliśmy się na pomnik poświęcony Partyzantom Ziemi Sądeckiej. Potem było kolejne zejście w dół i kolejne, trzecie już,  podejście pod górę.  Na grzbiecie nad Koniuszową z tablicy informacyjnej dowiedzieliśmy się, że szlak, którym wędrowaliśmy, nosi (od września 2012 r.) imię generała Franciszka Gągora - szefa Sztabu Generalnego WP, który zginął w katastrofie smoleńskiej, a urodził się właśnie w Koniuszowej. Schodząc w dół dotarliśmy do Paszyna. Tutaj część grupy „wymiękła”  (po przejściu prawie 20 kilometrów),  widząc kolejne strome podejście i autobusem już dotarła do Nowego Sącza.  Najwytrwalsi ( 6 osób), pokonali jednak kolejne i ostatnie wzniesienie na naszej trasie  –  Mużeń  (450 m n.p.m.), skąd rozpościera się ładny widok, przede wszystkim na Nowy Sącz. Na wierzchołku znajduje się maszt telewizyjny i od niedawna „Kalwaria Sądecka” z licznymi kapliczkami i postaciami świętych. Ostatecznie wszyscy spotkaliśmy się w Nowym Sączu, by znowu – najpierw autobusem, a potem pociągiem wrócić do Tarnowa - o godzinie 20.30 . Bilans wędrówki przedstawia się następująco:  24 kilometry  i  10-ciu uczestników.

M.Wielgus 

 

04.05.2018 – Lubaszowa-Brzanka-Jodłówka Tuchowska

BRZANKA – wzniesienie na Pogórzu Ciężkowickim (534 m n.p.m.), ulubione miejsce wypadów weekendowych mieszczuchów nie tylko z Tarnowa, również przez nas darzone sentymentem i odwiedzane przynajmniej raz w roku. I właśnie ona została wybrana jako cel naszej kolejnej wycieczki. I to nie byle jakiej, bo związanej z naszym małym jubileuszem – 50-tej wycieczki pod kierunkiem naszej obecnej „szefowej” Uli. Marsz rozpoczęliśmy w Lubaszowej w składzie 11-osobowym. Tradycyjnie już lekko zbaczając ze szlaku, ostatecznie trafiliśmy na właściwą ścieżkę i po około dwóch i pół godziny dotarliśmy do schroniska na Brzance. Tutaj czekała już na nas 5-osobowa grupa, która dotarła od strony Jodłówki Tuchowskiej. Ula w krótkich słowach wspomniała o przebytych dotychczas szlakach (725 km) i przeżytych razem chwilach oraz podziękowała wszystkim za udział we wspólnych wędrówkach. Z kolei my odczytaliśmy przygotowaną na tę okoliczność laudację i wręczyliśmy Uli drobny upominek, który mamy nadzieję będzie jej służył podczas kolejnych wycieczek. Ania podarowała Uli podkówkę na szczęście. Potem było ognisko, pieczona kiełbaska i TORT - prezent od Zbysia i Danusi oraz inne smakołyki. Były też piosenki turystyczne. Miłą zabawę musieliśmy zakończyć, ponieważ czekało nas jeszcze zejście do Jodłówki Tuchowskiej skąd odjeżdżał bus. Niestety spóźniliśmy się jedną minutę i bus odjechał bez nas – mogliśmy mu tylko pomachać, co też uczyniliśmy, ale nieuprzejmy kierowca nie zareagował. Kolejny bus był dopiero za godzinę – żałowaliśmy, że nie przedłużyliśmy naszego pobytu na Brzance, ale było już po fakcie.  Do Tarnowa dotarliśmy  po godzinie 17-tej. Pieszo przeszliśmy 12 kilometrów.

 M.Wielgus  

 

27.04.2018 – Rytro-Cyrla-Makowica-Barcice

Dawno już przez nas planowany, bo od lutego br., wypad na Cyrlę doczekał się realizacji. Przed godziną 7-mą udaliśmy się na dworzec PKP i tu miłe zaskoczenie; w miejsce starego, wysłużonego pociągu, jakim ostatnio jechaliśmy na tej trasie, podjechał nowy, czysty, nowoczesny, niedługi, o wdzięcznym imieniu „Jaskółka”. Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do Rytra. Tutaj, zbaczając nieco z głównego szlaku, udaliśmy się na wzgórze, gdzie znajdują się ruiny zamku ryterskiego. Znajdujący się tam sprzęt i maszyny budowlane świadczyły o prowadzonych w ruinach pracach konserwatorsko-rekonstrukcyjnych. Na Cyrlę (844 m n.p.m.) musieliśmy się trochę „powspinać”, ale pogoda była wymarzona, widoki wspaniałe, więc wędrówka była przyjemnością, chociaż wyciskała z nas „siódme poty”. Schronisko na Cyrli słynie z gościnności i świetnej kuchni, więc nie odmówiliśmy sobie smacznych pierogów. Teraz czekało nas kolejne podejście o 100-metrowym „przewyższeniu” – na Makowicę (948 m n.p.m.). Potem było już „z górki” (chociaż z jednym wyjątkiem), ale w większości dość stromo, co też nie było samą łatwizną. Na trasie mijaliśmy pomnik przyrody „Głęboki Jar”, czyli przepiękny przełom Potoku Rzyczanowskiego, który przekroczyliśmy nietypowym mostem – drewnianym, zadaszonym. Kolejną atrakcją na trasie była wieża widokowa pod nazwą „Ślimak” w Woli Kroguleckiej o ciekawej konstrukcji, z panoramą na całą okolicę. Stąd już tylko czekało nas zejście do Barcic, gdzie wsiedliśmy do naszej „Jaskółki”. W Tarnowie byliśmy po godzinie 20-tej. Długość naszej trasy w tym dniu wyniosła 23 kilometry. W wycieczce uczestniczyło 9 osób.

Tekst: M.Wielgus

 

19.04.2018 – Wielka Wieś-Wolnica-Melsztyn-Zakliczyn

13-osobą grupą wyruszamy busem z Tarnowa. W Wojniczu dołącza do nas poznana niedawno Ala z Brzeska. Wędrówkę pieszą rozpoczynamy w Wielkiej Wsi rozgrzewką na miejscowej siłowni plenerowej – bardzo wskazana, bo przed nami długa droga. Idziemy podziwiając rozbujałą już na dobre wiosenną przyrodę. Na Wolnicy, w kilkakrotnie odwiedzonej już przez nas wiacie, robimy postój. Po odpoczynku ruszamy dalej wśród jaskrawej zieleni pól, łąk i lasów, na tle której pięknie kontrastuje biel kwitnących drzew i krzewów. Cały czas towarzyszy nam wesoły śpiew ptaków. Pogoda piękna, słoneczna, więc widoki na okolice też. Co jakiś czas widzimy wijący się w dole Dunajec. Docieramy do Melsztyna i wspinamy się na wzgórze, na którym znajdują się malownicze ruiny zamku Spytka. Robimy parę fotek na tle „zamku” i podziwiamy z góry wspaniały widok na Dunajec, Zakliczyn i dalszą okolicę. Po zejściu w dół posilamy się w położonej u podnóża Restauracji Podzamcze, bo przed nami jeszcze 3-kilometrowa trasa do Zakliczyna, skąd nieco zmęczeni 21-kilometrowym „spacerkiem”, ale zadowoleni, wracamy do Tarnowa. Kolejna bardzo udana wycieczka za nami, i nawet wydarzenie, które na chwilę zakłóciło nasz spokój, miało szczęśliwe zakończenie.

Tekst: M.Wielgus

 

13.04.2018 – Jodłówka Tuch.-Rzepiennik Biskupi- Ciężkowice

W 11-osobowym składzie ruszamy z Tarnowa na kolejną wędrówkę, przy czym jest w tym towarzysząca nam „gościnnie” Ala – słuchaczka UTW w Brzesku, która informację o naszej wycieczce powzięła ze strony internetowej naszego UTW. Dzień wymarzony na wędrówkę, ciepło, słonecznie a trasa, chociaż dobrze nam znana, zapewnia ładne widoki i miłe wrażenia. Na trasę wychodzimy z Jodłówki Tuchowskiej, kolejno mijamy dwie kapliczki, XIX wieczny drewniany kościół, drewnianą kładką pokonujemy strumyk, tym razem rozlany na skutek działalności bobrów i pniemy się pod górkę. Kolejna kapliczka, na tle której robimy tradycyjnie już zdjęcie i wędrujemy grzbietem wzniesienia, napawając się widokami okolicy. W dole widzimy już kościół w Rzepienniku Biskupim, kolejnym punkcie naszej trasy. Tutaj kierujemy się na zachód w kierunku Ciężkowic. Na szlaku, w lesie, mijamy dwa miejsca pamięci: mogiłę 364 Żydów rozstrzelanych przez Gestapo w sierpniu 1942 r. oraz cmentarz partyzancki w Dąbrach, gdzie pochowani są żołnierze z Oddziału Regina II, wchodzącego w skład Batalionu „Barbara” 16 p.p. AK, zdradzeni przez mieszkańca wsi i zaskoczeni przez Niemców o świcie. Na cmentarzu pochowanych jest 18 partyzantów, którzy polegli w walce – ci, którzy przeżyli trafili do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen (spośród 9-ciu obóz przeżył jeden). Tylko jednemu z partyzantów (ps. „Skałka”) udało się wyrwać z okrążenia i uciec, mimo odniesionych ran. W pobliżu cmentarzyka jest też pomnik upamiętniający  ofiary wydarzenia z 17.X.1944 r. Corocznie w tym miejscu odbywa się piękna uroczystość, gromadząca licznie środowisko „akowskie”, rodziny poległych, harcerzy, młodzież szkolną i mieszkańców z całej gminy Rzepiennik, a także z Ciężkowic. Po krótkim odpoczynku szlakiem prowadzącym w dół schodzimy do Ciężkowic. Po drodze, mijając cmentarz wojenny z okresu I wojny, stwierdzamy ze smutkiem, że rosnące naprzeciw dęby, w tym piękne czerwone dęby „zniknęły”. Busem z Ciężkowic wracamy  do Tarnowa. Tym razem przeszliśmy 15 kilometrów. Wycieczka pod każdym względem udana, pomimo, że wypadła w piątek 13-tego dnia miesiąca, a ponadto był to nasz 13 wypad w tym roku. Jak widać powiedzenie o „pechowej trzynastce” nas nie dotyczy, bo nawet przewidywana w tym dniu burza poszła sobie bokiem, omijając nas szerokim łukiem.

Tekst: M.Wielgus

 

 

06.04.2018 – Rzuchowa-Świebodzin-Słona Góra-Poręba Radlna

Już jest, już przyszła - oczywiście mowa o wiośnie.  Mogliśmy się o tym naocznie przekonać na ostatniej piątkowej wędrówce.  Widzieliśmy ją w pierwszych rozwijających się pączkach na drzewach i krzewach, śpiewających jeszcze nieśmiało ptakach, przelatującym w górze bocianie, ale przede wszystkim w kwitnących wiosennych kwiatkach. Na polach i w lasach kwitną miodunka, kokorycz, ale najbardziej oczy cieszą zawilce. Właśnie wśród zawilców, pokrywających gęstym kobiercem poszycie leśne, przypadł nasz postój, chociaż nie było nam dane cieszyć się w pełni ich krasą, gdyż z powodu pochmurnej pogody ich płatki były stulone. Przy wyjściu z lasu mijaliśmy cmentarz wojenny nr 175 w Porębie – Górne, jeden z licznie występujących na ziemi tarnowskiej cmentarzy z czasu I wojny światowej – bardzo ładnie zaprojektowany i utrzymany. Spoczywa tu 37 żołnierzy armii austro-węgierskiej i 37 armii rosyjskiej – jak widać siły były wyrównane. Końcowym przystankiem wycieczki była Poręba Radlna, skąd odjechaliśmy do Tarnowa. W tym dniu patronowała nam szczęśliwa jedenastka, gdyż dystans pokonany wyniósł 11 kilometrów, a ilość uczestników również liczyła 11.

Tekst: M.Wielgus

23.03.2018 – Rzuchowa-Błonie-Zgłobice-Zbylitowska Góra

Na piątkowej wycieczce 12-osobowej grupie Łazików towarzyszyły 2 panny – niestety, ich los był z góry przesądzony, ponieważ  ich  imię  to „Marzanna.”  Ale „póki co” wędrowały z nami  i chętnie pozowały do wspólnych zdjęć. Pogoda była całkiem przyjemna, słoneczko przyświecało, chociaż w lesie wciąż jeszcze było sporo śniegu. Z Rzuchowej doszliśmy do Błonia, gdzie do grupy dołączyli Ania, Danusia i Zbysiu. Już w piętnastkę dotarliśmy na brzeg Dunajca w Zgłobicach, skąd Marzanny miały rozpocząć swoją podróż do morza. Niestety,  jedna - autorstwa Kazia - była oporna i z prądem rzeki wróciła do brzegu (dopiero zrzucona z mostu na większy nurt popłynęła w dal). Druga Marzanna (wykonana przez Elunię) popłynęła od razu, chociaż w dwóch kawałkach, bo wpadając do wody straciła głowę. Tradycji stało się zadość i teraz spokojnie możemy już wyglądać wiosny – zresztą pierwszą jej oznakę w postaci kwiatków podbiału już spotkaliśmy. Ponieważ pora dnia była jeszcze dość wczesna, postanowiliśmy wydłużyć naszą wycieczkę do Zbylitowskiej Góry. Nie przewidzieliśmy jednak że droga będzie aż tak rozmokła. Brnąc w błocie dotarliśmy do zbylitowskiego lasu, pełnego urokliwych jeziorek, pokrytych jeszcze wciąż lodem. Na skraju lasu, zwanego „Buczyną”, zatrzymaliśmy się w miejscu pamięci, gdzie Niemcy zgładzili ok. 10.000 osób, głównie Żydów z tarnowskiego getta, ale także Romów i Polaków. Jest to największy w Polsce cmentarz ofiar holocaustu i jeden z największych w Europie, dlatego też rocznie pielgrzymuje tu kilkadziesiąt tysięcy osób pochodzenia żydowskiego (głównie do mogiły mieszczącej około 800 dzieci zamordowanych w bestialski sposób). My też zastaliśmy tu kilkudziesięcioosobową grupę młodzieży z Nowego Jorku, którzy modlili się, śpiewali pieśni i coś pisali lub rysowali na kartkach papieru. Starając się nie przeszkadzać obeszliśmy dookoła miejsce, o którym tyle słyszeliśmy, ale niewielu z nas tu było, po czym udaliśmy się na przystanek autobusowy, by wrócić do Tarnowa, po przejściu 12 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

 

15.03.2018 – Rychwałd-Łowczówek-Piotrkowice

W grupie 10 osób wyruszyliśmy z Rychwałdu. Po około godzinnym marszu lekko pod górę, dotarliśmy do Łowczówka, gdzie na wstępie, na tutejszym cmentarzu z okresu I wojny światowej, oddaliśmy hołd poległym i pochowanym tu żołnierzom różnych narodowości. Tutaj też zatrzymaliśmy się na pierwszy postój, gorącą herbatę i posiłek.  Nieopodal kręciła się grupa robotników, którzy najprawdopodobniej mają zamiar wykładać kostką brukową teren obok cmentarza wojennego, na którym, podczas listopadowych obchodów, uczestnicy uroczystości dotychczas najczęściej tonęli w błocie. Zapewne to już pierwsze przygotowania do obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Jakich też to gości spodziewają się organizatorzy z tej okazji? Poczekamy, zobaczymy, bo wzorem ubiegłego roku już planujemy tu  być  w  tym  dniu.  Drugi  postój  przypadł  w  piotrkowickim  lesie,  gdzie  czekali  na  nas  Zbysiu z Danusią, którzy doszli tu od strony Piotrkowic. Zbysiu (solenizant) zaserwował nam „pyszności”, a my odśpiewaliśmy mu gromkie „100 lat”.  Po krótkim odpoczynku razem już dotarliśmy do zajazdu „Pod Grzybem”. Tutaj spotkaliśmy grupę „Trampów”, która właśnie zbierała się do opuszczenia lokalu. Ruskie pierogi, placki ziemniaczane i piwo dopełniły przyjemności tego dnia. I uwaga: napotkaliśmy już w lesie pierwsze wiosenne kwiatki - miodunkę. A pieszo pokonaliśmy 13 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

 

05.03.2018 –Wola Rzędzińska-Pogórska Wola-Machowa

Ledwo zelżały ostatnie srogie  lutowe  mrozy,  znów  nas  pognało  na  kolejną,  dziewiątą  już  w tym roku, wędrówkę. Autobus miejski linii „210” dowiózł nas do Woli Rzędzińskiej, skąd obraliśmy kierunek na wschód.  Idąc początkowo czerwonym szlakiem, a później leśnymi ścieżkami i polami, dotarliśmy do Pogórskiej Woli. Tym razem naszym przewodnikiem był Janek, który te tereny zna ze swoich licznych wycieczek rowerowych. Chociaż na terenach zamieszkałych zimy prawie nie było już widać, to jednak na leśnych dróżkach i zacienionych polach wciąż jeszcze zalegał śnieg. Nasze ścieżki co rusz krzyżowały się ze ścieżkami leśnych zwierząt, o czym dobitnie świadczyły wyraźne ślady kopytek odbitych na śniegu. W Pogórskiej Woli zwróciły naszą uwagę widoczne w oddali,  stojące tuż obok siebie i wyraźnie kontrastujące ze sobą, dwa kościoły – jeden stary drewniany  (całkiem sporych rozmiarów),  a drugi nowo wybudowany – okazały, murowany. Czy to wynik rzeczywistych potrzeb parafii, czy może tylko ludzkich ambicji??  Zakończenie trasy nastąpiło w Machowej, w „Dolinie Pstrąga”, gdzie nasze trudy zrekompensowaliśmy sobie oczywiście specjalnością lokalu – pysznym pstrągiem. Tym razem w 9-cio osobowym składzie pokonaliśmy pieszo 15 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus 

22.02.2018  Rzuchowa - Błonie

Zaplanowana wycieczka miała być krótka / żeby grupa mogła zdążyć na muzealny salon III wieku / i taka była , bo w sumie przeszliśmy tylko 10 km. Z Rzuchowej znanym szlakiem poszliśmy w kierunku Błoni , ale okrężną drogą , bo zahaczyliśmy o Koszyce Małe i Wielkie . Podziwialiśmy zimowe krajobrazy i jakże inaczej  niż latem  prezentujące się drzewa . Szczególnie spodobał się nam brzozowy zagajnik , gdzie zatrzymaliśmy się na sesję zdjęciową .  Trwa leśna wycinka drzew i poukładane metrówki posłużyły nam za stół śniadaniowy .    Po drodze zatrzymaliśmy się przy cmentarzu z czasów I wojny światowej w miejscowości Podgórki- Błonie. Nie czekając długo na autobus wróciliśmy dość szybko do Tarnowa.            Zapraszam na kolejną wycieczkę , Urszula M .

 

 

16.02.2018  Czarna -Jodłówka

Już wróciłam z sanatorium i jestem gotowa na następne wyzwania. Tym razem 8-mio osobowa grupa łazików wyruszyła w trasę z miejscowości Czarna. Droga wiodła w większości terenami leśnymi , które wyglądały uroczo w pięknej zimowej scenerii. W lesie i na drodze było dość sporo świeżego śniegu , który pięknie skrzypiał pod nogami . Tu i ówdzie widać było ślady leśnych zwierząt .Po drodze mijaliśmy niezamarznięte leśne strumyki i rzeczkę Czarna . W porze śniadaniowej , jak zwykle, była telefoniczna i sms-owa wymiana pozdrowień z nieobecnymi łazikami . Tym razem był to Kaziu szusujący na nartach i Jasiek czuwający nad wnuczkami. Dla wytrwałych łazików były drobne upominki solne z Inowrocławia.Po przejściu 12 km doszliśmy do Jodłówki , gdzie krótko czekaliśmy na autobus powrotny. Do zobaczenia na następnej wyprawie , Urszula.

 
                                     09.02.2018  Zalasowa -Wola Lubecka - Góra Kokocz
 
      Dość wcześnie jak na zimową porę roku bo o godz.7.30 wyruszyliśmy na kolejną wycieczkę. Tym razem naszym celem jest "zdobycie " góry Kokocz oraz odebranie" prawdziwego " wiejskiego chleba zamówionego przez Kazia u lokalnej gospodyni.
       Dojeżdżamy do Zalasowej skąd drogą w kierunku Jonin rozpoczynamy wędrówkę. Naszą wczesną pobudkę rekompensuje zimowy wiejski krajobraz jaki roztacza się przed nami.
Wszędzie jest biało; białe drogi, białe domy pokryte śnieżną czapą, drzewa przykryte białym puchem od którego uginają się gałęzie, biały szron oplatający trawy i krzewy, sople zwisające z okapów dachów. Jest bajkowo !
Poranną ciszę zakłóca tylko szczekanie psów, które witają nas przy każdym domostwie. Idziemy ulicą Zieloną /Zalasowa jak przystało na dużą aglomerację posiada nazwy ulic/, dochodzimy do drogowskazu kierującego do Skansenu Kultury Indiańskiej, a następnie skręcamy w ul.Krasińskiego szukając piekarni Pani Lucyny.
       Do gospodarstwa Pani Lucyny trafiamy łatwo kierując się zapachem pieczonego chleba.Na terenie gospodarstwa znajduje się też hodowla danieli, która stanowi dla nas dodatkową atrakcję. Stado liczące ok.20 sztuk, w tym jeden pan daniel z pięknym ,szerokim białym porożem jest dość płochliwe, ale mała łania daje się pogłaskać Basi.
Przyjmując zaproszenie Pani Lucyny wchodzimy do jej"królestwa".Małe pomieszczenie piekarni wypełnia duży piec piekarniczy,stoły i półki z chlebem przygotowanym do pieczenia jak i już upieczonym.Wszędzie unosi się zapach pieczonego chleba.
Pakujemy do plecaków przygotowane dla nas bochenki. Od firmy dostajemy gratis ciepły jeszcze bochenek .Postanawiamy go zjeść na miejscu.W udostępnionej przez gospodarzy kuchni zasiadamy do śniadania.Ciepłe,chrupiące pajdy chleba ze smalcem i cebulką,ogórki kiszone smakują wyśmienicie.Szybko zjadamy cały bochenek !
       Tym razem pozdrowienia z Ulą wymieniamy drogą wideorozmowy. A niech Szefowa widzi jak sobie radzimy bez niej i zazdrości pięknej zimy oraz wspaniałej atmosfery!
       Uprzejmy gospodarz obiektu odprowadza nas wskazując dalszą drogę na skróty do Woli Lubeckiej.Idziemy na przełaj przez zamarznięte pola pokryte grubą warstwą śniegu.Drogę torują nam koledzy Jasiu i Kaziu.Dzięki nim udaje nam się sprawnie przedostać przez potok,bo w tych warunkach szukanie kładki jest bezcelowe.
Dochodzimy do Woli Lubeckiej, mijamy kościółek i szukamy drogi na górę Kokocz. Pomocni w tym okazują się sympatyczni policjanci zatrzymani przez Basię.
Pniemy się do góry polną, a później leśną drogą czując dodatkowe obciążenie naszych plecaków bochenkami chleba.Docieramy do punktu widokowego na górze Kokocz /434m n.p.m/,najwyższego wzniesienia w tej okolicy i jednocześnie jednego z ważniejszych punktów widokowych na Pogórzu Ciężkowickim.
       W obecnych warunkach niczego nie jesteśmy w stanie zobaczyć.Widoczność nie przekracza kilkudziesięciu metrów.Ponieważ odczucie zimna jest coraz większe, tylko na kilka łyków herbaty zatrzymujemy się w altanie.Schodzimy do Zalasowej,zamykając pętlę naszej wędrówki.
Przeszliśmy ok.10km, ale w tych warunkach trasa powinna liczyć nam się podwójnie.Ale przecież nie o to chodzi!
Do zobaczenia na kolejnej wycieczce już ze szefową Ulą .
Maria Turak
 
 
  02.02.2018 Piotrkowice-Łękawica -Zawada
 
      Piątkowy ranek powitał nas niewielkim deszczem. Iść czy nie iść na zaplanowaną wycieczkę?
Ostatecznie i jednogłośnie decyzję podejmujemy w punkcie zbiórki. Idziemy !
Wysiadamy z autobusu linii nr 208 na pętli w Piotrkowicach .I tu miła niespodzianka! Krysia i Kaziu witają nas pajdami chleba ze smalcem i cebulką. Pychota !
Po krótkim postoju,żegnamy się z Krysią i pod przewodnictwem Kazia udajemy się w trasę.Już nie pada deszcz, a pojedyncze płatki śniegu przypominają nam jaką mamy porę roku.Schodzimy do Łękawki.Jest to wieś położona w kotlince przez którą przepływa kilka strumieni z czego największy nosi nazwę Wątoczek /dopływ Wątoku/.Idąc drogą wzdłuż przepięknie usytuowanych wśród brzóz stacjach drogi krzyżowej wychodzimy na Ostrą Górę.Jest to najwyższe wzniesienie w tej okolicy, z którego można oglądać przepiękne krajobrazy Pogórza i okolic Tarnowa,a przy słonecznej pogodzie nawet Tatry.Tatr wprawdzie nie widzimy ale Góra Św.Marcina jest dobrze widoczna.Wypogadza się,nawet miejscami prześwituje słoneczko,niech żałują Ci co nie poszli z nami !
Na odpoczynek wybieramy stos wyciętych drzew przy zagajniku brzozowym. Tradycyjnie już następuje wymiana pozdrowień z szefową Ulą urlopowaną na czas sanatorium.Dalej idziemy dobrze nam znaną drogą do Łękawicy, a potem w kierunku Zawady.Mijamy drogowskaz do Wspólnoty Cenacolo z postanowieniem odwiedzenia jej kiedyś,robimy pamiątkowe zdjęcie przy kościółku Św.Marcina w Zawadzie i schodzimy niebieskim szlakiem przez park na Górze Św.Marcina.Nie czekamy na autobus ,idziemy pieszo do Tarnowa. Po przejściu główną aleją Starego Cmentarza ,najstarszej naszej nekropolii ,rozstajemy się.
Pokonaliśmy ok.17 km /wg endomondo w dobrym tempie/ i zadowoleni wracamy do domu.
Do zobaczenia M.Turak
 
.

 25.01.2018 Szynwałd - Trzemesna- Poręba Radlna

 
   Z uwagi na nieobecność Szefowej Uli przebywającej w sanatorium, kolejna nasza wędrówka została zaplanowana przez Kazia i pod jego przewodnictwem przeprowadzona.
Na trasę wyruszyliśmy z Szynwałdu drogą koło klasztoru Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP, następnie ścieżkami znanymi tylko Kaziowi, bądź na przełaj przez zamarznięta pola, doszliśmy do drogi rowerowej prowadzącej do Trzemesnej. Słońce pięknie świeciło, ale silnie wiejący wiatr potęgował odczucie zimna. Od krzyża partyzantów nasza trasa wiodła pięknym duktem leśnym. Tu było znacznie cieplej, a 'biała" droga wśród ośnieżonych drzew urzekła nas swym widokiem. Ciszę leśną nagle zakłóciło stado saren przebiegających tuż przed nami. Okazałe poroże jednego jelenia świadczyło o zbliżającym się czasie jego zrzutu/może uda nam się kiedyś znaleźć !/.
Po przyjściu na pole biwakowe przy często odwiedzanej przez nas gajówce nasi panowie rozpalili/dawno nie palone !/ ognisko .Upieczone kiełbaski smakowały wybornie. Po telefonicznych pozdrowieniach od Uli wyruszyliśmy w dalszą drogę. Przy południowym słońcu,gwałtownie topniejącym śniegu poczuliśmy pierwsze oznaki przedwiośnia.
Wędrówkę zakończyliśmy w Porębie Radlnej pokonując 12 km.
Do zobaczenia za tydzień M.Turak

 

18.01.2018  Kłaj - Puszcza Niepołomicka - Stanisławice

Tym razem marsz przez puszczę rozpoczęłyśmy  w Kłaju ,  skąd drogą Gościniaszek  przez Kozi Las doszłyśmy do głównej drogi .Mijając dąb Augusta II i kapliczkę św. Huberta dochodzimy do leśniczówki Przyborów  , gdzie odpoczywamy . Następnie drogą Królewską  dochodzimy do Uroczyska Poszyna , gdzie znajduje się Ośrodek Zachowawczej Hodowli Żubrów.
Jest to ścisły  70 hektarowy rezerwat ogrodzony betonowym płotem  , bez możliwości zwiedzania. Niestety nie udało nam się zobaczyć żadnego żubra , a jest ich   obecnie 30 . Puszcza wyglądała pięknie , olbrzymie drzewa przypruszone śniegiem , odgłosy ptaków , kwitnące olszyny i skrzypiący pod nogami śnieg , a do tego słońce. I tak przez rezerwat Długosz Królewski dochodzimy do Stanisławic , pokonując w sumie 23 km.

 

Sprawozdanie z działalności klubu turystyki pieszej  Łaziki  za 2017 rok

Grupa obecnie liczy 22 osoby.  W 2017 roku zorganizowała 41 wycieczek / 167 od początku powstania/ i przemaszerowała 582 km , co daje średnio 14,2 km na jedną wycieczkę. Wycieczki były o różnym stopniu trudności i długości marszu , od 6 km do 20 km , a tych najdłuższych było 12 . Srednia ilość osób biorących udział  w wyprawach to 11 /od 4 osób do 20/. Trasy wycieczek wiodły szlakami turystycznymi przez Pasmo Brzanki , Pogórze Rożnowsko- Ciężkowickie ,Beskid Sądecki ,   jak również okolice Tarnowa. 

Urszula Marzec

 

11.01.2018 Lubaszowa - Brzanka - Jodłówka Tuchowska

Tradycyjnie, jak co roku, łaziki umówiły się na karnawałowe spotkanie w bacówce na Brzance. Grupa 8 osób wybrała dłuższą drogę i zaczęła swoją wędrówkę od Lubaszowej.Podejście nie należało do najłatwiejszych ze względu na błoto. Drogą leśną przechodziliśmy obok ośrodka  Redemptorystów , drogi krzyżowej i zródełka św. Antoniego . I tak doszliśmy na polany podszczytowe góry Morgi , skąd po krótkim odpoczynku udaliśmy się do bacówki na Brzance. Tam już czekała na nas 7  osobowa grupa łazików. Po wypiciu noworocznego toastu grzańcem i krótkiej konsumpcji zaczęło się przebieranie w różne karnawałowe nakrycia głowy. Był również program artystyczny ; koleżanka Jadzia przygotowała połażniczkę / zielona gałązka udekorowana kwiatami z bibuły/ i opowiedziała nam o tradycji z nią związanej , a kultywowanej wśród górali Beskidu Sląskiego w święto św. Szczepana oraz złożyła noworoczne życzenia piękną gwarą góralską. Następnie bawiliśmy się w kalambury , tj. za pomocą pokazywanych znaków należało odgadnąć tytuł  kolędy , którą potem wszyscy śpiewali. Spotkanie upłynęło w miłej i serdecznej atmosferze, wszyscy dobrze się bawili , a nas czekała jeszcze droga powrotna do Jodłówki. W sumie  przeszliśmy 11 km i do zobaczenia na następnej wyprawie. Urszula M

 

04.01.2018 Brzeżnica- Niwka

I tak łaziki zaczęły wędrowanie w Nowym Roku spacerem po Lasach Radłowskich . Wyruszyliśmy 10 osobową grupą z miejscowości Brzeżnica koło Radłowa, skąd od razu weszliśmy w kompleks leśny. Lasy o tej porze roku wyglądają również pięknie , wokół zielone poszycie , tylko liści na drzewach brak. Trwa natomiast zimowa wycinka drzew i czyszczenie lasu. Tu i ówdzie stoją poukładane metrówki ściętych drzew , które posłużyły nam za miejsce do postoju i możliwość odpoczynku. Po posiłku ruszyliśmy dalej i dotarliśmy nad stawy w Niwce. Piękna słoneczna pogoda , czysta woda w stawie , piaszczysta plaża ,  przywołały letnie wspomnienia .Ach, gdyby to był już maj..... I tak po przejściu 12 km , nie czekając długo na autobus , wróciliśmy zadowoleni i uśmiechnięci.  Do zobaczenia na kolejnej wyprawie , Urszula.

 

29.12.2017 - Machowa- Podlesie - Szynwałd

Mimo nie najlepszej pogody , przy niewielkich opadach mokrego śniegu grupa 6 łazików wybrała się na wycieczkę , aby podsumować kończący się rok. Trasa wiodła z Machowej-doliny pstrąga poprzez Podlesie do Szynwałdu i wyniosła 11 km . Nawet o tej porze roku można podziwiać wspaniałe krajobrazy i cieszyć się ich widokiem. Jakież było nasze zdziwienie ,gdy zobaczyliśmy granicę województwa małopolskiego i podkarpackiego. A teraz podsumowanie naszych wędrówek w 2017 roku:

-odbyliśmy 41 wycieczek /rekord/

-przeszliśmy aż 582 km, co daje średnio 14,2 km na jedną wycieczkę /od 8 km do 20 km/

-średnia ilość osób na jednej wycieczce to 11 /od 21 do 4/

Tak trzymać łaziki , dziękuję wszystkim za udział w wyprawach i zachęcam do dalszego wspólnego wędrowania , Urszula M.

 

07.12.2017 – Jaworsko-Wolnica-Milówka-Grabno-Wojnicz

Czwartek 7 grudnia, wg prognoz pogodowych, zapowiadał się nieźle, więc nie namyślając się długo zaplanowaliśmy kolejną wędrówkę. W 7-osobowej grupie dojechaliśmy busem do Jaworska, skąd wyruszyliśmy na Wolnicę (405 m n.p.m.). Tutaj zrobiliśmy dłuższy postój pod wiatą Koła Łowieckiego DUNAJECpo czym   pomaszerowaliśmy dalej przez Milówkę, Grabno, Rudkę, do Wojnicza. Pierwotny zamysł dojścia do Roztoki zmieniliśmy na Wojnicz, z uwagi na lepsze połączenia komunikacyjne do Tarnowa, a chcieliśmy zdążyć jeszcze na Muzealny Salon, ale z planowanych 13 kilometrów zrobiło się 17.

Tekst: M.Wielgus

 

23.11.2017 – Zawada-Łękawica-Trzemesna-Tuchów

Godzina 7.30 – wsiadamy do autobusu linii „227” - wcześnie, bo przed nami długa droga. Autobus dowozi nas do Zawady, skąd 8-osobowa grupa wyrusza na pieszą wędrówkę. Trasa marszu biegnie przez Łękawicę, Trzemesną i dalej do Tuchowa. Pogoda jak na zamówienie – słonecznie i ciepło jak na tą porę roku. Idziemy znanymi sobie drogami (chyba już niewiele jest takich na tarnowskiej ziemi, którymi byśmy jeszcze nie chodzili), chociaż za każdym razem wyglądają nieco inaczej ze względu na różne pory roku i zmieniającą się  przyrodę. Tym razem nasze zdziwienie budzą świeże zielone kłosy żyta (!). W Trzemesnej zatrzymujemy się „tradycyjnie” na odpoczynek obok gajówki, na urządzonym tu miejscu biwakowym. Po posileniu się ruszamy w dalszą drogę. Kolejny odcinek trasy prowadzi przez las – błotnista droga miejscami jest nie do przebycia, więc musimy ją okrążać lasem. Dodatkową przeszkodą są powalone drzewa i konary drzew. Kolejny odpoczynek wypada w Lesie Tuchowskim wśród urokliwych stawów, przy ścieżce przyrodniczo-edukacyjnej. Tu też byliśmy już kilkakrotnie, Żal opuszczać to piękne miejsce, do którego mamy sentyment, ale czas wyruszać w drogę powrotną. W Tuchowie „łapiemy” busa, którym wracamy do Tarnowa, nieco zmęczeni po 19-kilometrowej trasie, ale dotlenieni, zrelaksowani i usatysfakcjonowani!!

Tekst: M.Wielgus

13.11.2017 – Trzemesna-Skrzyszów

To była iście jesienna wycieczka i bynajmniej nie ta „złoto-jesienna”. Od rana szaro, słotno  i cały czas siąpiący deszczyk. Ale cóż to znaczy dla Łazików, kiedy już coś postanowią. Spora 17-osobowa grupa nie wystraszyła się pogody – wszak, jak to śpiewamy w Hymnie Łazików „…..nie ma przeszkód i nie ma złych dróg….”. Szarzyznę dnia rozświetlały nasze kolorowe okrycia i parasole. Z Trzemesnej, początkowo szosą, potem drogą lokalną i leśną, a na koniec wzdłuż zalewu na rzece Korzeń w Skrzyszowie, po przejściu 8 kilometrów, dotarliśmy do naszej „mety”, gdzie już czekał na nas pachnący „kociołek” i gorąca herbatka …….

Tekst: M.Wielgus 

05.11.2017 – Piotrkowice-łowczówek-Łowczów

Pod hasłem „Łaziki patriotycznie” wyruszyliśmy niedzielnym rankiem z Tarnowa, aby wziąć udział w uroczystościach na cmentarzu w Łowczówku – w miejscu największch walk na froncie austriacko-rosyjskim w tym rejonie jesienią 1914 roku, na którym pochowani są żołnierze różnych narodowości, w tym m.in. Austriacy, Węgrzy, Rosjanie, Włosi, Czesi, Słowacy, no i oczywiście Polacy - z Legionów J.Piłsudskiego, ale także wcieleni do armii zaborczych, zarówno do armii austro-węgierskiej, jak i rosyjskiej – walczący po dwóch stronach frontu, często przeciwko sobie. Wędrówkę pieszą rozpoczęliśmy w Piotrkowicach, (dokąd dojechaliśmy autobusem linii „208”), w składzie 8 osób.  Na trasie towarzyszyło nam 5 osób z mościckiego PTTK, stałych bywalców uroczystości w Łowczówku. Pogoda była jak na zamówienie – słoneczna, choć nieco wietrzna, a kolory jesieni wciąż jeszcze żywe. Na górce czekali już na nas Zbysiu, Danusia i Ania, którzy doszli tu z Rychwałdu, z pysznym gorącym poczęstunkiem na powitanie. Na miejscu uczestniczyliśmy we Mszy św. w intencji poległych żołnierzy, odprawianej na wojennym cmentarzu. Po mszy nastąpiły dalsze uroczystości cywilne – wystąpienia władz gminnych, powiatowych, parlamentarzystów i innych „ważnych ludzi”, składanie wiązanek, apel pamięci i salwa honorowa (z karabinów, a także z działka artyleryjskiego), ale my już nie wytrwaliśmy do końca, udając się do płonącego obok cmentarzyka ogniska. Tam też posililiśmy się wojskową grochówką i gorącą herbatą z kuchni polowej. Potem nastąpiło wspólne śpiewanie przy ognisku pieśni legionowych. Impreza dobiegała końca, a my musieliśmy już ruszać w drogę powrotną, żeby zdążyć na pociąg do Tarnowa ze stacji Łowczów. Pieszo przeszliśmy w sumie 12 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

 

26.10.2017 – Trasa: Machowa-Łęki-Szynwałd

W czwartek szansa na poprawę pogody, więc nie namyślając się długo postanawiamy wyruszyć na  wędrówkę. W ilości 9-ciu osób obieramy kierunek na Machową. Na początek, dzięki Jasiowi, trafiliśmy do gospodarstwa jego znajomych. Tutaj próbowaliśmy zaprzyjaźnić się z dwoma konikami: 5-letnim o imieniu „Opera”, zwanym Kubą oraz „Mamą”, karmiąc je suchym chlebem. Nie omieszkaliśmy też spróbować swoich sił w „woltyżerce”. Dalsza trasa prowadziła przez leśne ścieżki, zarośnięte łąki i opustoszałe o tej porze roku pola. Na trasie opuścił nas Jasiu, którego wzywały „obowiązki służbowe” na UTW. Pogoda rzeczywiście dopisała, więc z przyjemnością  robiliśmy  przerwy  w marszu  na  rozświetlonych polankach. I tak, po przejściu 14 kilometrów, dotarliśmy do Szynwałdu (a właściwie już do Skrzyszowa), skąd autobusem wróciliśmy do Tarnowa. I JESZCZE ZDĄŻYLIŚMY WZIĄŚĆ UDZIAŁ W „MUZEALNYM SALONIE”.

 Tekst: M.Wielgus

 

19.10.2017 – Trasa: Piwniczna-Kosarzyska-Eliaszówka-Obidza-Sucha Dolina

W  piękny  jesienny czwartek  grupa  19  piechurów,  w  tym  11 Łazików,  3  Trampów  oraz  5 Łaziko-Trampów (lub może już raczej Trampo-Łazików), wynajętym, przy wsparciu finansowym UTW, busem wyruszyła rankiem do Piwnicznej. Łaziki opuściły busa w Kosarzyskach, by udać się na Eliaszówkę. Pozostała część grupy dojechała na parking w Suchej Dolinie, skąd  pomaszerowała na Obidzę, a następnie na Eliaszówkę, trasą krótszą, choć niekoniecznie łatwiejszą. Po drodze napawaliśmy oczy cudownymi kolorami jesieni - przyroda dookoła mieniła się wszystkimi odcieniami żółci, czerwieni i brązów, przetykanych zielenią świerków - wzmocnionymi jeszcze przez świecące słońce. Do wspólnego spotkania doszło na Eliaszówce (1024 m n.p.m.) pod wieżą widokową. Wspinaczka na wieżę została nagrodzona wspaniałymi widokami na okolicę, w tym na Tatry i pienińskie Trzy Korony. Na Obidzę  doszliśmy  już  razem.  Tutaj  w  Bacówce  delektowaliśmy  się  pysznymi  pierogami   i plackami ziemniaczanymi, popijając zimne piwo.  Jeszcze tylko zejście na parking, gdzie czekał na nas bus, który dowiózł nas do Tarnowa. Była to bez wątpienia bardzo udana pod każdym względem wycieczka.  Pokonana pieszo trasa wyniosła 15 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

 

13.10.17 Trasa :  Zalasowa - Swiniogóra - Szynwałd 

Mimo " pechowej daty "  13 i w piątek grupa 10 łazików wyruszyła w trasę . Tym razem dojechaliśmy do Zalasowej , skąd bocznymi i leśnymi dróżkami doszliśmy na Swiniogórę. Jesień już w pełni , więc podziwialiśmy przepięknie przebarwione liście drzew  i roślin , cała paleta barw - od żółtych poprzez wszystkie odcienie czerwieni do brązu zmieszanych oczywiście z zielenią. Brakowało tylko wyraznego słońca , które podkreśliłoby te kolory. Z górki zeszliśmy do Szynwałdu dalej sycąc nasze zmysły kolorami jesieni i  podziwiając piękne okolice. Była to krótka wycieczka , bo przeszliśmy tylko 12 km. Do zobaczenia na następnym wspólnym wypadzie, Urszula M. 

 

06.10.2017 – Trasa: Lubaszowa – Brzanka – Burzyn

W 6-osobowej grupie, przy padającym deszczyku, ale z optymizmem i nadzieją na poprawę pogody, rozpoczęliśmy naszą dzisiejszą wędrówkę. Z Lubaszowej czarnym szlakiem pięliśmy się w górę, obierając kierunek na Brzankę. W niedługim czasie deszcz rzeczywiście przestał padać, a nawet wyjrzało słonko i ukazały się widoki na okolicę. Przy okazji postojów na odpoczynek nie oparliśmy się pokusie zagłębienia się w las, w celu poszukiwania grzybów. Nasze wysiłki opłaciły się, bo faktycznie grzyby dopisały – głównie podgrzybki, ale trafiło się też parę prawdziwków i kozaczków, a także rydze. Na szczyt Brzanki (skąd mieliśmy zejść do Ryglic) nie dotarliśmy, gdyż droga była kompletnie zdewastowana i rozjeżdżona przez ciężki sprzęt przy okazji prac leśnych, więc zmieniliśmy plany obierając kierunek na Tuchów. Mocno ubłoceni i objuczeni torbami pełnymi grzybów, dotarliśmy do Burzyna, gdzie wkrótce „złapaliśmy” busa, który dowiózł nas do Tarnowa. Pokonana trasa wyniosła 13 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

 

29.09.17 Jastrzębia - Jamna- Jastrzębia          

Z Jastrzębi idziemy boczną drogą wzdłuż potoku Jastrzębianka. Dochodzimy do leśniczówki , gdzie na parkingu stoi około 20 samochodów, znak , że są grzyby . Zachęceni widokiem pełnych grzybów koszyków i wiaderek , udajemy się i my  w las. Godzina czasu na indywidualne grzybobranie przynosi efekty. Następnie udajemy się drogą leśną na Jamną . Oczywiście po drodze również zbieramy borowiki ,kozaki no i rydze . Po krótkim odpoczynku w Bacówce rozkoszując się piękną pogodą i wspaniałymi widokami udajemy się w drogę powrotną do  Jastrzębi, tym razem szlakiem. Po pokonaniu 20 km jesteśmy  zmęczeni, ale zadowoleni . To była typowa grzybowa wyprawa , każdy z nas uzbierał sporo grzybów, ale koleżanka Marysia była najlepsza, zarówno w ilości jak i wielkości zebranych okazów. Brawo ! Do zobaczenia na następnej wycieczce, Urszula Marzec.                                                                                                                                                               

14.09.17  Wola Rzędzińska -Zaczarnie- Lisia Góra

Wykorzystując piękną pogodę grupa łazików wybrała się na wycieczkę , aby pożegnać odchodzące lato . Drogą z Woli Rzędzińskiej poprzez wiadukt nad autostradą dotarliśmy na umówione miejsce w Zaczarniu.  Panowie rozpalili ognisko , a my szykowałyśmy potrawę w kociołku i ziemniaki do pieczenia. W kociołku znalazły się same przysmaki : boczek, kiełbasa, ziemniaki, papryka cebula i grzyby . W oczekiwaniu na kociołek liczna grupa łazików śpiewała piosenki przy dżwiękach muzyki , a wokół roznosił się zapach przygotowanej potrawy.

Tekst : Urszula Marzec.

  

08.09.17 Swoszowa - Gilowa  Góra- Ryglice

Ze Swoszowej  dochodzimy drogą do lasów  Pasma Brzanki. Co trochę spotykamy grzybiarzy z pełnymi koszykami grzybów. Zbaczamy więc ze szlaku w głąb lasu mając nadzieję na znalezienie choć trochę grzybów.  Co za radość znależć prawdziwka czy kozaka. I tak dochodzimy na Gilową Górę , gdzie przy pomniku AK robimy krótki odpoczynek Dalej idąc przez lasy i pola schodzimy do Ryglic. Zadowolone ze zbiorów i pięknej pogody nie czułyśmy zmęczenia mimo pokonanych 20 km.                                                                                 Tekst : Urszula Marzec.

 

31.08.17 Bogoniowice-Polichty- Gromnik

Piękna pogoda , słońce, bezchmurne niebo i lekki wiatr  towarzyszyły  grupie 6 łazików w kolejnej wycieczce. Drogą wśród pól i lasów podziwiając piękne widoki dotarliśmy bez przeszkód na Polichty. Krajobraz już nieco inny , na polach jedynie pozostały łany kukurydzy i ziemniaków. Widać nadchodzącą jesień . Natomiast lasy obfitują w grzyby , nam też udało się trochę nazbierać. Po krótkim odpoczynku w ośrodku edukacyjnym na Polichtach udaliśmy się w drogę powrotną.Ciesząc się wspaniałą pogodą pokonaliśmy aż 19 km

Do zobaczenia na następnej wyprawie,Urszula Marzec.

 

08.08.17 Zakliczyn - Sucha Góra - Zakliczyn

W przerwie między upałami grupa 8 łazików wybrała się na wędrówkę. Naszym celem były Polichty, ale...Wystartowaliśmy z Zakliczyna  idąc szlakiem obok klasztoru oo. Franciszkanów.Przed murem klasztoru mijamy zabytkowe kapliczki i pomnikowe lipy  ,przekraczamy potok Paleśnianka i dochodzimy do drugiego klasztoru ss. Bernaredynek.I tak mijając Modrzewiowe Wzgórze w Faściszowej i podziwiając piękną przyrodę i wspaniałe widoki, dochodzimy do Suchej Góry. Tu w lesie po raz kolejny oznakowania szlaków turystycznych wprowadziły nas w błąd. Zamiast dotrzeć do ośrodka edukacyjnego w Polichtach kluczuliśmy po lesie już na skróty, nie patrząc na znaki, i tak wyszliśmy na drogę prowadzącą do Brzozowej i dalej do Zakliczyna. W sumie zrobiliśmy 20 km. A na Polichty wybierzemy się jeszcze raz, ale z innej strony, np . z Gromnika lub z Jastrzębiej.

  

2017.07.14  Łaziki - Trasa: Ciężkowice – Rezerwat „Skamieniałe Miasto”

Cel naszej kolejnej wycieczki to Ciężkowice i znajdujący się tam rezerwat skalny pod nazwą „Skamieniałe Miasto”. Zaczynamy od wąwozu otoczonego skalnymi ścianami, na końcu którego opada ze skały wodospad. Niestety, pomimo częstych opadów deszczu tego lata, wodospad nie jest imponujący i woda cieknie niewielkim tylko strumieniem. Ale sam wąwóz wart jest odwiedzenia. Po opuszczeniu wąwozu posilamy się nieco i zbieramy siły przed dalszą wędrówką. Pierwszą skałką na naszej trasie jest „Skałka z Krzyżem” (zwana kiedyś Kościołem). Potem kolejno mijamy następne skały: Grzyba, Cygankę, Basztę Paderewskiego, Pustelnię, Piramidy, Borsuka, Piekiełko, Orła, Warownię Górną i Dolną i dochodzimy do skały Grunwald. Przy każdej skałce Jasiu odczytuje z przewodnika informacje o skałce, jak również legendy z nią związane. Nazwy nadane poszczególnym skałkom nie są przypadkowe, bo rzeczywiście ich kształt i inne cechy odpowiadają nadanej nazwie. Pomimo, że każdy z nas był tu wcześniej przynajmniej raz, to jednak miejsce każdorazowo na nowo zachwyca i zadziwia. Na dolnym parkingu „pod Grunwaldem” połowa 12-osobowej grupy odłącza się i wraca busem do Tarnowa. Pozostała część pozostaje, by jeszcze korzystać z uroków lata i przyrody.

Tekst: M.Wielgus

 

 

07.07.17 Trasa Jodłówka Tuchowska- Rzepiennik Biskupi- Ciężkowice

Grupa 12 łazików , przy pięknej pogodzie ,  wyruszyła na trasę z Jodłówki Tuchowskiej, zwiedzając najpierw zabytkowy drewniany kościółek z XIXw. Budowa jego była sfinansowana przez żydowskiego właściciela Jodłówki Mendela Kalba, który kupił wieś wraz z obowiązkiem wystawienia kościoła .  Po drodze mijamy Księży Las i schodzimy do doliny potoku Rzepianka, mając przed sobą rozległe widoki na zabudowę i  okazały kościół Rzepiennika Biskupiego. Krótki odpoczynek i już jesteśmy  w centrum, gdzie część grupy zostaje i czeka na powrót do Tarnowa. Reszta  udaje się dalej drogą "królewską"  do Lasu Dąbry . Po drodze mijamy  mogiłę 364 Żydów zamordowanych przez hitlerowców podczas likwidacji getta w Rzepienniku Strzyżewskim oraz cmentarz poległych partyzantów   i mieszkańców wsi,  a 200 m dalej pomnik poległych  żołnierzy AK w miejscu stodoły -kwatery. Za lasem droga prowadzi nas wśród widokowych pól i pojedynczych gospodarstw , skąd  schodzimy w dolinę potoku Ostruszanka i już mamy widoki na Ciężkowice i wzniesienia Skamieniałego Miasta, które zamierzamy zwiedzić  na następnej wyprawie. W sumie pokonaliśmy około 15 km.

Tekst: Urszula Marzec

 

2017.06.30 Łaziki - Trasa: Tarnów-Góra Marcina-Zawada-Tarnów

Piątek 30 czerwca zaczął się nie najlepiej; najpierw zawodzi transport i planowany autobus nie podjeżdża. Zawodzą także ludzie i na dworcu PKS stawia się tylko 4 Łazików. Mimo to nie rezygnujemy z wycieczki, ale korygujemy plan trasy. Obieramy kierunek na Górę Marcina i wzdłuż torów kolejowych, a następnie ulicą Zamkową docieramy na Górę, gdzie odwiedzamy pozostałości po tarnowskim zamku. Z góry podziwiamy rozległą panoramę miasta. Kolejnym punktem trasy jest Zawada i zabytkowy drewniany kościółek pod wezwaniem św. Marcina. Tutaj robimy przerwę na posiłek i odpoczynek. Do miasta wracamy przez Park Sanguszków, omijając w ten sposób rozkopaną drogę przez przejazd kolejowy na Alei Tarnowskich, ale trafiamy na kolejny „księżycowy krajobraz” - wykopy pod mostem kolejowym na ulicy Gumniskiej. Za wiaduktem skręcamy w drogę pomiędzy ogródkami działkowymi, odkrywając zupełnie nieznane nam rejony Tarnowa. Droga doprowadza nas do końcowego odcinka ulicy Lwowskiej. I w ten oto sposób, spokojnym spacerkiem, przemierzyłyśmy 14 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

  

26.06.2017 r. Trasa: Stróże-Maślana Góra-Szymbark

Dzień 26 czerwca zapowiadał się pięknie, więc w 9-osobowej grupie wyruszyliśmy rannym pociągiem do Stróż, skąd rozpoczynaliśmy naszą wędrówkę. Ale najpierw zboczyliśmy nad rzekę Białą, by zgodnie z tradycją, choć z 2-dniowym poślizgiem, spełnić staropolski (?) obrzęd puszczenia wianków z nurtem rzeki. Teraz już mogliśmy wyruszyć na zaplanowaną trasę: przez Zieloną Górę, Maślaną Górę i Jelenią Górę do Szymbarku. Było gorąco i trochę parno, ale na szczęście w większości szliśmy terenami zalesionymi. Basi trafiły się nawet dwa piękne prawdziwki – pierwsze w tym roku. Po dojściu do Szymbarku skierowaliśmy się do restauracji „Stary Dworek”, zlokalizowanej tuż obok zabytkowego renesansowego Kasztelu, gdzie rozkoszowaliśmy się wspaniałym daniem „Przysmak Jaśniepani” oraz zimnym piwem, zasponsorowanym przez bliskiego solenizanta Pawła. Po zaspokojeniu potrzeb ciała także coś dla duszy, czyli Skansen Wsi Pogórzańskiej. Oprócz ciekawej ekspozycji etnograficznej, mieści również ekspozycję pod nazwą „Sztab operacji gorlickiej” (z maja 1915 roku). Z Szymbarku autobusem dojechaliśmy do Gorlic, skąd kolejnym dotarliśmy do Tarnowa o godzinie 19-tej.

Tekst: Małgorzata Wielgus

 
 

16.06.2017 r. Trasa: Kowalowa-Joniny-Ryglice

Pewnie niezbyt optymistyczne prognozy pogody sprawiły, że na punkcie startowym w dniu dzisiejszym stawiło się tylko 6 osób. Trasę rozpoczęliśmy w Kowalowej, by przez Gilową Górę dotrzeć do Ryglic. Tym razem dominującym zapachem był zapach skoszonych łąk, wśród których wędrowaliśmy, i świeżego siana. Przerwę na odpoczynek i posiłek przerwał nam niespodziewanie deszczyk, który zaczął nagle siąpić. Po krótkiej naradzie postanowiliśmy więc skrócić zaplanowaną trasę i do Ryglic dojść możliwie najkrótszą drogą. Deszczyk towarzyszył nam aż do przystanku autobusowego w Ryglicach, po czym jak na złość zaczęło przebijać się słoneczko, ale było już za późno zawrócić.  Przebyty dystans wyniósł 8 km.

Tekst: Małgorzata Wielgus

 

2017.06.02 r.  Łaziki Trasa: Bobowa-Bruśnik-Ciężkowice

Wczesnym rankiem w 10-osobowym składzie wsiedliśmy do pociągu, by dotrzeć do Bobowej, skąd rozpoczynała się nasza trasa. Docelowy punkt trasy to Ciężkowice. Ale po drodze jeszcze Bruśnik i Kąśna Dolna.  Pogoda wspaniała, więc warunki do podziwiania widoków również.  W przyrodzie już wyraźne klimaty letnie – ukwiecone łąki, maki, chabry i inne kwiatki typowe dla pory letniej – chyba przyroda chce nadrobić wiosenną zwłokę. Na mijanych polach spotykamy co kawałek rolników wykonujących prace polowe; okopywanie ziemniaków, wykonywanie oprysków upraw itp. W Bruśniku, pod wieżą widokową, zatrzymujemy się na dłużej, by posilić się i zebrać siły na dalszą wędrówkę. Kto ma jeszcze na tyle siły wspina się na szczyt wieży, skąd rozpościera się panorama na całą okolicę. Schodząc w dół drogą leśną trafiamy prosto do parku otaczającego Dworek Paderewskiego w Kąśnej Dolnej. Stąd już niedaleko do Ciężkowic. Wracamy do Tarnowa nieco zmęczeni, ale zrelaksowani i dotlenieni. A do naszej statystyki dopisujemy kolejne 16 kilometrów.

Tekst: Małgorzata Wielgus

 

18.05.2017 Ptaszkowa- Jaworze- Grybów

Pogoda wreszcie zachęciła nas do dłuższych spacerów. Tym razem grupa 8 łazików wybrała się w Beskid Sądecki. Pociągiem dojechaliśmy do stacji Ptaszkowa, skąd szlakiem wyruszyliśmy na górę jaworze. Trudy wspinaczki umilały nam śpiewy ptaków i rozkwitająca przyroda.Po dotarciu na szczyt i krótkim posiłku weszliśmy na wieżę widokową/wys. 15,5 m/, skąd przy bardzo dobrej widoczności podziwialiśmy okolicę, no i oczywiście Tatry. Dalej było już tylko "z górki" do Grybowa. Po przebyciu 20 km, lekko zmęczeni ale bardzo zadowoleni wróciliśmy pociągiem do Tarnowa.

Urszula Marzec.

04.05.2017 r. Trasa: Machowa-Łęki-Pilzno

Do odważnych świat należy, więc, nie zważając na zapowiadane deszcze i burze, 9 Łazików udało się busem ponownie do Machowej, by stąd znów dojść do Pilzna, ale tym razem południową stroną (od drogi krajowej E40)). Już na samym początku trasy pokazało się słoneczko, które towarzyszyło nam aż do końca wędrówki. Po wcześniejszych deszczach i całonocnej ulewie, mijane pola, z wyrastającym już młodym zbożem, przywodziły na myśl pola ryżowe. Wszechobecne kwitnące mlecze dodatkowo rozświetlały krajobraz. Powietrze było świeże, choć nieco parne, więc zrzucaliśmy z siebie kolejne okrycia. Na granicy Łęk Dolnych i Górnych uderzył nas kontrast: dwa kościółki – stary drewniany (leżący na Szlaku Architektury Drewnianej), otoczony drzewami i nowy, w nowoczesnej formie, stojący po przeciwnej stronie drogi. My opowiedzieliśmy się zdecydowanie za „staruszkiem”. W istniejący warunkach trudno było o miejsce na biwak, jednak po dłuższym czasie udało się nam znaleźć w miarę suche miejsce w zagajniku na wzgórku, z pięknym widokiem na okolicę, gdzie odpoczęliśmy i posililiśmy się. Po dojściu do Pilzna, po pokonaniu dystansu 13 km,  wsiedliśmy do busa, którym wróciliśmy do Tarnowa. Dojeżdżając do miasta ujrzeliśmy kałuże po deszczu, który w Tarnowie jednak padał. Jak widać Łaziki muszą mieć jakieś względy w niebie.

Tekst: Małgorzata Wielgus

21.04.2017 r. Trasa: Machowa-Lipiny-Pilzno

Wreszcie po deszczowych, a nawet śnieżnych dniach, ładna pogoda, więc w grupie 9-ciu osób wykorzystujemy to i ruszamy w drogę - z Machowej. Nasz cel to Pilzno. Przyroda od naszej ostatniej wędrówki mocno przyspieszyła i wybujała. Dookoła jaskrawo-soczysta zieleń pokrytych młodymi liśćmi drzew i krzewów. Nowe kwiaty i nowe zapachy, szczególnie kwitnącej czeremchy. A na początku wędrówki wita nas bocian. To już na pewno wiosna – nie tylko kalendarzowa. Trasa nasza wiedzie początkowo wśród domostw i kolorowych ogródków, a następnie piękną leśną drogą, wśród radosnych śpiewów ptaszków. Przystanki na odpoczynek i posiłek na leśnych polankach to prawdziwa frajda – rozkosz dla oczu i uszu. Ale w końcu, po przejściu około 15 km, dochodzimy do Pilzna aby stąd wrócić do Tarnowa. Aż żal wracać, ale cóż – będą kolejne wędrówki.

Tekst: Małgorzata Wielgus

 

30.03.2017 r. Trasa: Łęki Górne-Zwiernik-Kokocz-Wola Lubecka

W niewielkiej 8-osobowej grupce wyruszyliśmy rankiem ze wsi Łęki Górne. Naszym głównym celem było najwyższe wzniesienie w tej okolicy i jednocześnie jeden z ważniejszych punktów widokowych na Pogórzu Ciężkowickim – Góra Kokocz (434m n.p.m.). Minąwszy miejscowość Zwiernik weszliśmy w las i powoli pięliśmy się w górę w kierunku naszego celu, obserwując po drodze zmiany zachodzące w przyrodzie – pierwsze zielone pączki na drzewach, kolejne wiosenne kwiatki: zawilce, pierwiosnki, kaczeńce. Na wzgórzu zrobiliśmy krótki postój podziwiając szeroką panoramę okolic, jednak, pomimo dobrze zagospodarowanego terenu pod zorganizowanie pikniku, nie zdecydowaliśmy się rozpalić tu ogniska z uwagi na mocny wiatr. Zeszliśmy więc nieco poniżej, gdzie w niewielkim zagajniku znaleźliśmy odpowiednie miejsce na ognisko. Po dłuższym odpoczynku i skonsumowaniu upieczonej kiełbasy zeszliśmy do Woli Lubeckiej skąd busem wróciliśmy do Tarnowa. Długość trasy wyniosła 14 km.

Tekst: M.Wielgus

24.03.2017 r. Trasa: Siedlec-Wierzchosławice-Tarnów

Ponieważ, pomimo nastania wiosny kalendarzowej i wyraźnych jej oznak w przyrodzie, wciąż jednak pogoda jest niepewna, postanowiliśmy zadziałać i ostatecznie rozprawić się z zimą topiąc Marzannę. Tak więc dołączyła do naszej 15-osobowej grupy „niezwykła panna”. Trasę rozpoczęliśmy w Siedlcu, skąd przez Bobrowniki Małe, wałem wzdłuż Dunajca i nową ścieżką rowerową „velo Dunajec” dotarliśmy do brzegu rzeki w Ostrowie. Tutaj miała rozpocząć swoją wędrówkę Dunajcem do Bałtyku nasza towarzyszka Marzanna. Jednak, gdy spojrzeliśmy w jej smutne oczy, zrobiło się nam żal (zwłaszcza, że woda w rzece była jeszcze mocno zimna). Dodatkowo Antoś odczytał petycję doręczoną przez Zosię w jej obronie. Zapadła więc decyzja o ułaskawieniu naszej Marzanny. Nad Dunajcem rozpaliliśmy pierwsze w tym roku ognisko i upiekliśmy kiełbaski. Ponieważ autobus do Tarnowa mieliśmy dopiero za godzinę, postanowiliśmy iść dalej pieszo i tak dotarliśmy do pętli autobusowej w Tarnowie-Mościcach. W sumie przeszliśmy 13 kilometrów. A Marzanna wróciła z nami i będzie zdobić ogródek Kazia, więc nie wiadomo jak to teraz będzie z tą wiosną  .

Tekst: M.Wielgus

17.03.2017 r. Trasa: Gwoździec - Łysa Góra - Dębno

Jest 17 marca i 17-tu Łazików melduje się na przystanku busów by dotrzeć do Gwoźdźca, skąd rozpoczyna się nasza kolejna wędrówka. Kierujemy się w stronę Łysej Góry ;  idziemy po części polami i wiejskimi drogami, mijając stojące przy drodze kolejne stare kapliczki, a po  części leśnymi ścieżkami. Dochodząc do znanej nam już dobrze wiaty koła łowieckiego zatrzymujemy się tu na dłuższy odpoczynek i posiłek. Z lasu przekazujemy pozdrowienia i życzenia nieobecnemu w związku z pobytem w szpitalu, dzisiejszemu solenizantowi Zbysiowi. Dochodząc do Łysej Góry nie możemy ominąć znajdującego się w pobliżu miejsca pamięci - pomnika w miejscu zestrzelenia przez Niemców samolotu Liberator z siedmioma alianckimi lotnikami na pokładzie, powracającego do bazy we Włoszech po dokonaniu zrzutu dla powstańców warszawskich w sierpniu 1944 r., chociaż wymaga to nadłożenia 1 kilometra. Szukamy po drodze oznak wiosny i rzeczywiście znajdujemy – w pierwszych kwiatkach, nieśmiało wychylających się z ziemi, baziach na drzewach i śpiewie fruwającego nad polem skowronka. Ostatni odcinek trasy prowadzi wśród licznych sadów jabłoniowych, o tej porze roku szarych i smutnych – musimy tu wrócić w maju, w porze kwitnienia jabłoni. Trasę kończymy w Dębnie po przebyciu około 18 kilometrów.

Tekst: M.Wielgus

09.03.2017 r. Trasa: Dębno – Porąbka Uszewska – Bocheniec – Brzesko

Dzień 9 marca rozpoczął się piękną słoneczną pogodą, więc pomimo niezbyt optymistycznych prognoz na dalszą część dnia, Łaziki, w liczbie 8 osób, wyruszyły na szlak. Busem dotarliśmy do Dębna, skąd skierowaliśmy się do Porąbki Uszewskiej. Po drodze mijaliśmy liczne, urokliwe stare kapliczki. Dotarłszy do Porąbki nie mogliśmy ominąć Sanktuarium Matki Boskiej z Lourdes. Grota, zbudowana na wzór francuskiej, może zrobić wrażenie, ale nam najbardziej podobały się ceramiczne mozaiki przedstawiające sceny tajemnic różańcowych, zaprojektowane i wykonane przez artystę ceramika – Jerzego Sachę. Po krótkim odpoczynku i posileniu się, ruszyliśmy dalej. Niestety prognozy pogody sprawdziły się i zaczął siąpić deszczyk, na szczęście niezbyt mocny. Tak dotarliśmy do kolejnego miejsca kultu religijnego – Kościółka św.Anny na Bocheńcu (400 m.) z „cudownym” źródełkiem. Miejsce znane jest również ze wspaniałej panoramy okolic, niestety, ze względu na pogodę nie było nam dane tym razem tego doświadczyć. Tutaj kolejny odpoczynek pod napotkaną wiatą. Deszczyk przestał padać, więc ruszyliśmy w dalszą drogę, aby przez Okocim dotrzeć do Brzeska, skąd busem wróciliśmy do Tarnowa. W sumie przeszliśmy prawie 19 km, co dało się odczuć w nogach.

Tekst:  M.Wielgus

 

05 grudzień  : Olszyny - Żurowa - Ryglice

Dziewięciu najodważniejszych Łazików wybrało się w mroźny, słoneczny dzień na zimową wycieczkę, której start rozpoczął się w miejscowości Olszyny. Wokół nas świeży śnieg, porażający bielą skrzącą się w słońcu.Stromą asfaltowa drogą weszliśmy na wzniesienie, z którego rozpościerał się piękny widok położonych poniżej grup domów, a w oddali widoczny był zarys Tatr. Wspaniały widok !!!!! Po dojściu do Żurowej odwiedzamy producentów przedmiotów użytkowych z drewna. Po zaopatrzeniu się w drobne  wyroby  - odpoczynek w niżej położonej wiacie przy ciepłej herbacie i kanapkach.Wyruszamy w kierunku Ryglic podziwiając otaczające nas widoki. Bezwietrzny, słoneczny dzień - jak rzadko który w ostatnim  okresie - sprzyja spacerom.

Po przemierzeniu 11.kilometrów wyjeżdżamy z Rynku w Ryglicach do Tarnowa.
Do zobaczenia na kolejnych - miejmy nadzieję - tak udanych wycieczkach.
Dz. Moszumańska

 

" Łaziki"  -  Patriotycznie w Łowczówku

Grupa 18.Łazików zmierza z Piotrkowic niebieskim szlakiem w kierunku Łowczówka, by tam zaświecić Legionistom w to listopadowe Święto.   Wokół cisza, znikomy ruch samochodowy. Piękne barwy kolorowych lasów cieszą nasze oczy.... Za Łowczowem, po stromym podejściu, krótki odpoczynek u stóp kapliczki. Do Cmentarza mamy jeszcze ok.2 km. Po drodze mija nas grupa cyklistów z Tarnowa, też - jak się domyślamy - zmierzająca w tym kierunku. Przed 12. docieramy  pod Cmentarz, gdzie w Kaplicy instalują nagłośnienie przed mającą się rozpocząć mszą.
Świecimy na grobach Legionistów, robimy kilka pamiątkowych zdjęć pod Kaplicą, po czym pomału organizujemy się pod wiatą i rozpalamy ognisko.
Naszą obecność tam, dopełnia spotkanie i miła rozmowa z Wójtem Gminy Pleśna, od którego dostajemy w prezencie  publikację "Dziedzictwo Wielkiej Wojny w Krajobrazie. Obraz Pamięci".  Nasze miłe pogwarki i konsumpcję pieczonych kiełbasek zaburza ryk motorów zbliżającej się "Watahy", która również przybyła by uczcić  to Święto.
Wspólnie  z nimi śpiewamy kilka piosenek legionowych,  po czym pomału porządkujemy stół, by wybrać się w drogę powrotną.
Idziemy w kierunku Rychwałdu, po 40 min.docieramy na przystanek Rychwałd Pustki skąd wracamy do Tarnowa. Mamy w nogach ok.15 km, a w sercach spore zadowolenie z wycieczki.
Z.Moszumańska

 

Łaziki – 4.11.2016 – Puszcza Niepołomicka

Wykorzystując kolejny dzień bez deszczu (wg prognoz pogodowych), zaplanowaliśmy tym razem wędrówkę przez Puszczę Niepołomicką. Pociągiem dojechaliśmy do Stanisławic, skąd skierowaliśmy swoje kroki na leśne dukty puszczy. Krajobraz o tej porze roku nieco nostalgiczny od czasu do czasu urozmaicały ostatnie, jeszcze nie opadłe złote liście i zielone kępy traw, ale pogoda rzeczywiście dopisała, więc dobry nastrój nas nie opuszczał. Przemierzając puszczę doszliśmy do punktu gdzie odchodziła droga do Kłaju i stacji kolejowej (dystans 5,7 km). Po krótkiej naradzie podjęliśmy decyzję, że idziemy dalej - do stacji Szarów, trasą nieco krótszą (ok.5 km) . Po przejściu ponad 2 km skręciliśmy w drogę prowadzącą do Szarowa. I tu przykra niespodzianka: od spotkanej kobiety dowiedzieliśmy się, że dojście do stacji jest niemożliwe za sprawą bobrów, które zbudowały tamę i woda zalała znaczny obszar, w tym drogę.  Nie było wyjścia musieliśmy się wrócić do poprzedniej krzyżówki , by dojść do stacji kolejowej w Kłaju. I tak z planowanych ok. 15 km zrobiło się 20 km (z haczykiem). Nie zdążyliśmy na planowany pociąg, ale chyba w nagrodę za nasze trudy kolejny pociąg okazał się bardzo nowoczesny  i wygodny. Do Tarnowa dotarliśmy już o zmierzchu.

Tekst: Małgorzata Wielgus

 

ŁAZIKI – 14.10.2016 - z Woli Rzędzińskiej do Zaczarnia

Korzystając z jednego z niewielu w ostatnim czasie pogodnego dnia Łaziki wyruszyły w drogę. Trasa tym razem nie była zbyt długa - z Woli Rzędzińskiej do Zaczarnia – gdyż w planie dnia było, tradycyjne o tej porze roku, pieczenie ziemniaków w ognisku. Wyruszyliśmy z Woli Rzędzińskiej, by po przejściu paru kilometrów dotrzeć do gościnnej posiadłości Tereni i Antosia w Zaczarniu. Pogoda rzeczywiście wspaniale dopisała, więc humory również były wspaniałe. W oczekiwaniu na ziemniaczki zabawa wokół ogniska rozkręciła się na dobre. Ziemniaki (z masłem czosnkowym) smakowały wyśmienicie, jak również inne smakołyki przygotowane przez gościnnych gospodarzy, więc na zabrane ze sobą kiełbaski nikt już nie miał ochoty i wróciły one do domu. Z wielką niechęcią opuszczaliśmy urokliwe miejsce, by autobusem z Lisiej Góry wrócić do Tarnowa.

Tekst: M.Wielgus

Łaziki – 15.07.2016 Trasa: Skrzyszów – Las Kruk – Zawada - Tarnów

W piątkowy ranek grupa 16-tu Łazików dotarła do Skrzyszowa. Trasę rozpoczęliśmy od zwiedzenia XVI-wiecznego drewnianego kościółka, największego na małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej. Oglądnęliśmy piękne polichromie z okresu późnego gotyku i z czasów późniejszych, barokowy ołtarz   i jeszcze starsze ołtarze boczne, stalle gotyckie z końca XV w. zdobione misternymi ornamentami oraz inne elementy wyposażenia. Kolejnym punktem naszej trasy był Las Kruk, ze znajdującym się tam pomnikiem, upamiętniającym zamordowanych przez hitlerowców, w tym Stefanię Hanausek Ale wcześniej zatrzymaliśmy się pod lasem, aby spożyć niesione z sobą wiktuały. Niedawna solenizantka Elżbieta poczęstowała nas słodkościami (i czymś jeszcze), a Kaziu świeżymi produktami ze swojego warzywnika, my zaś „odwdzięczyliśmy się” odśpiewaniem tradycyjnego „STO LAT”. Oddawszy cześć pomordowanym w leśnym wąwozie, ruszyliśmy w dalszą trasę, by dotrzeć do drugiego kościółka na Szlaku Architektury Drewnianej w Zawadzie na Górze św.Marcina. Ponieważ kościół był zamknięty, oglądnęliśmy go z zewnątrz, a wnętrze tylko przez oszklone drzwi,  stwierdzając, że trwają tam prace konserwatorskie. Musimy tu wrócić po remoncie. Opróżniwszy plecaki z resztek prowiantu  wróciliśmy do Tarnowa. W sumie przeszliśmy około 10 km.

Tekst: M.Wielgus

 

21.06.2016 r Łaziki na trasie Jodłowa(Wisowa)-Liwocz-Czermna

Jak zwykle pogoda „łazikom” sprzyja. Mimo mało optymistycznej prognozy i porannym opadzie deszczu, zdecydowaliśmy się wyruszyć w trasę. Od dawna planowana wycieczka na górę Liwocz - doszła więc do skutku. Do przejścia mieliśmy ok. 13 km - trasą: z miejscowości Wisowa przez górę Liwocz do miejscowości Czermna. Znaleźliśmy się więc w rejonie Pogórza Ciężkowickiego, a konkretnie jego centralnej części, Paśmie Brzanki i Liwocza. Szlak pieszy, w przeważającej części prowadził zacienionymi duktami leśnymi i w kilku tylko miejscach, przecinał pachnące pięknie o tej porze łąki lub prowadził wzdłuż zielonych pól. Z miejsc tych mogliśmy podziwiać, wznoszące się przed nami pasmo Liwocza, z charakterystyczną w kształcie stożka sylwetką góry. Później znowu wchodziliśmy w las, zbierając i smakując pierwszych w tym roku borówek, uzupełniając przy okazji nasze plecaki grzybami. Po krótkich dwóch podejściach, na Mały Liwocz i Liwocz (560m n.p.m) byliśmy u celu. Z tarasu widokowego na górze Liwocz, podziwialiśmy jeden z najrozleglejszych widoków w naszym rejonie. Rozległa panorama, pozwalała rozkoszować się niezwykle pięknymi widokami, najdalszych i bliższych okolic - od szczytów bieszczadzkich, przez Beskid Niski, Beskid Sądecki i w bliższej perspektywie Pogórze Karpackie i dolinę Wisłoki. W tak uroczym miejscu, mieliśmy okazję złożyć życzenia imieninowe naszym solenizantom. Danusi, Ali, Wandzi i Jankowi.

Po łagodnym zejściu z Liwocza do Czermnej, czekała nas jeszcze „uczta” duchowa. Zwiedziliśmy XVI w. drewniany kościółek „perełkę” na szlaku architektury drewnianej. Nie mogliśmy więc ominąć takiej okazji. Do Tarnowa wróciliśmy przed godz. 18.00

Dziękuję koleżankom i kolegom za udział w wycieczce. Anna Frysztak

 

 

Łaziki – 10.06.2016 Trasa: Szczepanowice – Dąbrówka Szczepanowska - Janowice

Tydzień rozpoczęliśmy wędrówką wzdłuż rzeki Białej, natomiast na koniec tygodnia wyznaczyliśmy sobie trasę wzdłuż doliny Dunajca – ze Szczepanowic przez Dąbrówkę Szczepanowską do Janowic. Jedenastu Łazików maszerowało wśród pól czerwonych od kwitnących maków oraz drogami pachnącymi jaśminem i dzikim bzem. Postój wyznaczyliśmy sobie oczywiście na brzegu Dunajca, upajając się, słońcem, pluskiem wody, widokiem szybujących nad wodą rybitw i całej otaczającej przyrody. Tutaj też odśpiewaliśmy tradycyjne „100 lat” Antosiowi – rychłemu solenizantowi i rozkoszowaliśmy  się  przeeeeepysznym,  jak zwykle,  wypiekiem Tereni  –  tym razem sernikiem.

W sumie przeszliśmy 12 km, by z Janowic busem wrócić do Tarnowa

Tekst: M.Wielgus

 

Łaziki – 06.06.2016 Trasa: Tarnów-Izby-Źródło Białej  (wzdłuż rzeki Białej Tarnowskiej do jej źródeł u stóp Lackowej)

Rankiem 6 czerwca 2016 r. w liczbie 20 osób wsiedliśmy do busa, aby przebyć trasę wzdłuż rzeki Białej (Tarnowskiej) od Tarnowa aż do jej źródeł u stóp góry Lackowa. Po drodze kolega Paweł, znawca i miłośnik ziem na wschód od Tarnowa (aż po Kaukaz, a może i dalej), zapoznał nas z ciekawą i trudną historią tych terenów oraz jej autochtonicznych mieszkańców – Łemków. Busem dotarliśmy do wsi Izby skąd pieszo wyruszyliśmy dalej. Rzeka Biała towarzyszyła nam przez całą trasę, co jakiś czas przecinając naszą drogę. Na szczęście z powodu skąpych opadów deszczu w ostatnim czasie poziom wody w rzece nie był zbyt wysoki i obeszło się bez brodzenie w wodzie (może szkoda?). Sprawę załatwiły wystające z wody kamienie, ułatwiające nam przejście. Mimo to, ten i ów(owa) zamoczyli buty. Po drodze mijaliśmy starą cerkiewkę, położoną w nieistniejącej już wiosce Bieliczna, otwartą całą dobę, pomimo znajdujących się tam w ołtarzu dość starych i wartościowych ikon, więc  nie omieszkaliśmy zwiedzić jej wnętrza, jak również położonego obok cmentarza łemkowskiego. Tu również zrobiliśmy pierwszy postój i krótki odpoczynek, po czym ruszyliśmy dalej. Droga pięła się cały czas łagodnie pod górę, a rzeka robiła się coraz węższa. Tylko od czas do czasu rozlewała się szerzej za sprawą działalności bobrów. Ostatni odcinek trasy, prowadzący przez rozbrzmiewający śpiewem ptaków las, doprowadził nas do celu tj. źródła Białej. Orzeźwiwszy się zimną wodą źródlaną ruszyliśmy dalej w górę, by następnie wzdłuż granicy polsko-słowackiej ruszyć w drogę powrotną.     Po wyjściu z lasu oczom naszym ukazał się widok zapierający dech w piersi: na Lackową, Beskid Sądecki i bliższą okolicę, a przede wszystkim na cudowną ukwieconą rozległą łąkę. Trudno by było nie zatrzymać się tu na dłuższy postój. Napawając się widokiem, błogim leniuchowaniem, opróżniliśmy plecaki z reszty prowiantu, po czym ruszyliśmy dalej w kierunku Izb do naszego busa. Do Tarnowa wróciliśmy przed 18-tą, przemierzywszy pieszo 12 i pół kilometra.
Dziękujemy Pawłowi za przygotowanie i poprowadzenie dzisiejszej trasy oraz interesującą lekcję historii i prosimy o jeszcze!
Tekst: M.Wielgus

 

Zgłobice  - Błonie - Szczepanowice - Lubinka

27.maj, piękny ,upalny dzień. 14.osób stawiło się na zbiórce, by pojechać do Zgłobic, a stamtąd poprzez Błonie wyruszyć w stronę Szczepanowic. Ale wcześniej, wspólne zdjęcie pod
Domem Ludowym w Błoniu z Danusią i Zbyszkiem, którzy musieli skończyć swój spacer. Udajemy się cały czas na południe, w słońcu,  przy kwitnącej wokół zieleni i śpiewie ptaków w kierunku Szczepanowic... I jakaż niespodzianka..spotkanie z naszą koleżanką Anią F. która aktualnie "babciuje". Rozmowom i podziwom nad małym Wiktorem nie było końca, a było też coś dobrego na ząb...(żałujcie nieobecne Łaziki). W Szczepanowicach, po krótkiej naradzie i zaliczeniu ok.9 km, podzieliliśmy się na 2 grupy - z której jedna poszła dalej na Lubinkę, a reszta zmęczona upałem wróciła do Tarnowa. Do spotkania na następnej wycieczce.....
 
Zdzisława Moszumańska

 

 

Trasa: Kępa Bogumiłowicka – Biała – Klikowa 13.05.2016 r

Pomimo niezbyt optymistycznych prognoz pogodowych oraz „złowieszczej” daty, 16. Łazików stawiło się na punkcie startowym zaplanowanej trasy. Celem naszym było „zaliczenie” ostatniego, nie przebytego jeszcze przez nas, odcinka czerwonego szlaku, okrążającego Tarnów. Busem dojechaliśmy do Kępy Bogumiłowickiej, skąd po części wałem wzdłuż rzeki Białej, a po części bitą drogą ruszyliśmy w kierunku wsi Biała. Trasa wiodła wzdłuż terenów przemysłowych, więc przez cały czas towarzyszył nam widok dymiących kominów fabrycznych, a ponadto uciążliwy donośny hałas pracujących urządzeń. Niezbyt przyjemne dla oka i ucha wrażenia na szczęście łagodził widok soczystej zieleni wzdłuż wału oraz kwitnących w trawie polnych kwiatków. Po przejściu kładki na rzece Białej i dotarciu do wsi Biała widok zmienił się diametralnie, a w szczególności ustał męczący hałas. Teraz szliśmy wzdłuż zabudowań wiejskich i ogrodów w pełnym rozkwicie bzów, azalii, tulipanów i innych kwiatów ogrodowych. Mijając po drodze pomnik upamiętniający poległych w czasie II wojny światowej żołnierzy - harcerzy z Szarych Szeregów, doszliśmy do Klikowej, gdzie w Stadninie Koni zatrzymaliśmy się na dłuższy odpoczynek. Plany przejścia ostatniego odcinka przez park „Piaskówka” pokrzyżował deszcz, który właśnie zaczął siąpić, w związku z czym autobusem miejskim wróciliśmy do centrum.

M.Wielgus

 

Kępa Bogumiłowicka -  Zbylitowska Góra - Zgłobice - Błonie
 
5.maja 11.Łazików wyruszyło wałem nad Dunajcem nad łąkami i polami w kierunku Zbylitowskiej Góry, ciągle wspominając jeszcze niedawny jubileusz . Przy wtórze świergolących ptaków i zapachu kwitnących drzew - ach ta czeremcha - dotarliśmy do Zbylitowskiej Góry.  Wchodzimy do pięknego Lasu "Buczyna" podziwiając roślinność , stawy i krętymi ścieżkami docieramy do miejsca , które jest miejscem krótkiego postoju,posilenia się i rozmów nt. następnych planów wycieczkowych. Krótka sesja fotograficzna  i marsz w kierunku Zgłobic, by móc niemal zamoczyć nogi w wodach Dunajca i wystawić twarz do słońca. W Błoniach po wizycie w naszym zaprzyjaźnionym sklepie, zmierzamy stromą ścieżką przez las w kierunku szkoły, a stamtąd autobusem  powrócić do Tarnowa po przemierzeniu 10 km. i nacieszeniu się widokiem wspaniałej wiosennej przyrody.
Zdzisława Moszumańska

 

 

 

 

Nie do wiary - to już 100. za nami!!!!

29 kwietnia 2016 r. spotkaliśmy się w scenerii Oberży pod Grzybem dzięki życzliwości jej właścicieli. Zaszczycili nas swoją obecnością członkowie Zarządu i Rady Słuchaczy oraz inne życzliwe nam osoby na czele z Panią Prezes Marią Kanior. "Łaziki" w liczbie 24 osób najwytrwalsi w wędrówkach przez minione 3 lata, bez względu na pogodę i porę roku przybyli, by w miłej, gwarnej atmosferze cieszyć się wspólnie z tego skromnego jubileuszu. Każdy z Łazików został uhonorowany Certyfikatem Łazika i kolorową chustą ze stosownym napisem. Tytuł Honorowego Łazika otrzymała Pani Prezes.  Nie zabrakło transparentu ŁAZIKI, podsumowań, podziękowań, śpiewania piosenek turystycznych, STO LAT........ Uroczystość uwieńczyło spożycie wspaniałego tortu, przygotowanego specjalnie na tą okazję i wypicie tradycyjnej lampki szampana. Ale,ale, by tradycji stało się zadość, po zakończeniu uroczystości wyruszyliśmy - a jakże - na trasę: Piotrkowice -  Las Czerwony Dół - Łękawka - Łękawica

tekst Zdzisława Moszumańska

 

Piotrkowice -  Las Czerwony Dół - Łękawka - Łękawica - 100

 

Piotrkowice -  Las Czerwony Dół - Łękawka - Łękawica
Bocznymi drogami i leśnymi ścieżkami wędrowaliśmy wśród wspaniałej młodej zieleni, idąc to w górę to w dół, ciesząc się ze wspaniałej atmosfery na naszej uroczystości oraz planując następne wypady. Tym bardziej, że pogoda i pora roku sprzyjają ich organizowaniu.
Do Tarnowa wróciliśmy przed 16.     
Z turystycznym pozdrowieniem Zdzisława Moszumańska

 

 

Trasa:  Piwniczna – Hala Pisana – Cyrla – Rytro - 99


Tym razem Łaziki podniosły poprzeczkę i postanowiły zmierzyć się z nieco wyższymi górkami. W liczbie 18-tu osób, pod przewodnictwem Pawła, przy nieźle zapowiadającej się pogodzie, wyruszyliśmy busem z Tarnowa do Piwnicznej. Pierwszym celem naszej wędrówki była Hala Pisana (1044 m n.p.m.). Nie da się ukryć, że chwilami było ciężko na długich i stromych podejściach. Po przeszło 3-ch godzinach  osiągnęliśmy cel. Trudy wspinaczki wynagrodziły wspaniałe widoki – nie wyłączając Tatr. Kolejnym punktem naszej wędrówki była Cyrla – hala położona na wysokości 844 m n.p.m. wraz ze zlokalizowanym na niej schroniskiem. Teraz było łatwiej bo trasa w większości prowadziła w dół, chociaż niekiedy nieco stromo. Schronisko na Cyrli, wraz z gospodarzem p. Jackiem, powitało nas gościnnie. Tutaj zastaliśmy grupę młodzieży szkolnej z Tarnowa, prowadzoną przez syna naszego kolegi Łazika – Zbyszka. Po dłuższym, leniwym odpoczynku i posileniu się „czym chata bogata”, ruszyliśmy w dalszą trasę. Ostatni etap to zejście do Rytra, gdzie czekał na nas bus. Teraz stromizny to już była powszechność. Nie obeszło się bez kilku upadków, na szczęście niegroźnych.
Po godzinie 20-tej szczęśliwie wróciliśmy do Tarnowa. I JUŻ MAMY OBRANY KOLEJNY CEL!



Łętowice - Lasy Radłowskie - Łętowice - 98

15 kwiecień - grupa Łazików w sile 18.osób wyruszyła busem do Łętowic, by po pół godzinnym marszu trafić na ścieżkę rowerową, którą  weszliśmy na Drogę Królewską biegnącą przez Lasy Radłowskie. Sprzyja nam piękna pogoda, słońce. Szerokim wygodnym leśnym duktem, przy wtórze ptaków i otoczeni piękną świeżą zielenią przemierzyliśmy 6,5 km. Podczas postoju przy ognisku zmieniamy plan powrotu i zachwyceni urodą lasu postanawiamy ponownie przejść przez niego, by z Łętowic po przejściu niecałych 14 km powrócić do Tarnowa.
Z.M.

 
 

Łysa Góra - Wolnica - Roztoka - 97


Wojnicz - Więckowice - Panieńska Góra - Sukmanie - 96


31.marca 11.najwytrwalszych łazików niezrażonych niesprzyjającą pogodą wyjechało do Wojnicza,by przy lekkim deszczu wymaszerować(niebieskim szlakiem) w kierunku Panieńskiej Góry. Deszcz ustał i powoli zaczęło się przebijać słońce, które towarzyszyło nam do końca wyprawy. Po odwiedzeniukaplicy p.w. Matki Boskiej Loretańskiej,  weszliśmy w nieco błotnistą drogę leśną, by powoli piąć się w górę, mijając Stacje Drogi Krzyżowej. Zdyszani,zmęczeni (zero kondycji po zimie) dotarliśmy pod Krzyż. Miejsce to stało się dla nas odpoczynkiem, po którym powróciliśmy na czarny szlak, którym długą drogą leśną, a później lokalną drogą asfaltową zeszliśmy do Sukmania, z którego powróciliśmy busem do Tarnowa po przemierzeniu 12 km.

Do spotkania na następnej wycieczce....     Z.M.



Kłokowa - Błonie - Zgłobice - 95

18.marca 10. Łazików w piękny, słoneczny, choć bardzo wietrzny dzień wybrało się na kolejną wycieczkę. Po pierwszych perturbacjach ze środkiem lokomocji, wyjechaliśmy do Kłokowej, by stamtąd wyruszyć na 13. km trasę. Wszędzie widać" szaleństwa" wiosny, zakwitające krokusy inne  urocze  kwiatki,forsycje, żywopłoty a także  motyle (tak,tak!!!). Serca się radują!!!!!Po dotarciu do Kościoła w Rzuchowej, dołączył do nas kolega Zbyszek, by
wspólnie wyruszyć w kierunku  miejscowości Błonie. Po drodze w brzozowym zagajniku przerwa na posiłek, a także odśpiewanie "Sto Lat" naszemu koledze. Po dojściu do Błoń i zaopatrzeniu się w smakowite wędliny, ostatni odcinek naszej wędrówki - przejście do Zgłobic i powrót busem do Tarnowa.
Zdzisława Moszumańska.



Jodłówka - Wałki - Czarna   - 94




Tuchów - Tuchowski Las - Trzemeska Góra - Łękawica 93

W dniu 12. lutego ósemka odważnych łazików wybrała się do Tuchowa, by spokojną boczną drogą zmierzać w kierunku Tuchowskiego Lasu. Tam w scenerii zimowej, w pięknym lutowym słońcu czas na odpoczynek, zapalenie ogniska, posiłek...Po godzinie wyruszyliśmy nadal niebieskim szlakiem na Trzemeską Górkę - cały czas po iskrzącym się , nieskażonym inną stopą śniegu. Zmęczeni wędrówką, zmierzamy w kierunku Łękawicy, by po pokonaniu 16.km wsiąść pod Kościołem w Łękawicy do autobusu powrotnego do Tarnowa.
Zdzisława Moszumańska


Jodłówka tuchowska - Brzanka - Ryglice  92

Końcówka karnawału!! Łaziki w sile 22 osób postanowiły pożegnać go  na wspólnej posiadówie na Brzance w towarzystwie karnawałowych dekoracji, muzyki - nasz niezawodny kolega Zbyszek - wspólnych śpiewów, tańców, łasuchowania i żartów. Powitała nas piękna zimowa sceneria Brzanki, ogień trzaskający w kominku i życzliwość gospodyni bacówki. Po spożyciu wszelakich wiktuałów, barszczy, żurków i bigosów zeszliśmy piękną, choć nieco błotnistą drogą leśną do Ryglic , by wrócić do Tarnowa.
Zdzisława Moszumańska


Radłów - Wierzchosławice   91

W dniu 29.stycznia  szczęśliwa "trzynastka" Łazików wyruszyła  z Rynku w Radłowie,  spod  pomnika  Tadeusza Kościuszki  w  kierunku  Lasów  Radłowskich. Po  przejściu  3. kilometrów, w miejscowości  Brzeźnica  weszliśmy w leśny  kompleks. Szeroką, wygodna, choć  trochę  błotnistą  drogą  przeszliśmy 6 km - oddychając wspaniałym leśnym powietrzem -  by dotrzeć do Dwudniaków. Stamtąd asfaltową szosą, po przemierzeniu ok.3 km odjechaliśmy busem do Tarnowa. Wycieczka  udana, pogoda  wspaniała,  humory  dopisały - jak zawsze.  Dystans  12.km przemierzyliśmy w 4 godz robiąc 2 przerwy na posiłek , pogwarki i omawianie następnych planów i tras wycieczkowych.
Do następnego spotkania......Zdzisława Moszumańska.

 

ODLICZAMY!!!!!

 

Wola Rzędzińska - Lipie

Zimowy spacer smakował wybornie!! Nieprzestraszeni świeżymi opadami białego puchu 9.łazików przemierzyło 15.stycznia 6.kilometrowy odcinek  z Woli Rzędzińskiej do Lipia. Oczy nasze napawały się wspaniałymi widokami świeżego śniegu, trzeszczącego pod butami - jak za minionych śnieżnych zim-  oraz wspaniale udekorowanych drzew. Spacer zakończył się pysznym bigosem i kolorowymi opowieściami kolegi Pawła z odbytych przez niego licznych podróży.

 

Do następnego spotkania...w równie świetnym towarzystwie!!!

 

Zdzisława Moszumańska.

 

Piotrkowice - Łowczówek - Pleśna

Nareszcie mroźno! W ten mroźny poranek grupa 14. osób wyruszyła busem na kolejną wycieczkę. Po uruchomieniu sprzętu (kijki) ruszyliśmy spod Oberży pod Grzybem niebieskim szlakiem w kierunku Piotrkowic. Wygodną boczną drogą asfaltową biegnącą wśród pokrytych szronem pól i łąk doszliśmy do mostu na Białej, a za nim przejście przez tory i dalszy marsz w żwawym tempie - wszak mróz - w kierunku Łowczówka. Tam nieopodal Cmentarza Legionistów, pod zadaszoną wiatą,odpoczynek i wreszcie łyk gorącej herbaty, kanapki i słodycze. A ponad wszystko miła atmosfera, pogaduchy, żarty życzenia imieninowe i urodzinowe. Kolędowanie też było - a jakże!! Życzenia noworoczne - też. Potem drogą przez las w iście jesiennej scenerii schodzimy do Pleśnej. Szybko "łapiemy" busa i już przed godziną 14. po przejściu prawie 11 km. jesteśmy w Tarnowie.

 

Do następnej równie udanej wycieczki.... Zdzisława Moszumańska.

 

Trasa:  Szynwałd – Trzemesna – Tuchów

 

Wcześniejsze dni jesiennej szarugi i słoty, nie wróżyły w pogodzie nic dobrego. Tymczasem miła niespodzianka.  4 XII przy pięknej słonecznej pogodzie, w grupie 19 osób, dość wcześnie rano jak na tę porę roku, wyruszamy nie oznakowaną drogą, w kierunku górnej części wsi Trzemesna. To półmetek naszej trasy. Mimo mokrej nawierzchni powcześniejszych opadach, idzie się dobrze. Nieznacznie tylko podchodząc w górę, dojdziemy do rozdroża przy leśniczówce. Tu przy kapliczce, dogodne miejsce biwakowe, niewielki staw i mała leśniczówka… otwarta tylko dla nas, z rozpalonym wcześniej kominkiem. Jest przytulnie i smakowicie, obchodzimy bowiem imieniny Basi i Marysi. Pora jednak żegnać się z uroczym miejscem. Przed nami jeszcze druga część trasy. Przez las, a później szeroką, nowo utwardzoną drogą, zaliczając część szlaku św. Jakuba zejdziemy do Tuchowa. Mamy za sobą 13 km trasy.  Było miło, wesoło i … słonecznie.

Dziękujemy za niespodziankę Zbyszkowi i Kaziowi.  Do Tarnowa wracamy na godz. 15.00

Anna Frysztak

 

Trasa:  Jodłówka Tuchowska – Brzanka –Tuchów

Jesień… … kolorowa, ciepła, słoneczna. I, jak tu nie wyjść z domu. Wystarczy zabrać kijki, plecak z herbatą i ruszyć w trasę. Z Jodłówki Tuchowskiej, omijając przysiółek Świercze (450m), na grzbiet Brzanki podchodzimy łagodnie pnącą się w górę drogą. Prowadzi nas szlak niebieski i kol. Antoni. Na Brzance, zatrzymujemy się na chwilę w bacówce, jednym z wielu obiektów turystycznych w Beskidach i na Pogórzu Ciężkowickim. Czekają tam na nas, Danusia i Zbyszek z gorącymi gruszkami. Kto chce dodatkowo nacieszyć oczy pięknym krajobrazem, wspina się jeszcze na wieżę widokową. Lasami bukowo-jodłowymi pasma Brzanki, przeplatanymi brzozą, sosną, jaworem, dalej będziemy wędrować w kierunku Tuchowa. Później odkrytym terenem, wśród pól uprawnych, schodzimy do pierwszych domostw Burzyna. Stąd już niecałe 3 km na przystanek do Tarnowa. Wracamy na godz.15.00

 

tekst: A. Frysztak

 

Trasa:  Turza – Rzepiennik Biskupi

 

6 listopad – przy ładnej słonecznej pogodzie, w grupie 17 osób, wyruszamy na trasę:

 

Turza – Rzepiennik Biskupi. Grupę „łazików” prowadzi nasz kolega Antek. Trasa nieco krótsza niż zwykle, za to bardziej relaksowa. Z Turzy wędrujemy plątaniną starych i nowych dróg, wśród ciągle jeszcze zielonych łąk i już kolorowych jesiennych lasków. Droga prowadzi nas ładnym urozmaiconym terenem. To malownicza pora roku, więc korzystamy z tego i zatrzymujemy się dwukrotnie na dłużej, aby podziwiać kolory jesieni i  „poplotkować” przy herbatce. Tuż przed zejściem do Rzepiennika Biskupiego, zatrzymujemy się przy nowo otwartym obserwatorium astronomicznym, zlokalizowanym w samym środku Pogórza Ciężkowickiego. Niestety nie wchodzimy do środka. Zamknięte. Robimy za to pamiątkowe zdjęcia.

tekst:  A. Frysztak

Polichty - Sucha Góra - Faściszowa - Zakliczyn
 
W dniu 30.października Łaziki w liczbie 15 osób wyruszyły z DA do Policht. Piękny , słoneczny dzień zachęcał do wędrówki po jesiennych, kolorowych lasach. Z grzybami kiepsko, najlepiej obrodziły przepięknej urody muchomory. W dobrych humorach  przemierzyliśmy 13 km, by po leśnych wędrówkach  zejść do Zakliczyna i stamtąd powrócić do Tarnowa na godz.16.   Z.H.



1 październik 2015 – trasa:  Siemiechów – Lubinka – Janowice

 

Z Tarnowa o godz. 8.00 w grupie 18 –tu osób, odjeżdżamy busem do wsi Siemiechów, leżącej u podnóży masywu góry Wał. Stąd zaczynamy wycieczkę. Do przejścia mamy ok. 14 km. Chociaż poranek bardzo mglisty, już po godzinie, zza mgły przebijać się będzie, ciepłe jesienne słońce, odsłaniając widoki na wzniesienia Pogórza Rożnowskiego. Dochodzimy do „ Jurasówki „ niewielkiej stacji narciarskiej. Odpoczywamy krótko i robimy pierwsze zdjęcia. Dalej przez pasmo wału, idziemy w stronę bacówki „ Chata pod Wałem „.  Stąd rozciąga się rozległy widok od Pogórza Ciężkowicko – Rożnowskiego przez Beskid Niski, Sądecki, Gorce aż po Tatry. Podziwiamy widoki, częstując się herbatą i kawą. Dalej ładnym widokowo terenem dochodzimy do Lubinki, wzdłuż ciągle jeszcze zielonego bukowego lasu. Łagodnie opadającym wzniesieniem, z widokiem na dolinę Dunajca schodzimy do Janowic.

Anna Frysztak

 

 
Ptaszkowa
Piękny, słoneczny choć chłodny ranek...Wyjeżdżamy po 3.tygodniowej przerwie (upały)z dworca autobusowego  w sile 13 osób i zmierzamy na start naszej wędrówki. Po blisko godzinnej jeździe , wysiadamy w Kąśnej Górnej, by skrótami znanymi tylko naszemu koledze Antoniemu, dojść do  czerwonego szlaku zmierzającego do Siekerczyny. Wędrujemy  pięknym lasem przy wtórze mocno szumiących drzew, posilamy się czernicami, pniemy się stopniowo w górę i kontemplujemy piękne widoki rozpościerające się poniżej.
Sesja zdjęciowa pod Skałą Wieprzek pozwala na chwilowy odpoczynek, by znów mozolnie piąć się w górę w kierunku Bukowca. Na miejscu, nieopodal  pięknego Kościółka dłuższa,blisko godzinna posiada, posiłek...Po naradzie zapada  decyzja o zmianie celu naszej wycieczki z Siekierczyny na Falkową. Trasa już nie tak malownicza jak poprzednio, ale stopniowo w dół - co cieszy zmęczonych wędrowców.  Kwadrans po 15.jesteśmy na przystanku,ale musimy czekać do 16.05 na najbliższy bus. O 17.30 przyjeżdżamy do Tarnowa zmęczeni, ale zadowoleni (mam nadzieję) i dumni z przejścia w dobrej formie tych 16. km.
Do zobaczenia na następnej wycieczce - mam nadzieję już niebawem.
Z.H.
 
Czarna  - Chotowa - Czarna

 

30 lipca  11 Łazików wyrusza busem z Tarnowa do Czarnej, by udać się w stronę Chotowej - niestety drogą asfaltową!!!! Choć wokół lasy, ścieżek brak. Nie zrażeni tym faktem, przemierzamy ok. 7 km, by dojść do kompleksu wypoczynkowego w Chotowej. I tu niemiła niespodzianka: za samo wejście na teren każdy płaci 5zł. Na nic  zdały się nasze negocjacje i interwencje, trzeba płacić....

 

Ale warto było!! Teren pięknie zagospodarowany z licznymi atrakcjami dla młodych i starych, hotelem, plażą,ścianą wspinaczkową , parkiem linowym...a także domem weselnym swą architekturą przypominającym latarnię morską. Że nie wspomnę o zalewie -ratownik też jest!!!!! Po posiłku spożytym  pod strzechą (tak,tak) i odpoczynku powrót ta samą drogą do Czarnej. Wycieczka łatwa, prosta, rzec można rekreacyjna, liczyła niepełne 13 km.  Ale odbijemy to sobie  turystycznie następnym razem i troszkę się powspinamy.

 

Do zobaczenia!!!!!!!                  Z.H.

 

Przyroda, przyroda, jakże wspaniała....14. Łazików skoro świt dnia 12.czerwca- chcąc uciec przed naciągającymi upałami -  wyjechało do Lasów Wierzchosławickich, by pospacerować po nich i nacieszyć się widokiem wspaniałej zieleni , posłuchać kumkania żab i śpiewu  ptactwa wszelakiego...Niestety ,obecność komarów,uprzykrzała spacer, ale co tam!!! Dystans nie był zbyt długi, ale  przyjemny. Zakończyliśmy go miłymi pogwarkami w urokliwym miejscu (zdjęcia).

 

Do spotkania na następnej wycieczce.......  Z.H.

 

W dniu 4 czerwca grupka Łazików w mini składzie (4-ch osób) ponownie wybrała się w piękne lasy wierzchosławickie, tym razem wzdłuż ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej. Spacer pozwolił na nowo odkryć uroki późnowiosennej przyrody. To wspaniałe, że tak niedaleko od miasta mamy takie cudowne miejsca. Niesamowitym przeżyciem było spotkanie z sową. W drodze powrotnej nie omieszkałyśmy odwiedzić na wierzchosławickim cmentarzu miejsce spoczynku b.premiera RP Wincentego Witosa. Na pewno powtórzymy jeszcze raz tą trasę w najbliższym czasie (i w liczniejszym gronie)

M.Wielgus

 

15.maja grupa 6 osób  wybrała się w Lasy Radłowskie.  Po przemierzeniu ok.2.km jezdnią (ach te asfalty!) weszłyśmy do jakże urokliwego lasu. Ścieżka rowerowa prowadząca szeroką , bitą leśną drogą nie sprawiała trudności - spacerek. Ale jak przyjemny: w świeżej zieleni, przy śpiewie ptaków i odgłosach cykad!! Dwa krótkie odpoczynki ,na polanie i nad stawem, pozwoliły na posilenie się i zebranie sił na dojście do celu wycieczki. Przemierzyliśmy w ten sposób 14 km,by pieszo przez Dwudniaki dojść do centrum Wierzchosławic, a stamtąd powrócić do Tarnowa.                    Z.H.

 

W dniu 8.maja grupa Łazików, przy ładnej,słonecznej pogodzie wyruszyła z Łękawki wśród rozkwieconych ogrodów w kierunku Pleśnej .Wędrując wśród zieleniejących pól i żółto kwitnącego rzepaku zmierzamy ku Piotrkowicom, by zatrzymać się na odpoczynek w Oberży Pod Grzybem. Siedząc na wypełnionym słońcem tarasie spożywamy swoje kanapki i słodkości, gawędząc w miłej atmosferze. Po czym wyruszamy w kierunku Słonej Góry. W Woźnicznej , po odwiedzeniu  dwóch  cmentarzy z okresu I Wojny Światowej ,odpoczywamy przy ognisku - mamy już w nogach 10 km. Schodzimy pomału  do Pleśnej i czekamy na środek lokomocji, by o 15. zameldować się w Tarnowie. W wycieczce brało udział 8 osób, przemierzyliśmy 14 km. Jesteśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Najważniejsze, że pogoda i humory dopisywały.

Z.Haubrich

 

30 kwietnia 2015 r. – WAŁKI

Piękna wiosenna pogoda wyciągnęła nas z domów i pognała na kolejną wycieczkę. Tym razem trasa – raczej spacerowa – prowadziła przez piękne lasy wokół miejscowości Wałki, pośród soczystozielonej roślinności. Rozbujała wiosenna przyroda i rozbrzmiewający zewsząd śpiew ptaków radowały nasze oczy, uszy i serca. Po przejściu paru kilometrów drogami leśnymi dotarliśmy do torów kolejowych trasy Rzeszów – Tarnów i przystanku kolejowego „WAŁKI”. Położony wśród lasów przystanek przywołał wspomnienie dawnych szkolnych wycieczek przyrodniczych i rodzinnych niedzielnych wypadów na grzyby (i nie tylko).

Dotlenieni i zrelaksowani, linią autobusową „210” wróciliśmy do Tarnowa wczesnym popołudniem, planując już kolejną wędrówkę.

tekst M,Wielgus

18 grudzień 2014

Na nadchodzące Święta, wszystkiego co najpiękniejsze i najlepsze, miłości i życzliwości i aby przyszły rok, stał się czasem spełnionych marzeń i nadziei, wszystkim przyjaciołom z UTW i sobie wzajemnie

życzy grupa  "łazików"

 

 

11 grudzień 2014 - Przehyba

Grupa "łazików"- dziękuje organizatorom i niezwykle sympatycznej młodzieży ze szkoły im. Szczepanika w Tarnowie, za wyjątkową wycieczkę na Przehybę, wspaniałe wrażenia i za to, że w obecności uczniów, znów mogliśmy poczuć się młodo.                                                                                                                                                 Wszystkim uczestnikom tej wycieczki, dedykujemy fragment wiersza Jonasza Kofty.

Krok - jak zrobisz krok

Czy w przód czy w bok

Kolejna wpadka

Czy, zamknąć na klucz

Domu drzwi, w miejscu tkwić?

To niemożliwe, trzeba wyjść

Jutro to jutro, a dziś to dziś

I nie rozmyślać już

O kolejnej z burz

Złapać luz !!!

05 grudzień 2014  -  Trasa: Rzepiennik Strzyżewski - Nosalowa - Siedliska

Kończy się rok, a więc i nasze w tym roku wędrowanie. Planujemy jednak, jeszcze w grudniu, parę razy spotkać się na trasie. Grupa łazików, ciągle w dobrej kondycji i dobrym nastroju, organizuje się więc - na kolejną wycieczkę.       To ładna widokowa trasa, prowadząca nas trzema szlakami z Rzepiennika Strzyżewskiego, przez szczyt Nosalowej (365m npm) i dalej leśnymi duktami w kierunku Siedlisk, aż do obniżenia terenu wzdłuż brzegów rzeki Białej.

Ale od początku ...

Wysiadamy w Rzepienniku Strzyżewskim. Oprócz Rzepiennika Strzyżewskiego jest jeszcze: Rzepiennik Marciszewski, Biskupi, Suchy, a kiedyś, był jeszcze Rzepiennik Królewski. Nazwa pochodzi prawdopodobnie od rzepienia, rośliny porastającej pola i brzegi strumieni, lub od rzepy, którą tu uprawiano.                                                               My zatrzymujemy się w Rzepienniku Strzyżewskim, aby od razu udać się pod neogotycki, murowany z cegły i kamienia kościół pw. Wniebowzięcia NMP z 1864 roku. Posadowiony na wzgórzu, wzniesiony na planie krzyża, z dwoma wieżami, góruje nad okolicą. Kościół zachwyca nas architekturą. Wewnątrz, pięknie zdobiona polichromia     z motywem kwiatowym i kolorowe witraże. Tuż za kościołem, już na krótko, zatrzymujemy się pod XVIw "dworem", póżniej przebudowanym na prosty dworek wiejski. Dziś znajduje się tu dom parafialny.                         Po duchowej uczcie, rozstajemy się z zabytkowym miejscem i prawie na granicy dwóch Rzepienników: Biskupiego    i Strzyżewskiego, wchodzimy w szlak, którym wzdłuż kilku przysiółków, odkrytym, ładnym widokowo terenem, dojdziemy na grzbiet Nosalowej. Od strony wschodniej, dobrze widoczne przy dzisiejszej pogodzie - pasmo Brzanki, po stronie zachodniej - Pogórze Rożnowsko-Ciężkowickie. Po dłuższym marszu, tuż przy lesie, zatrzymujemy się na odpoczynek i składamy życzenia grudniowym solenizantkom - Basi, Marysi i Wiesi.                                                 Z Nosalowej, leśnym duktem po grubej warstwie jesiennych liści, a dalej wąską asfaltową dróżką, schodzimy do Siedlisk - miejscowości położonej po obu brzegach rzeki Białej. Przez wąską kładkę na rzece, przechodzimy do przystanku autobusowego. Kończy się nasza wycieczka. Wracając, myślimy już o następnej.

Dziękuję - i do zobaczenia za tydzień .....na Przehybie. A. Frysztak

26 listopad 2014. Trasa:  Łękawica - Zawada - Tarnów

Dzisiaj trasa trochę krótsza niż zwykle.Tylko 8 km. Grupa " łazików ", też mniej liczna. Pogoda raczej nie zachęcała do wycieczki. Gęsta mgła ograniczająca widoczność i chłodno. Po wczorajszych opadach deszczu - trochę mokro.                Od końcowego przystanku w Łękawicy, aż do Zawady, łagodnie, wąską asfaltową ścieżką prowadzi nas szlak niebieski. Wśród pól i zabudowań Łękawicy, zatrzymujemy się tylko na krótko. Mglisto, widoków niewiele.            W połowie drogi, do niebieskiego, dołączy jeszcze szlak żółty i czerwony. Wchodzimy w zabudowę wsi, mijając po drodze pętlę autobusową. Dochodzimy na szczyt Góry św. Marcina. Na szczęście, niebo trochę pojaśniało. Zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku z XV w. Gotycki, kryty gontem, otoczony starymi lipami, wyróżnia się w zabudowie wsi. Dalej lekko z górki, omijając las, gdzie mokre i śliskie poszycie z liści nie wróży nic dobrego - schodzimy do "Podzamcza". Sadowimy się na ławkach i wyciągamy termosy z gorącą herbatą. Tuż przed Tarnowem, wydłużamy nieco trasę, skręcając w ul. Lotniczą i przez park Sanguszków, ul. Okrężną, most na Wątoku, ul. Lwowską - dochodzimy do budynku UTW. W komplecie meldujemy się na wykładzie.

Do zobaczenia - A.Frysztak

21 listopad 2014 - Trzemesna

"Andrzejkowe łazikowanie"

Ostatnie dni zimne i pochmurne.To już chyba koniec "złotej jesieni". Ale my, dzisiaj nie wybieramy się w trasę. Leniuchujemy przy suto zastawionym stole, w środku "trzemeskiego" lasu. Rozpalony kominek, zapach swieżo ściętego drzewa .... a w tle, muzyka naszej młodości. Parzymy kawę i częstujemy się pysznym, jeszcze ciepłym ciastem. Cóż chcieć więcej !.

Dziękuję za wspólne biesiadowanie - A Frysztak

12 listopad 2014. Trasa: Jaworsko - Wolnica - Roztoka

Dzisiaj pogoda, też nas nie zawiodła. 20 osobowa grupa "łazików" rozpoczyna kolejną wycieczkę.                           Początek szlaku w Jaworsku, na rozdrożu przysiółka Wilkówka (390m npm). Z rozdroża, drogą asfaltową,odkrytym widokowym terenem, mijając pojedyncze gospodarstwa osady Łazy, dochodzimy do dużego kompleksu leśnego; to Milowski Las. Gruntową drogą, między drzewami młodego bukowego lasu, wchodzimy na wierzchołek Wolnicy.       Po miękkim dywanie z jesiennych liści, dochodzimy do węzła trzech szlaków (niebieski, zielony, czarny), tuż przy leśnej ambonie. Pod dobrze zagospodarowaną wiatą wojnickiego koła łowieckiego, świętujemy urodziny naszej koleżanki. Jest gwarnie i wesoło. Ale to dopiero połowa drogi... Urozmaiconym terenem, przez Góry Sukmańskie, Góry Olszyńskie, z widokiem na dolinę Dunajca, zmierzamy na dłuższy odpoczynek przy ognisku.                             Jeszcze tylko "zbiorowe" zdjęcie i maszerujemy dalej.Teraz krótko wznosimy się utwardzoną drogą przez las i dochodzimy do czarnego szlaku, który poprowadzi nas do pierwszych domostw obrzeży Roztoki. Niestety, po drodze "zaliczamy" kilka błotnistych kałuż. Mimo to, do Tarnowa wracamy w dobrych nastrojach.

Do zobaczenia za tydzień. A. Frysztak

06 listopad 2014.  Trasa:  Dębno - Jaworsko

Cudowna "złota polska jesień". Wyjątkowo liczna grupa "łazików" (23 osoby), zachęcona piękną pogodą, rozpoczyna kolejną wędrówkę.                                                                                                                   Jesteśmy na trasie:  Dębno - Przymiarki - Jaworsko.                                                                                         Tym razem nie zatrzymujemy się w Dębnie przy zabytkowym zamku, podchodzimy pod gotycki, murowany  z kamienia - kościół św. Małgorzaty z XV w. W kościele i na placu przykościelnym - prace remontowe. Udaje się jednak, zrobić kilka zdjęć.                                                                                                                           Dalej, między zabudowaniami wsi, wzdłuż potoku, łagodnym podejściem docieramy do przysiółka Granice Dębińskie.   Tu wchodzimy na drogę grzbietową i rozpoczynamy długi marsz wsród pól i sadów, z widokiem na okoliczne wzniesienia i dolinę wsi Łysa Góra. Tą drogą, dochodzimy do zabudowań i szosy w przysiółku Przymiarki.     Wybieramy miejsce na odpoczynek. Zatrzymujemy się na zielonej polanie, z widokiem na szczyty Beskidów i Tatr.   Jesteśmy pod wrażeniem widoków i kolorów jesieni. Pytamy o pozwolenie na rozpalenie ogniska. Od niezwykle sympatycznych gospodarzy, dostajemy kosz drewna na rozpałkę. Wesoła rozmowa, żar ogniska i niczym nie zmącona cisza tego miejsca, działa na nas kojąco.                                                                                          Opuszczamy zabudowę przysiółka i dalej kontynuujemy wędrówkę grzbietem Łysej Góry. Niedługim podejściem docieramy do lasu. Złoto, żółto, pomarańczowo!. Jesiennie!. Prześwietlony słońcem las, prowadzi nas do rozdroża, wprost na przystanek w Jaworsku.

Do zobaczenia na kolejnym szlaku. A. Frysztak

 

29 październik 2014. Trasa: Szynwałd - Trzemeska Góra - Tuchowski Las - Tuchów

Nareszcie aura dla nas łaskawa. Słonecznie, ciepło i pachnie jesienią. Takiej pogody nie można przegapić - ruszamy zatem, w "stronę słońca" na spotkanie z przyrodą. Do Szynwałdu dojeżdża 15 osobowa grupa "łazików".Jesteśmy na początku trasy. To szlak okrężny gminy Skrzyszów. Z kijkami w dłoniach, wchodzimy na nie oznakowaną utwardzoną drogę, która poprowadzi nas,wśród ciągle jeszcze zielonych łąk i polan, ale także ładnym bukowym lasem - do szlaku. Kontynuujemy wędrówkę wypłaszczonym widokowym terenem, aby po "chwili" dojść do skraju lasu, którym łagodnie podchodzić będziemy na Trzemeską Górę.                                                         Dochodzimy do górnej części wsi Trzemesna, osiągając szczyt Trzemeskiej Góry (390m npm). Zatrzymujemy się na leśnym biwaku na krótki odpoczynek. Mamy za sobą - 4 km stosunkowo łatwego i "widokowego" podejścia.         Stąd, już łagodnie tracąc wysokość, idziemy na przemian - odkrytym terenem wąską asfaltową ścieżką, lub jesiennym kolorowym lasem. Na wzniesieniu Podlesie, włączamy się w szlak św. Jakuba i już nim dotrzemy do szosy Zalasowa - Tuchów.                                                                                                                      Jesteśmy na granicy Tuchowa, jeszcze tylko parę metrów i skręcamy w lewo.To początek ścieżki przyrodniczo-dydaktycznej "Tuchowski Las". Szeroka aleja z ciekawym drzewostanem i roślinnością, prowadzi nas do śródleśnych stawów, połączonych groblami i drewnianymi mostkami. W spokojnej tafli wody, jak w lustrze, odbija się prześwietlona słońcem, roślinność niższego piętra lasu.Tu zostajemy na dłużej. Pod leśną wiatą, rozpalamy ognisko i pozujemy do zdjęcia. Obiecujemy sobie, jeszcze tu wrócić. Może zielonym majem?. Ale to, dopiero w przyszłym roku.  Wracamy zadrzewioną aleją, dochodząc do pierwszych domostw Tuchowa. Mamy za sobą 12 km trasy.       ... do miłego kolejnego "łazikowania". A.Frysztak

 

06 październik 2014r. - " łaziki" na trasie: Ptaszkowa - góra Jaworze - Biała Wyżna

Ptaszkowa - to malownicza wieś i jedna z wyżej położonych (507m npm) stacji kolejowych w Polsce.

Ze względu jednak, na czas przejazdu, wybieramy inny niż pociąg środek transportu. Do Ptaszkowej dojeżdżamy busem, aby z końcowego przystanku tuż za kościołem, wejść na szlak prowadzący na górę Jaworze - cel naszej wędrówki.

Wcześniej jeszcze, zatrzymujemy się i zwiedzamy zabytkowy XVI w kościół, z bardzo bogatym wystrojem. Przez wiele lat znajdowała się tu płaskorzeźba "Ogrójec", będąca dziełem samego Wita Stwosza. Obecnie płaskorzeźba znajduje się w muzeum w Nowym Sączu.

Mamy do pokonania 13 km trasy, o różnym stopniu trudności.

Początek niełatwy - strome i dość długie podejście wąską i kamienistą drogą przez las, nadweręża nasze siły. Jednak, po kilku krótkich przerwach, ładny mieszany las, zachęca nas do dalszej wędrówki. Po "wymagającym" na początku trasy podejściu, szlak dalej, już łagodnie grzbietem góry Postawne i Jaworze prowadzi ku szczytowi.

Grupa "Łazików", świetnie przygotowana do trudniejszej niż zwykle wycieczki. Kijki, mocne buty, dodatkowe kanapki, no i oczywiście ciesząca się dużym powodzeniem "wzmocniona" herbata.

Docieramy do celu. Na szczycie Jaworza, doskonały punkt widokowy. Z wieży widokowej, przy dobrej widoczności, od strony południowo-wschodniej rozpoznajemy szczyty Beskidu Niskiego, z widoczną w panoramie Magurą Małastowką. Bardziej na południowy zachód rozciąga się w Beskidzie Sądeckim pasmo Jaworzyny Krynickiej. Od strony północnej, w dalszej perspektywie widok na Pogórze Rożnowsko-Ciężkowickie, a znacznie bliżej, na rozległą dolinę Ptaszkowej, okolice Białej Wyżnej i Grybowa.

Po małym odpoczynku, rozpoczynamy długie zejście ze szczytu góry w stronę Białej Wyżnej.

Droga powrotna łagodnie prowadzi odkrytym terenem, niezwykle widokowym, wśród pól i pastwisk. Na krótkich tylko odcinkach, mijamy rozrzuconą górską zabudowę. Tu zatrzymujemy się na dłuższy odpoczynek. Podziwiamy widoki pogórza grybowskiego i zachwycamy się zapachami kończącego się lata.

I tylko - przebarwione na żółto i brązowo, liście olch, dębów i brzóz, przypominają nam o zbliżającej się jesieni.

Do zobaczenia na kolejnym szlaku - A.Frysztak

 

Szerzyny - Swoszowa - Gilowa Góra - Joniny - Ryglice

12. wrzesień. Piękna słoneczna pogoda towarzyszy grupie 10.osób w wycieczce do Parku Krajobrazowego "Brzanka". Wyruszamy busem do Szerzyn, by pomału wspinać się asfaltową drogą wśród kompleksów leśnych. Wędrujemy  nasłonecznioną drogą - niektórzy tradycyjnie  nie  'odpuszczają" żadnemu grzybowi, wpadając do lasu . Po drodze odwiedzamy 2 cmentarze z okresu I Wojny Światowej, dokumentując je fotograficznie.  Zmęczeni dość dokuczliwym upałem  (kto to widział o tej porze roku?!) docieramy na Gilową Górę, by zafundować sobie postój i ognisko z "przynależnościami".  Stąd już spokojnie, cały czas w dój schodzimy przez Joniny i docieramy do Ryglic, by po  ok.12. km wędrówce powrócić 0 15. do Tarnowa.

Dziękuję za uczestnictwo.......           Z.H.

 

Tuchów - Trzemeska Góra - Łękawka

Urocza wycieczka przy pięknej pogodzie. Tym razem "rzuciło " nas do Tuchowa, by po odwiedzeniu klasztoru, grupa 15. "Łazików" + pies poszła wolnym krokiem przez Przedmieście Górne w kierunku Tuchowskiego Lasu. Po krótkim postoju, niebieskim szlakiem przez piękne, choć błotniste lasy udaliśmy się w kierunku Trzemeskiej Góry. Tam przy rozpalonym ognisku uczciliśmy 50. wyjście  Łazików, od początku ich istnienia. Rozmowom , śmiechom i wspominkom nie było końca...Po godzinnej przerwie zeszliśmy do  Łękawki, by po niedługim oczekiwaniu  wrócić do Tarnowa.

Do spotkania na następnej wycieczce....Z.H

Stanisławice - Puszcza Niepołomicka - Kłaj

Grupa 18 .Łazików rankiem 29. sierpnia wyruszyła pociągiem (nigdy więcej) do Stanisławic, by udać się do Puszczy Niepołomickiej, która " pocięta" licznymi leśnymi drogami i ścieżkami jest bardzo wdzięcznym  i łatwym obiektem do spacerów. Proste leśne dukty są wspaniałymi ścieżkami również dla rowerzystów, których spotkaliśmy wielu. Kilka osób oddało się grzybobraniu.  Po dwóch postojach poświęconych na posiłek - niestety bez ogniska - i przemierzeniu 12 km doszliśmy - idąc przez ładnie zagospodarowany Kłaj - do stacji kolejowej . Sprzyjała piękna pogoda, lekki wiatr i jak zwykle wspaniałe humory uczestników wycieczki.

Do następnego spotkania.......Z.H.

 

 

 

Wróblowice - Jurasówka - Lichwin

Wreszcie chłodniej... Po 5.tygodniowej przerwie w naszych wędrówkach,  22. sierpnia 15 osób wyruszyło do Wróblowic, by przy pięknej pogodzie przemierzyć 4 km i dojść na Jurasówkę. Tam na stacji narciarskiej zasłużony odpoczynek, pogaduchy, "sto lat" dla naszej koleżanki Marysi. Wspaniałe widoki i przyroda dodatkowo cieszyły nasze oczy. Było też ognisko - a jakże i odpoczynek na ściernisku. Po czym wolnym krokiem  udaliśmy się w kierunku Lichwina. A stamtąd już wyjazd do Tarnowa.

Lubinka - Szczepanowice - Rzuchowa

Chłodny poranek 17.lipca. "Łaziki" w sile 21 osób wyruszają z Tarnowa na Lubinkę, by wędrować, początkowo szosą , a później pięknym lasem. W pewnym momencie troszkę zbaczamy, by odwiedzić jeden z Cmentarzy z okresu I Wojny Światowej, gdzie znajdują się mogiły żołnierzy armii austryjacko - węgierskiej i niemieckiej z 1915 roku. Piękne lasy, którymi wędrujemy napawają nas  wspaniałym powietrzem, widokami oraz grzybami, jakie napełniają koszyki niektórych "Łazików".  Po kilku dość stromych podejściach i dość beznadziejnej walce z komarami wychodzimy na skraj lasu, a potem schodzimy do Szczepanowic. A stamtąd już w męczącym upale zmierzamy do miejsca naszego grillowania i odpoczynku. Po mile i "smacznie" spędzonych na rozmowach i  żartach  chwilach, zmierzamy na przystanek autobusowy do Błonia i wracamy do Tarnowa.

Do ponownego spotkania na szlaku....Z.H

Bogumiłowice - Lasy Radłowskie - Biadoliny

15.lipca z Dworca PKP wyjeżdża 21. "Łazików". Z obawy przed upałem wyruszamy  rano i o 7.40 już wysiadamy w Bogumiłowicach, by ścieżką rowerową lokalnymi drogami, udać się w kierunku Łętowic. Po przejściu paru kilometrów, wchodzimy w duży kompleks leśny, gdzie szerokim duktem przecinamy Lasy Radłowskie. Cisza, spokój, nie zakłócony niczym sprzyja rozmowom i obserwacjom przyrody. Gdyby nie uporczywe towarzystwo komarów - sielska atmosfera. Oczywiście nie zabrakło  dwóch postojów, w tym ogniska z kiełbaskami. Koło południa wyruszyliśmy w kierunku Dworca w Biadolinach, by po dość długim oczekiwaniom na pociąg, wrócić do Tarnowa mając w nogach ok.13 km.

Do następnego spotkania.....                 Z.H.

Turbacz

Bajecznie,bajecznie.....Grupa 16. Łazików postanowiła w dniu 27 czerwca zdobyć Turbacz, wyruszając z Przełęczy Knurowskiej w piękny słoneczny dzień, choć mgły jakie spowijały nasz bus w drodze na  Przełęcz wzbudzały w nas nieskrywany niepokój.  Piękna , malownicza, widokowa trasa nie zawiodła nas swoim urokiem...hale pełne borowiny i wspaniałej zieleni zachwycały . Po blisko 4 godzinach marszu ( z 3 krótkimi przerwami na orzeźwienie się), na Hali Długiej spotykamy spory redyk pasących się owiec oraz wspaniałą roślinność typową dla tego miejsca. W oddali, na górze piękna bryła Schroniska na Turbaczu. Choć ceny nie zachęcają, zamawiamy jakieś herbaty, zupy itp. by po 40 min. odpoczynku zbierać się do drogi powrotnej , długiej i męczącej z uwagi na tzw. błotny szlak zmuszający do obchodzenia go, by nie utopić się we wszechobecnym "błotku". Na "liczniku"i w nogach mamy 19,6 km . Po ponad 3 godz. schodzenia, zmęczeni wsiadamy koło Kościoła w Łopusznej do  czekającego na nas busa, by o godz. 20.zameldować się  w Tarnowie.

"Łaziki" ! Jestem z Was dumna, to był prawdziwy test łażenia górskiego zdany na PIĄTKĘ.

A może by tak jeszcze raz...............Z.H

Bieśnik - Polichty - Sucha Góra  - Brzozowa

13.czerwca - piękna słoneczna pogoda, choć zapowiadali burze...13. Łazików wyrusza spod Leśniczówki w Bieśniku. Pięknymi zalesionymi terenami docieramy do miejsca przecięcia się szlaków, by odczytać  zostawioną informację od  czwórki naszych kolegów, którzy zdecydowali się na krótszą trasę. Zmierzamy w kierunku Policht z nadzieją rozpalenia ogniska..i robimy to mimo, że  szałas w którym znajdowało się palenisko uległ spaleniu. Po spędzeniu ok.godziny i odśpiewaniu "Stu lat" naszemu koledze Antoniemu, pożegnaliśmy gościnne Polichty, by udać się w kierunku Brzozowej.. Na Suchej Górze spotykamy czekającą na nas czwórkę Łazików, by wspólnie (w sile 17.osób) maszerować jeszcze kilka kilometrów do centrum Brzozowej, skąd po odwiedzeniu zabytkowego (XVI wiek) Kościółka powrócić do Tarnowa.    Z.H.

 

Zakliczyn - Wesołów - Stróże - Filipowice - Zdonia

22 maj, ciepły poranek. Grupa 25 osób szczelnie wypełnia bus jadący do Zakliczyna. Stamtąd wędrujemy przez Wesołów do Stróży, w pełnym słońcu, otwartym terenem. Po przejściu 4 km na rozstaju dróg krótka przerwa, by ugasić pragnienie i po krótkiej dyskusji decydujemy wzbogacić program wycieczki wizytą w naturalnym ZOO w Filipowicach. Biegające na stoku rodziny kozic z młodymi stanowią nie lada atrakcję w tym miejscu. Po drugiej stronie pasące się lamy i odpoczywające w cieniu kózki różnej maści - dość nietypowej dla tych zwierząt. Po pokonaniu następnych kilku kilometrów meldujemy się w posiadłości naszych kolegów z UTW w Zdonii.

Na drodze wita nas gospodarz i prowadzi do pięknego, zadbanego ogrodu. Różnorodność drzew i krzewów imponująca... W altanie spędzamy miłe chwile rozmawiając, śmiejąc się, racząc się dobrymi przysmakami. A były również tańce i śpiewy...Po odpoczynku, drogą wśród pól, wędrujemy znów do Zakliczyna, by strudzeni po "zaliczeniu" 15 km wrócić do Tarnowa.

Dziękujemy gospodarzom za bardzo miłe przyjęcie  i wyrozumiałość po naszych harcach na ogrodzie...                    Z.H.

Bruśnik - Bukowiec - Jamna - Siekierczyna

Jest cudnie!!!  Mimo niekorzystnych prognoz, wspaniała pogoda towarzyszyła nam w wędrówce  09 maja z Bruśnika w kierunku  Jamnej.  18 osób idzie w pięknym plenerze spokojnym krokiem, uwieczniając swą wędrówkę  na zdjęciach m.in. pod wspaniałą lipą, pod którą odpoczywał sam Jan III Sobieski. Wspaniałe krystalicznie czyste powietrze pozwala zobaczyć ośnieżone szczyty Tatr - zaiste rzadki widok. Docieramy na Bukowiec robiąc pierwszy odpoczynek nieopodal pięknego Kościółka. Wspinamy się powolnym krokiem na Jamną leśnymi ścieżkami, momentami brodząc w wodzie i błocie. Ale nic nie zmąci naszego zachwytu nad pięknem przyrody i odgłosami ptaków i cykad... Na Jamnej po wizycie w miejscu pamięci, ognisko pod dachem - zaczął padać delikatny deszczyk - komunikaty o następnych wycieczkach, odpoczynek i znów w drogę. Czeka nas do pokonania ostatni etap naszej wędrówki...do Siekierczyny, gdzie zabieramy się drogę powrotną do Tarnowa, z przesiadką w Ciężkowicach. Wracamy do miasta po 16. zmęczeni, po przejściu 15 km, ale z niezapomnianymi wrażeniami...   Z.H.

 

Rychwałd - Chata pod Wałem - Lubinka

24 kwietnia, mglisty dzień. Wyruszamy z Rychwałdu, odwiedzając po drodze 3 cmentarze z okresu I Wojny Światowej - zadbane jak większość z nich na terenie Ziemi Tarnowskiej - będące miejscem pochówku  w większości żołnierzy armii rosyjskiej i austriacko-węgierskiej.  Naszą uwagę zwraca tablica pochowanego tam artysty austriackiego Franza Hofera.

Wspaniała przyroda - wcześniej w tym roku , niż zwykle - wita nas przepięknymi obrazami kwitnących łąk, rowów, pól, poszycia lasu. Cóż za widoki...a te odgłosy przyrody!!!!!

Po przejściu ok.4 km na punkcie widokowym nad Chatą nad Wałem spotykamy oczekującą na nas grupę  "Łazików", która wyjechała wcześniej z miasta, by spokojnie dojść na to miejsce. Niestety niezbyt dobra widoczność nie pozwala nam na podziwianie odległych szczytów. Po odpoczynku ,grupa 18 osób pod przewodnictwem kol.Ani Frysztak wyrusza leśnym skrótem, który okazuje się całkiem stromym zejściem w kierunku Lubinki.

Znajdujemy zaciszne miejsce na ognisko, by po spożyciu kanapek, kiełbasek....i omówieniu propozycji na następne wypady, wyruszyć w dalszą drogę. Ostatni kilometr przemierzamy pięknym leśnym wąwozem, drapiąc się pod górę w kierunku drogi i przystanku w Lubince. Chwile oczekiwania na busa umilają nam sympatyczne, pracowite koniki, jakże nam przyjazne. Przed 14. wracamy do miasta.  Do następnego spotkania....  Z.H.

Trzemesna - Tuchowski Las - Tuchów

Pochmurny dzień 11. kwietnia - 13 osób z Klubu Pieszego "Łaziki" rozpoczyna swoją 36. wędrówkę po Ziemi Tarnowskiej. Rozpoczynamy pod kościołem w Trzemesnej, skąd spokojnie  pnąc się pod górę docieramy na skraj lasu. Nasz zachwyt budzą tak liczne, śpiewające o tej porze ptaki, stukający dzięcioł... i budząca się do życia przyroda w swych kolorowych  "przejawach". Nasz niestrudzony fotograf przyrody kol. Ela uwiecznia "ku pamięci" te cuda przyrody. Z małymi kłopotami docieramy do Tuchowskiego Lasu pięknie zagospodarowanego kompleksu leśnego- jeśli tak można powiedzieć.  Wsłuchując się w odgłosy przyrody idziemy ścieżką ekologiczno - przyrodniczą, obchodząc również staw nad którym bobry "powaliły" swoją działalnością liczne drzewa- swoją drogą, jak wielkie szkody mogą uczynić tak małe zwierzęta, naprawdę nie do wiary. To trzeba zobaczyć!!!

Po spożyciu wszelakich przyniesionych ze sobą dóbr pikantno - słodkich wędrujemy  w kierunku Tuchowa wychodząc koło Klasztoru ,pakujemy się do nadjeżdżającego busa, by ok. 14.30 zameldować się w Tarnowie.

Miło mi nadmienić, że wycieczka ta odbyła się w I rocznicę istnienia  "Łazików". Dziękując koleżeństwu za wytrwałość , mam nadzieję na następne rocznice w tak sympatycznym gronie....          Z.H

Jadowniki - Bocheniec - Brzesko

Piękny, słoneczny lecz wietrzny dzień...Spotykamy się na przystanku busów w liczbie 21 osób ( i znów "oczko") by gwarnie rozlokować się w busie, ku uciesze p.kierowcy. W Jadownikach  udajemy się drogą na Bocheniec. Idzie się trudno, bo silny wiatr spycha nas do tyłu po dość stromym podejściu. Rozciągamy się na dość dużej odległości, z trudem docieramy na punkt widokowy , a później do Kościółka p.w.św. Anny i źródełka jej imienia. Nieopodal  w zacisznym miejscu rozpalamy ognisko, by złapać oddech , posilić się i odśpiewać" sto lat" naszemu niedawnemu solenizantowi kol. Zbyszkowi. Wstępujemy do Kościółka otwartego dzięki jednej z mieszkanek Bocheńca. Po  wysłuchaniu paru informacji nt. jego historii i zrobieniu pamiątkowego zdjęcia na tle panoramy rozciągającego się poniżej  miasta, wyruszamy w dół przez zagajnik w kierunku Okocimia.

Widać gromada nasza wygląda sympatycznie, gdyż przygląda nam się tamtejszy miły  psiak, który decyduje się iść razem z nami i dotrzymuje nam towarzystwa do samego Brzeska. Czym wzbudza nasze zaniepokojenie i pytania , jak odnajdzie się po naszym odjeździe i czy trafi do swego domu.

Znów "zaludniamy" busa (przyczyniając się do zwiększenia "obrotów" przewoźnika . I co oni zrobili by bez nas??!!) ,by przed 15. wysiąść pod Świtem.

Zmęczeni, ale zadowoleni umawiamy się na  spacer w następnym tygodniu....  Z.H.

Zgłobice - Błonie - Rzuchowa - Kłokowa

Na przystanku busów spotkało się 19 osób, które  wyjechały do Zgłobic, by wzdłuż Dunajca (o niespotykanie czystej wodzie ) pójść czerwonym szlakiem w kierunku Błonia. Wspaniała pogoda sprzyjała świetnemu samopoczuciu i humorom grupy. Po obejrzeniu parku przy kościele w Błoniu, leśną drogą idziemy w kierunku centrum Błonia. Z leśnych ostępów wyłania się kol. Zbyszek z miłą i wesoła niespodzianką dla grupy. Po chwilowym odpoczynku i posileniem się słodkościami, zmierzamy leśną drogą w kierunku Rzuchowej, by w pięknym nasłonecznionym miejscu rozpalić ognisko i pożartować. Rozleniwieni mocnym słońcem, niechętnie zbieramy się w dalszą drogę. Przechodząc prze Rzuchową żegnamy kilka osób, które muszą wcześniej wrócić do Tarnowa. Zmierzamy do Woźnicznej, odwiedzając tamtejszy Cmentarz z okresu I Wojny Światowej. Wycieczkę kończymy w Kłokowej na stacji PKP wsiadając do nadjeżdżającego (jak na nasze zawołanie) pociągu do Tarnowa. Wysiadamy o 13.30 na stacji i żegnamy się z nadzieją na następne spotkanie....   Z. Haubrich

Bogoniowice - Jastrzębia

7 marzec - zachmurzone, smutne niebo, niezachęcające do wędrówek. Mimo wszystkich przeciwności, grupa 10. pań wyjeżdża busem do Bogoniowic, by po ok.godzinie jazdy wyruszyć  zieloną ścieżką rowerową w kierunku czerwonego szlaku. Po około 3 godzinach marszu polami i leśnymi, błotnistymi drogami postanawiamy za niewielkim zagajnikiem rozpalić ognisko. Tylko dzięki niestrudzonemu uporowi kol. Marty -  znakomitej "ogniskowej", byliśmy w stanie upiec kiełbasę i ogrzać się przy ognisku. Po dłuższej przerwie ruszamy dalej, zmieniając nieco zaplanowaną trasę i zmierzamy w kierunku Jastrzębiej. Po wizycie w pięknym zabytkowym kościele udaje nam się "złapać" busa, by koło 15.30 wrócić do Tarnowa.

Zapraszam na następną wędrówkę....         Z. Haubrich

Poręba Radlna - Zawada- Góra św.Marcina - Tarnów

Poręba Radlna wita nas zachmurzonym  niebem. Rozpoczynamy dość ostro pod górę czerwonym szlakiem, by po chwili wyjść na płaski teren zaoranych pól i wędrować  brzegiem lasu. Grupa 23.  osób idzie spokojnie rozmawiając - dochodzimy do granic Zawady, gdzie wstępujemy do siedziby Wspólnoty Cenacolo zajmującej się pomocą młodym mężczyznom w wyjściu z różnego rodzaju uzależnień .

Pięknie zagospodarowany i zadbany teren z dominującym centralnie domem wzbudza szacunek i uznanie, tym bardziej, że jest to efekt pracy mieszkających tam młodych ludzi. Jak również: piekarnia, obora, suszarnia i inne zabudowania..tunel  i 3 ha ornego pola, sprawiają, że Wspólnota jest  samowystarczalna. Po krótkim tam pobycie i rozmowie  z prowadzącym tą Wspólnotę   młodym Chorwatem, zmierzamy przez Zawadę w kierunku Góry św. Marcina , gdzie wreszcie raczymy się przy rozpalonym ognisku dobra kiełbaską, pączkami, chrustem- wszak to tłusty czwartek. Śpiewom i żartom nie ma końca......

Do następnego spotkania......               Z. Haubrich

Biadoliny - Maszkienice - Dębno

Dworzec PKP - piątek 21 luty. Grupa 16 "Łazików"  wsiada o 8.42 do pociągu i jedzie (zajmując pół wagonu) do Biadolin ,by po kilkunastu minutach wysiąść podziwiając zmodernizowany dworzec i  uwieczniając go na zdjęciach. Po wizycie na cmentarzu z okresu I Wojny Światowej, czerwonym szlakiem zmierzamy drogą wzdłuż  torów do drogi w kierunku  Dębna, jednak duży ruch ciężkich samochodów  zmusza nas do wejścia w las i kontynuować ostatecznie wędrówkę  boczną drogą na Maszkienice. Pogoda dopisuje, humory też. Dzięki życzliwości jednej z mieszkanek  Woli Dębińskiej, rozpalamy tradycyjnie  ognisko, omawiając plan następnej wycieczki  i rozgrzewając się herbatą z rumem.Koło godz. 13  docieramy do Dębna, by po krótkim oczekiwaniu na busa dotrzeć do Tarnowa.

Do spotkania na następnej  wycieczce....                                     Z. Haubrich

 

Kowalowa - Lubcza

7 luty 2014. o godz. 9. spora grupa "Łazików" (21 osób) wyjeżdża do Kowalowej. Po godzinnej jeździe, asfaltową drogą udajemy się na 6. kilometrowy spacer wśród ośnieżonych pól. Przy dośc silnie wiejącym, nieprzyjemnym wietrze znajdujemy - na szczęście - dośc zaciszne miejsce, w sąsiedztwie bazi, by ogrzać się przy ognisku i napić się, jak przyjemnego przy tym zimnie - grzańca.

Po blisko  godzinie schodzimy  powoli do Lubczy, gdzie odwiedzamy  mały, by nie powiedzieć maleńki cmentarz z okresu I Wojny Światowej.

Przed godziną 14. "meldujemy się" w Tarnowie, żegnając z ulgą  zimowy pejzaż i umawiając się na  kolejny tym razem dłuższy spacer.

 

Zalasowa - Trzemeska Góra - Łękawica

30 styczeń - mroźny poranek - ale ,nie zrażona tym  grupa 9. osób wsiada do busu jadacego do Kowalowej. W Zalasowej, po chwili marszu wchodzimy na piękną drogę leśną prowadzącą do Trzemesnej. Wbrew wcześniejszym prognozom metereologicznym  nie wieje, jest piękne słońce, skrzące się kryształy śniegu i nie zmącona niczym cisza. Dla mieszczucha - RAJ. Po ok. godz. docieramy do bacówki i  zabieramy się do rozpalenia ogniska, co w tych warunkach nie jest rzeczą prostą. Ale nasi kol.kol. Kaziu Niemiec i Staszek Starzyk spisują się na medal i dzięki ich wysiłkom spożywamy kiełbaski pieczone i popijamy, jakże  smakującym w tych warunkach grzańcem autorstwa Ani.

Po godz. spędzonej przy ognisku na miłych rozmowach i odśpiewaniu hymnu Łazików  wyruszamy w kierunku Łękawicy.

Wbrew wcześniejszym obawom i temp. -10 stopni  schodzimy bez kontuzji, zadowoleni i dotlenieni  do Łękawicy, by  busem powrócić do Tarnowa na godz.14.

Do następnego spotkania na szlaku.....................    Z.Haubrich

Brzanka

9 stycznia, godz.8 - na Dworcu Aut.oczekuje na wyjazd na Brzankę 30 słuchaczy UTW przy MWSE w Tarnowie. Szczęściem, jeden  ze zmotoryzowanych kolegów  zabiera do samochodu kilka osób, byśmy wszyscy mogli równocześnie dojechać do Jodłówki Tuchowskiej. Tam po spakowaniu plecaków do samochodu kolegi wychodzimy 'lekko" na Brzankę.

Tam po lekkim posiłku i przećwiczeniu tekstów hymnów "Łazików" autorstwa kol.kol. Ani Frysztak i Gosi Wielgus udajmy się na spacer w kierunku Ptasznika.Niestety dalszy spacer tym szlakiem uniemożliwia  bardzo błotnista i rozjeżdżona droga leśna, którą ściągane są drzewa połamane przez wichury.

Po upieczeniu kiełbasek i śpiewach przy ognisku, kontynuujemy spacer w kierunku Ostrego Kamienia. Silny, porywisty wiatr nie sprzyja  jednak dalekim spacerom -  wracamy do Bacówki na zamówiony wcześniej poczęstunek. Rozmowom i śmiechom nie ma końca. Przy śpiewie kolęd, okolicznościowych piosenek i tańcach  mija sympatycznie czas  w oczekiwaniu na busa, który  punktualnie o 16.podjeżdża pod Bacówkę. Po   "zapakowaniu" się do niego i trzech samochodów o zmroku wracamy bezpiecznie do  Tarnowa.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tak miłego spędzenia tych godzin, również poprzez przygotowanie"jedzonka", oprawy muzycznej i rzec można karnawałowej.

Hymny "Łazików"

Jak dobrze nam wędrować razem z odkrytą głową iść pod wiatr

Zostawić  z tyłu bieg wydarzeń, pozwolić niech sam płynie czas,

Jak dobrze jest cudownie marzyć,wśród pól zielonych,łąki traw,

gdy znów możemy się "odważyć", tak mamy przecież mało lat.

Bawmy się, nie liczmy strat, szkoda łez tak cudny świat,

Piękno, co...w sobie masz pozwól odkryć także nam....

autor: Ania Frysztak

 

Czy to słońce, czy też błoto, zabierz plecak,kijki, foto

Na wędrówkę przyszedł czas

(Na wędrówkę,- ówkę, przyszedł, przyszedł czas).

Bo dla naszej gromady Łazików nie ma przeszkód i nie ma złych dróg

My przed siebie ruszamy z ochotą-Dzidka prowadź, za Tobą rząd nóg

Popatrz w prawo, popatrz w lewo, w tył oglądnij czasem się,

Tutaj kwiatek, tam znów drzewo, gdzieś tam grzybek kryje się

(gdzieś tam grzybek, grzybek, kryje kryje się).

Bo dla naszej gromady............

Panoramy dookoła zachwycają nas co rusz

Więc gromada ta wesoła oddech bierze, rusza znów

(oddech bierze,bierze, rusza, rusza znów)

Bo dla naszej gromady........

autor: Małgosia Wielgus

Do ponownego spotkania na szlaku....                            Z. Haubrich

 

Wróblowice -Jurasówka- Siemiechów

W sile 17.osób 27.grudnia jedziemy do Wróblowic i udajemy się  ścieżką rowerową w  kierunku Jurasówki, gdzie na północnym stoku leży śnieg - niebywałe zdarzenie tej zimy- i szusują narciarze. Po krótkiej  "sesji"  zdjęciowej wracamy na żółty szlak, którym zmierzamy w kierunku Siemiechowa, robiąc  postój -  na  zieleniącej się łące,skąpanej w słońcu - na tradycyjne ognisko, kiełbaski i słodkie  co nieco. Omawiamy również  szczegóły noworocznego spotkania w Bacówce na Brzance 9.stycznia. Po czym schodzimy piękną , choć asfaltową drogą do Siemiechowa.

Szczęście nam dopisuje , nie czekając długo na środek lokomocji wracamy dotlenieni i zadowoleni do Tarnowa.

Do zobaczenia niebawem......                              Z. Haubrich

Szynwałd - Trzemesna - Skrzyszów

W dniu 05.grudnia 19 osób nie zniechęcona wczesną godziną - jak na tą porę  roku - i późnojesiennym chłodem,wyruszyła dzielnie i z humorem trasą wcześniej wytyczoną. Widok"okutanych"w kurtki,szaliki i czapki seniorów budził zaciekawienie i zdziwienie miejscowych.

Chwila zadumy przy skale gdzie rozbił się w 1944r. samolot aliancki oraz związana z tym historia opowiedziana nam przez kol.kol. Gosię Wielgus i Kazia Niemca, pozwoliła zrozumieć heroizm tut.ludności w tym ponurym okresie dziejów.

Lekko ogrzani ogniskiem i grzańcem przy gajówce w Trzemesnej przymierzyliśmy się do wykonania  dwóch hymnów Łazików pióra kol.kol. Ani Frysztak i Gosi Wielgus.  Całkiem, całkiem... poskładane słowa oddają wspaniale nasze fascynacje wędrówkami, przyrodą i chęcią bycia RAZEM .

Po przemierzeniu kilku następnych kilometrów i zachwytem kwitnącymi gdzieniegdzie kwiatkami oraz okazałą opieńką, zmęczeni ...wsiedliśmy do autobusu, który jak na zawołanie podjechał na przystanek.

Do następnego spotkania w zimowej scenerii....                      Z.Haubrich

Wieś - Panieńska Góra  - Sukmanie

21.listopad - mglisty, mokry poranek, oj, nie wygląda to dobrze...  Ale w sile 20. osób nie rezygnujemy z następnej wycieczki trasą: Wielka Wieś - Panieńska  Góra - Sukmanie. Rozbawiony kierowca busa(autentycznie!) który dotąd jeździł "na pusto" jak On to mówi ,zabiera naszą ferajnę, która szczelnie wypełnia bus i wywozi do Wielkiej Wsi.

Tam niebieskim szlakiem wędrujemy leśną drogą , najpierw w kierunku Krzyża Jubileuszowego - wzdłuż Stacji Drogi  Krzyżowej - drogą usłaną kolorowymi liśćmi. By później powrócić na czarny szlak i iść nim do Rezerwatu Panieńska Góra.  W bezwietrznej, wilgotnej pogodzie wędrujemy, napawając się wspaniałym powietrzem jakże sprzyjającym naszym cerom.

Po tradycyjnym ognisku na posesji tamtejszego mieszkańca, wiejską asfaltową drogą schodzimy do Sukmania, skąd znów wypełnionym po brzegi busem wracamy do Tarnowa.

Dziękuję za towarzystwo i do następnego.............                             Z.Haubrich

 

Jodłówka Wałki - Czarna (Czarna Tarnowska) Piątek 15. listopada, grupa 18.osób  w niemal pełnym ekwipunku zimowym wyruszyła aut. linii 210 do Wałek, by stamtąd iść w kierunku Czarnej. Czerwona ścieżka rowerowa prowadzi początkowo drogą asfaltową,( która przechodzi iw "bitą" ) w pięknej scenerii traw i krzewów oprószonych szadzią. BAJKOWO! Gdzieniegdzie jakieś zapomniane pojedyncze grzyby i o dziwo!!!!! kwitnące rośliny leśne.                                                                   Zmierzamy w stronę gajówki z nadzieją rozpalenia nieopodal ogniska, niestety gajówka się sprywatyzowała i nici z naszych planów... Po przejściu 7.km po wyjściu z lasu na ornym polu , mimo wszechobecnej wilgoci udaje się rozpalić ognisko, by zjeść coś smacznego pieczonego i móc odśpiewać gromkie "Sto Lat" niedawnemu Solenizantowi  Stanisławowi oraz wręczyć następnym wytrwałym Łazikom "wyprodukowane"przez Niego metalowe widełki, tak przydatne przy pieczeniu kiełbasy.  Po przejściu ostatnich 3. km dochodzimy na stację kolejową w Czarnej, skąd po półgodzinnym oczekiwaniu wracamy pociągiem do Tarnowa.                                          Dziękując za towarzystwo w tej prawie zimowej wyprawie, zapraszam na następną....   Z. Haubrich

Pławna- Diable Boisko -  Znamierowice - Skamieniałe Miasto- Ciężkowice

Dworzec PKP godz. 7.33  - 18   osób  wsiada do pociągu relacji   Kraków - Krynica. Po 50.min. wysiadamy w Pławnej, skąd pod przewodnictwem kol. Starzyka dość stromym podejściem - co skutecznie dobudziło niektórych zaspanych -  idziemy w kierunku wieży widokowej w Bruśniku. Po drodze niespodziewana "atrakcja": ze stada pasących  się byczków  wyrywa się w naszą stronę jeden "osobnik", któremu wyraźnie nie podobała się nasza gromada  . Jednak w porę wyhamowuje, co wywołuje w nas wyraźną ulgę .

Po wejściu na  wieżę po blisko 100 schodach i podziwianiu rozległej panoramy, wracamy na szlak i dochodzimy nim  do pięknego, acz mrocznego lasu iglastego, a w nim zespół skał zwanych Diablim Boiskiem". Tam w bramie skalnej rozpalamy ognisko i  śpiewamy gromkie"sto lat" dwóm koleżankom obchodzącym w poprzednich dniach imieniny.

Po mile i wesoło spędzonym odpoczynku  wyruszamy dalej w kierunku Skamieniałego Miasta .Po dojściu do Znamierowic,  szosą - niestety - docieramy do niego . Po "zaliczeniu" go z niemałym trudem, po kilkugodzinnym marszu udajemy się na ciężkowicki Rynek , gdzie w podziemiu Ratusza kończymy naszą wyprawę .

Do spotkania na następnych wędrówkach   .....        Z. Haubrich

Milówka - Zawada Lanckorońska - Zakliczyn Nie zrażeni ciężkimi chmurami wiszącymi nad Tarnowem, grupa 11. osób wyjechała dnia 17.października do Milówki, uroczej niewielkiej wsi, skąd powędrowaliśmy w duży kompleks  o nazwie "Milowski Las", pięknie zagospodarowany teren z wydzielonym miejscem na odpoczynek. Tam po spożyciu kiełbasek, lekka gimnastyka  i spacer po lesie. Schodząc - dalej pięknymi terenami leśnymi - docieramy do Zawady Lanckorońskiej, by po następnych kilku kilometrach zakończyć naszą wędrówkę w ładnym, okazałym "Zajeździe  Ani" w Zakliczynie ,skąd piękny widok na ruiny zamku w Melsztynie oraz przedzierające się przez chmury słońce.                                                                                Do następnego spotkania.....                                            Z.Haubrich

Rzepiennik Strzyżewski - Dąbry - Ciężkowice

11 października 17 osób (rekord frekwencyjny) wyruszyło busem do Rzepiennika Strzyżewskiego. Tam po posileniu się pysznymi pieczonymi gruszkami (dzieło kol. Mleczki), wyruszyliśmy w dobrych humorach niebieskim szlakiem w kierunku Lasu Dąbry. Las powitał nas pięknymi kolorami drzew, tak charakterystycznymi dla tej pory roku oraz gdzieniegdzie spotykanymi grzybami.

Dotarliśmy do  pomnika  364  Żydów zamordowanych przez hitlerowców w wyniku likwidacji getta w Rzepienniku Strzyżewskim. Dalej cmentarz poległych partyzantów i mieszkańców wsi.  Idąc w górę leśną drogą dochodzimy do pomnika na miejscu kwatery-stodoły, gdzie o świcie 17. października 1944 roku poległo zdradziecko  osaczonych 18. żołnierzy AK. W niedzielę 13. będą tam miały miejsce uoczystości z tym związane.

Tam spotykamy Wójta Gminy Rzepiennik Strzyżewski, ktory wizytował to miejsce przed uroczystościami. Po miłej z nim rozmowie, wysłuchaliśmy historii tych wydarzeń opowiedzianej nam przez kol.Małgosię Wielgus.

Po wyjściu z lasu czas na ognisko, kiłbaskę i coś słodkiego. Mały odpoczynek i dalej w drogę... Schodzimy do Ciężkowc odsłoniętymi terenami, podziwiając piękne widoki Pogórza Ciężkowickiego. Odwiedzamy następny cmentarz z okresu I Wojny Światowej, gdzie leżą Rosjanie, Austriacy, Niemcy...

Omijając miasto "zachodzimy" do pięknego, czarownego , niczym z filmu fantasy "Wąwozu Wodospad" skąd po małej sesji zdjęciowej wspinamy się leśnymi schodami na górę ku wyjściu. Zmęczeni ostymi podejściami zmierzamy w kierunku Ciężkowickiego Rynku skąd po 15. odjeżdżamy do Tarnowa.

Do następnego, równie owocnego we wrażenia spotkania.....                         Z.Haubri

Skrzyszów - Wola Rzędzińska

5. października grupa w sile 12. osób w mroźny sobotni poranek rozpoczęła wędrówkę w prawdziwie zimowej scenerii w Skrzyszowie. Ornymi polami w" towarzystwie" przemykających saren zmierzaliśmy w kierunku Pogórskiej Woli. Tam , w Zajeździe "U Kazika" rozgrzaliśmy się ciepłą herbatą i kawą, po czym udaliśmy się pod pomnik, a stamtąd lasami w kierunku pięknej wsi Średziny. Aż dziw zbiera, że" rzut beretem" od miasta są tak piękne , malownicze tereny. Spotkaliśmy piękny, prawdziwy " pokaz mody Strachowej", całe  orne pole otoczone było strachami -swoją drogą dlaczego same kobiety?? - ubranymi w damskie ciuszki,  bardzo zróżnicowane (a jakże!!). Gratulujemy pomysłu!! Widok zachwycający! Ale, w dalszej drodze czekała na  nas jeszcze jedna  niespodzianka: mała stadnina koni, trochę płochliwych, ale jak pięknych...... Pełni słońca i wspaniałych wrażeń zeszliśmy na przystanek  do Woli Rzędzińskiej, gdzie po  blisko godzinnym oczekiwaniu "zapakowaliśmy" się do autobusu zmierzającego do Tarnowa.

Do następnego spotkania..............    Z. Haubrich

Góra Marcina - Zawada - Skrzyszów

Przy pochmurnej pogodzie 11 osób rozpoczęło swą wędrówkę na przystanku aut. linii 31. Po przejściu Zawady - przy nieśmiało przebijającym się słońcu -  łąkami dotarliśmy do Lasu Kruk, gdzie  wreszcie  bez towarzyszących nam chmar komarów,  pokonywaliśmy dość śliskie odcinki leśnych ścieżek ,ale uroki kolorowych drzew i traw wynagradzały nam to.  W pobliżu pomnika, czekający na nas kolega "zafundował " nam sesję zdjęciową. Po przejściu następnych 2 km, zakończyliśmy naszą wycieczkę miłym i radosnym spotkaniem przy grillu (patrz zdjęcia w galerii). Dziękując gospodarzowi za gościnę, zapraszam na następne równie udane  wędrówki....

Jastrzębia Górna - Polichty - Gromnik

Zimny poranek 13. września. Grupa 10. osób wyrusza do Jastrzębi Górnej, z której wędrujemy żółtym szlakiem w kierunku Suchej Góry. Przebija się piękne słońce, a po ok. 2 km wędrówki dołącza  do nas piękny, przyjazny pies rasy Golden, który towarzyszy nam cały czas. Piękne lasy i znalezione grzyby zachęcają do spacerów leśnych- tym bardziej, że drzewa nabierają już kolorów- oraz powodują małe zawirowania w wędrówce. Ale torby pełne  prawdziwków i podgrzybków wynagradzają nadłożoną drogę.

Po ok. 2 godz.docieramy do Policht. Tam dłuższy odpoczynek  przy palenisku, spacer nad stawem i przejście piękną ścieżką ekologiczną.

Przed 14. nie zrażeni przelotnym deszczem, wyruszamy drogą w kierunku Gromnika. Przed nami jeszcze 2 godz. wędrówki, nadal w towarzystwie psa, który nie chce nas opuścić -  co wywołuje w nas duże zaniepokojenie. Nikt go nie zna - nikt nie chce przyjąć.

Kilka osób zostaje  na grzybobraniu, a 7 osób wędruje dalej. Przed 17. docieramy do Tarnowa (razem z psem), którego nasze serca nie pozwoliły nam porzucić.

Akcja poszukiwania przez Facebooka właściciela psa powiodła się, po godz. 19. młodzi ludzie z Jastrzębi Górnej odbierają Clifforda z Tarnowa.

Do następnego spotkania....                                             Z. Haubric

Wola Rzędzińska - Krzyż - Klikowa

4. września w chłodny poranek rozpoczęliśmy wędrówkę  czerwonym Szlakiem Wokół Tarnowa. Po wyjściu z Woli Rzędzińskiej pięknym Lasem Lipie dotarliśmy na rozległe pola Krzyskie. Tam na skraju zagajnika odpoczynek, mały posiłek, pogaduchy. Łąkami pozarastanymi kwitnącymi trawami , niejednokrotnie wysokości człowieka, doszliśmy do Stadniny Koni w Klikowej. Po krótkiej, lecz jakże miłej "pogawędce" z końmi: Bazylim i Grandem, wróciliśmy do Tarnowa.

Do następnej włóczęgi......                          Z. Haubrich

Rychwałd - Łowczówek - Meszna Opacka
W chłodny , zachmurzony piątkowy poranek wyruszyliśmy - w grupie 14 osób - spod Kościoła Księży Misjonarzy do Rychwałdu. Czarnym szlakiem dotarliśmy do  Cmentarza z okresu I Wojny Światowej w Łowczówku. Po postoju i zapaleniu (choć z trudem) ogniska, wysłuchaniu kilku słów związanych z historią okolicznego cmentarza, z dużą przyjemnością odebraliśmy telefony z pozdrowieniami  i wyrazami pamięci od kolegów - stałych uczestników wycieczek - którzy tym razem nie mogli być z nami. Ponownie czarnym szlakiem kierujemy się w stronę Meszny Opackiej.Towarzyszy nam śliczne kocie maleństwo, które wyszło nam na spotkanie. Musiało się z nami dobrze czuć skoro  dotarło z nami do Tarnowa- został przygarnięty przez jedną z koleżanek i otrzymał „ksywkę” Łazik.

Ale wcześniej, polami zeszliśmy do miejscowości Buchcice, a stamtąd stromymi zagajnikami wspięliśmy się na Mesznę Opacką, by z przystanku pod kościołem wrócić do Tarnowa na godz.14.
Dziękując za miłe towarzystwo, zapraszam na następne wycieczki.... Z.Haubrich

Jastrzębia - Jamna - Jastrzębia
23 sierpnia po ponad godzinnej podróży, wysiedliśmy w grupie 8.osób na przystanku Jastrzębia Górna, skąd wyruszyliśmy żółtym szlakiem w kierunku Jamnej . Po 1,5 godzinnym marszu w pięknej słonecznej, acz chłodnej pogodzie, rozpoczęliśmy zwiedzanie wzgórza, miejsc pamięci, kościoła oraz  tamtejszej zagrody z jej czworonożnymi lokatorami.
Po  odpoczynku i posiłku w sąsiedztwie pięknie zagospodarowanej Bacówki, czerwonym szlakiem wyruszyliśmy w powrotną drogę. Wycieczka zakończyła się na przystanku Jastrzębia Kościół, skąd busem wróciliśmy do Tarnowa na 16.
Do następnego spotkania w plenerze....              Z.Haubrich
Lubaszowa - Polana Morgi - Nosalowa - Gromnik
16 lipca grupa 10 osób wyruszyła rankiem - przy bardzo niepewnej pogodzie- do Lubaszowej, jednej z najstarszych osad Małopolski (starszej od Tarnowa) . Po dość stromym podejściu znaleźliśmy się przed Klasztorem i Nowicjatem Redemptorystów w pięknie zagospodarowanym ogrodzie z grotą Matki Boskiej, oczkiem pełnym kolorowych nenufarów. Na tyłach klasztoru popiersie św. Alfonsa z ławeczkami dającymi możliwość złapania oddechu i zadumania się.
Przecinając drogę krzyżową czarnym szlakiem  dochodzimy do Polany Morgi - niektórzy już z pięknymi okazami grzybów. Stąd żółty szlak prowadzi nas przez dłuższy czas pięknym bukowym lasem ,ze wspaniałym zdrowym drzewostanem. Schodzimy malowniczymi parowami i wąwozami do drogi, a po jej przekroczeniu znów wspinamy się dość stromą ścieżką leśną ok. 1,5km na Nosalową, gdzie robimy zasłużony postój przy ognisku. Od tego miejsca niebieskim szlakiem - już asfaltową drogą - schodzimy do Golanki, gdzie- jak na zamówienie - podjeżdża po nas bus, którym wracamy do Tarnowa. Jesteśmy na 14.30
Ta niewątpliwie najpiękniejsza krajobrazowo wycieczka dała satysfakcję wszystkim uczestnikom, a trudy leśnych ostrych podejść były swoistym "chrztem bojowym" Łazików.
Do następnych pięknych wycieczek.......                   Z.Haubrich
 
 
Szynwałd - Trzemesna - Karwodrza
Z grupą 9 osób wyruszyliśmy 10 lipca o godz. 8. z Szynwałdu w kierunku Trzemesnej. Słońce nie dawało za wygraną towarzysząc nam cały czas w wędrowce. Wiejskimi drogami (wraz z towarzyszącym  nam i błąkającym się bezładnie samochodem do wywozu śmieci z m.Tarnowa) przechodzącymi w leśne dukty dotarliśmy na Trzemesną Górkę, a potem na piękną polanę  w Nadleśnictwie Gromnik, gdzie w pobliżu leśniczówki rozpaliliśmy ognisko, by nieco odetchnąć. Miłe pogawędki i podziwianie grzybów jakie "trafiły "się po drodze, pozwoliły spędzić około godziny. Stamtąd schodząc w dół polami - w towarzystwie pięknych, kolorowych, tak rzadko widzianych dziś MOTYLI- podziwiając panoramę Tuchowa, przez Karwodrzę dotarliśmy do  jego przedmieść. W Tarnowie zameldowaliśmy się przed 14.
Do następnego spotkania na szlaku......Z. Haubrich
 
 
 
 
Lichwin - Wał - Gromnik
Z amłymi pertubacjami z wyjazdem z Tarnowa dotarliśmy do Lichwina koło gpdz. 9.00. W pieknej słonecznej pogodzie powędrowaliśmy w kierunku Wału Rachwalskiego, odwiedzając po drodze 2 cmentarze z okresu I wojny światowej, w tym największy w małopolsce cmentarz na Głowie Cukru /800 żołnierzy/.

Po powrocie na główny szlak dotarliśmy do Chaty na Wale pięknie zagospodarowanej jednostki agroturystycznej, gdzie naszemu odpoczynkowi towarzyszyły miejscowe pieski. Ok. 100 m piękny punkt widokowy umożliwiający podziwianie panoramy okolicznych dolin i wzgórz. Schodząc kilkukilometrowym zielonym szlakiem w kierunku Gromnika spotkaliśmy znowu 2 cmentarze z okresu I wojny światowej. Na szczęście tym razem komary pozwoliły nam odpocząć od siebie.
Po kilkunastokilometrowym marszu przedzielonymi dwoma postojami /w tym ognisko/ zmęczeni wróciliśmy po 16-tej do Tarnowa.
Dziękując za miłe towarzystwo zapraszam na następną wycieczkę  już w środę 10 lipca.
Z. Haubrich
 
 
 
Góra św. Marcina - Zawada - Skrzyszów
Upał, upał!! Ale grupa 10 osób 21 czerwca wyruszyła w dobrych humorach spod budynku sądu przez Górę Marcina w kierunku Zawady. Otwarty kościółek zapraszał do swego pięknego zabytkowego wnętrza. XV wieczny , najstarszy w Małopolsce, otoczony opieką krakowskich konserwatorów, ciągle odnawiany, jest niewątpliwie chlubą Zawady.
Polami, ścieżkami skąpanymi a żarliwym słońcu, doszliśmy do Lasu Kruk, który przeszliśmy  uciążliwym towarzystwie chmar komarów.
Utrudzeniu nieludzkim upałem , wróciliśmy ze Skrzyszowa do Tarnowa zgodnie z przewidywaniami 14.godz.
Do następnego spotkania....Z. Haubrich.
 
 
Zalasowa - Tuchów
Ależ pięknie!! w piątek,14 czerwca - 16 osób pod przewodnictwem kol.Stasia Starzyka wyruszyło z Zalasowej w kierunku Lasów Tuchowskich, które zachwycają urodą, wspaniałym powietrzem i zagospodarowaniem turystycznym. W specjalnie przygotowanym, zadaszonym miejscu na ognisko w pobliżu dwóch jeziorek i uroczego mostku spożyliśmy przyniesione co nieco. Opowiadane anegdoty i dowcipy wsparte pięknymi odgłosami otaczającego lasu pozwoliły spędzić mile czas przy palenisku. Po ustaleniu trasy następnej wycieczki,wyruszyliśmy leśną drogą w stronę Tuchowa odwiedzając po drodze cmentarz okresu I Wojny Światowej.  Opodal piękny Krzyż w punkcie widokowymi , w dole rozpościerający się Tuchów.  O godz. 14. pełni wrażeń turystycznych, krajoznawczych, towarzyskich i edukacyjnych (tak,tak) powróciliśmy do Tarnowa.                 
Do następnego, równie miłego spotkania .                Z. Haubric
 
Wola Lubecka - Góra Kokocz - Lubcza
31 maja obudzeni promiennym słońcem, nie zniechęceni wcześniejszymi deszczami, zgromadziliśmy się w sile 11. osób na Dworcu Autobusowym.  Po przyjeździe do Woli Lubeckiej, wyruszyliśmy  piękną drogą leśną na górę Kokocz, z której rozpościerają się przepiękne widoki na 4 strony świata.  Brak zalesienia, odkryty teren pozwala podziwiać wspaniałą zieleń widocznych w oddali lasów.
Niestety porywisty wiatr  nie pozwalał na rozpalenie ogniska,  dopiero po zejściu niżej - dzięki życzliwości jednego gospodarza- mogliśmy to zrobić w uroczym i bezpiecznym miejscu.
Posileni wszelkimi ogniskowymi dobrami, udaliśmy się w kierunku Lubczy, skąd po małym rekonesansie wróciliśmy do Tarnowa.
Trasa okazała się łatwa, stosunkowo krótka, a przede wszystkim pełna widoków zapierających dech w piersiach.                                                  Do miłego ponownego spotkania Z.Haubrich


Ryglice - Ołpiny
Po małych perturbacjach ze środkami lokomocji, "Łaziki" w sile 15. osób  dnia 17 maja br. wyruszyły do Ołpin. Skąd lekkim spacerem dotarliśmy do Żurowej, gdzie w zaciszu pięknych skał narzutowych rozpaliliśmy ognisko. Kierując się niebieskim szlakiem - pnąc się pod górę - doszliśmy do Skał "Borówki", gdzie mieliśmy okazję zobaczyć kapliczkę "wbudowaną" w jeden z  głazów  oraz tablicę pamięci zamordowanego przez NKWD mieszkańca tamtejszych okolic. Kontynuując spacer odwiedziliśmy producenta wszelakich wyrobów z drewna i tak zaopatrzeni w różne akcesoria kuchenne, piękną leśną drogą zeszliśmy na ryglicki Rynek, skąd wróciliśmy do Tarnowa.  Zmęczeni, ale z naładowanymi "akumulatorami", pełni wrażeń z pięknych widoków, po pokonaniu 12 km, przy pięknej słonecznej pogodzie i niezawodnym przewodnictwie kol.Stanisława Starzyka, planujemy już następne "wyprawy".  Do ponownego spotkaniu  na szlaku.....     Z. Haubrich

Jodłówka Tuchowska - Brzanka
W liczbie 10. osób wyruszyliśmy w piątek 26 kwietnia z dworca autobusowego do Jodłówki Tuchowskiej. Tam, po zaopatrzeniu się w niezbędny prowiant potrzebny do spędzenia miłych chwil przy ognisku, wyruszyliśmy ścieżką rowerową w kierunku wieży widokowej i Bacówki na Brzance. Piękne widoki rozpościerające się z wieży , jeszcze bardziej zaostrzyły nasze apetyty. Po rozpaleniu ogniska i spożyciu kiełbasek, odwiedziliśmy obelisk upamiętniający żołnierzy AK poległych w walkach w tym rejonie.  Piękną leśną drogą rozpoczęliśmy schodzenie do Ryglic.... Wspaniała pogoda, dobry humor i kondycja dopisały...    Do następnego spotkania....  Z.Haubrich

 

 

Sezon rozpoczęty

Pełni energii po długiej zimie zebraliśmy się 12 kwietnia 2013 r. przy Kościółku pod wezwaniem Najświętszej Panny Marii na Burku w gronie 15 osób. Niebo choć zachmurzone, wyglądało obiecująco. Po przejściu przez Stary Cmentarz udaliśmy się w kierunku Góry św. Marcina, osiedlowymi ulicami: Tuwima, Zgody, Esperantystów itd. do Alei Tarnowskich. Niestety nasz zapał trochę ostudził deszcz, który "dopadł" nas już w Zawadzie. Nie mniej, w dobrych humorach - po odwiedzeniu Kościółka w Zawadzie i przyległego cmentarza - wróciliśmy do miasta. Dziękując za miłe towarzystwo, mam nadzieję na następne spotkanie w plenerze.

Z. Haubrich